,,(...) wszystko się zmienia, przyjaciele odchodzą, a życie nie zatrzymuje się w miejscu dla nikogo.''
Steven Chbosky
,,Ludzie nie rodzą się dobrzy albo źli . Może rodzą się z tendencją do jednego czy drugiego , ale to sposób w jaki żyjesz się liczy ''
Cassandra Clare
Hermiona powoli otworzyła powieki i pierwszym co poczuła były czyjeś silne ramiona obejmujące jej drobne ciało. Wtedy dotarło do niej to co wydarzyło się poprzedniego dnia. Nie chciała uwierzyć, że nie mogła wrócić do siebie. Gdyby tylko zeszła do Pokoju Wspólnego Slytherinu spotkałaby się z krzywymi spojrzeniami. No bo co może robić gryfonka w takim miejscu? Jeszcze do tego Panna-Wiem-To-Wszystko, prefekt naczelna... Może jakby nie doprowadziła się do takiego stanu, pół biedy jakoś by się wymknęła, ale z zaczerwienionymi policzkami, rozczochranymi włosami i rozmazanym tuszem, ta opcja była bardziej absurdalna niż zostanie na noc z Malfoyem i wyjście, gdy wszyscy udadzą się na śniadanie. Pokręciła lekko głową, dziwiąc się, że naprawdę tak myśli.
Jak mogła mu ufać po tylu latach dokuczania jej? Jak mogła ufać komuś, kto zrobił tyle złego?
Cóż, każdy zasługiwał na szanse do poprawy.
Przekonała się przecież, że nie jest zły do szpiku kości, że jest takim samym człowiekiem, jak ona, o strasznych doznaniach, obawach...
Wydawało jej się, że naprawdę żałował tego, jakim człowiekiem kiedyś był. Jego ojciec na pewno miał na niego ogromny wpływ, a kiedy wsadzili go za kratki, Draco miał nareszcie prawo do podejmowania własnych decyzji, niekierowanych dziwnymi poglądami Lucjusza
To ten blondyn, który leżał teraz obok niej ostatnio cały czas pojawiał się, kiedy potrzebowała pomocy. Dlaczego to robił?
Chyba gdyby nie zależało mu na naprawie tego co zrobił przed Bitwą i w czasie niej, ani trochę nie interesowałyby go jej uczucia?
Właśnie- uczucia. Hermiona nie mogła się powstrzymać od zastanawiania się czy między tymi ich pocałunkami było coś więcej, oprócz impulsu, samotności, która nie dawała im obojga czasami spokoju, sympatii...Gdyby ktoś jej starał się wmówić, że ten arystokrata mógłby się w niej zakochać parsknęłaby śmiechem.
Od razu przypomniała sobie pytanie, które zadał mu Blaise podczas sylwestra. Miała wrażenie jakby ta sytuacja od nowa rozgrywała się w jej głowie :
- W kim pierwszy raz się zakochałeś?
Wszyscy ucichli. Hermiona nie mogłaby powiedzieć, że nie była tego ciekawa. Zimny, wredny Draco Malfoy. Czy to możliwe, że w ogóle kiedyś się zakochał?
Otrzymał odpowiedz, której nikt by się nigdy nie spodziewał.
-W Lunie Lovegood.
Zastanawiała się, jak ktoś taki ja on mógł poczuć coś więcej do tej dziwacznej optymistki. Może właśnie dlatego, że on sam patrzył na wszystko diametralnie inaczej niż Luna? Że nie potrafił czerpać szczęścia z małych rzeczy?
On i krukonka wyglądali dość podobnie: jasna karnacja, blond włosy, szare oczy. Dziwne, jak bardzo odmienni mogli być pod względem charakteru.
Nie wiedziała, która była godzina, a czuła się wciąż trochę senna, więc nawet nie zauważyła, gdy myśli przestały zaprzątać jej głowę i z powrotem wpadła w objęcia Morfeusza, wciąż tulona przez Malfoya.
*
Kiedy Draco się
obudził, jeszcze zanim otworzył swoje stalowo-szare oczy poczuł
przy sobie czyjeś ciało. Dawało mu przyjemne ciepło. Nie miał
ochoty się nigdzie ruszać, ale zdał sobie sprawę, że przecież
muszą oboje iść na lekcje. Powoli oddalił się od Hermiony,
przesuwając się na drugą połowę łóżka.Przeciągając się leniwie,wstał i przeszukał ubrania z poprzedniego dnia. Między nimi znalazł swój zegarek i ku swojemu zaskoczeniu spostrzegł, że śniadanie już dawno się zaczęło, a właściwie za chwilę powinno się skończyć. W obawie, że oboje nie wyrobią się na lekcje, stracą punkty i narobią zamieszania, podszedł do gryfonki. Jeżeli jej nie obudzi to może liczyć na wyjątkowo, nieprzyjemny zgon. Potrząsnął jej ramieniem, a ta cały czas nieprzebudzona zamruczała.
-Granger, pora wstać- ponaglił dziewczynę, mocniej zaciskając rękę na jej ramieniu.
Nic. Zero reakcji.
-DOSTANIESZ SZLABAN!- podniósł głos i powiedział te dwa słowa przeciągając samogłoski, tak żeby dotarło wreszcie do niej, że musi się ruszyć.
-MY dostaniemy- powiedziała, obracając się plecami w stronę blondyna.
Zaskoczyły go słowa tej dziewczyny, ale raczej zdążył już zrozumieć, że jest nieprzewidywalna, Właściwie czy ona kiedykolwiek się gdzieś spóźniła? Może chciała to nadrobić? Albo wciąż czuła się źle po liście Wieprzleja?
Nie mogła przecież przez tego idiotę zawalać szkoły! To była Granger!
Na jego twarz wypłynął chytry uśmieszek, gdy wpadł na pomysł w jaki sposób może ją wyciągnąć z łóżka.
Ja nie zamierzam tu zostać- powiedział przybliżając usta, jak najbliżej jej uszu.- No chyba, że jakoś mnie przekonasz.
Nie mógł się powstrzymać od śmiechu, gdy gryfonka natychmiast drgnęła i podniosła się do pozycji siedzącej. Niestety przy jej gwałtowność uderzyła głową o głowę blondyna. Złapała się za czoło i bardzo wolno otworzyła swoje brązowe oczy.
-Idiota.-wymamrotała, wstając z łóżka i rozglądając się po pomieszczeniu. - Która godzina?
Draco zerknął na zegarek, który zdążył już założyć na nadgarstek i kącik jego ust uniósł się do góry.
Za dziesięć ósma.- delektował się każdym słowem i każdym kolejnym odcieniem czerwieni wypływającym na policzki Hermiony.
Zaczęła się drzeć, ze trzeba było ją jakoś skuteczniej obudzić, że to wszystko jego wina, a po wypowiedzeniu paru niecenzurowanych słów, Draco postanowił, że musi jakoś zareagować.
-A co ja niby miałem zrobić? Przecież kazałem ci wstawać!
Tamta tylko westchnęła i po chwili powiedziała trochę spokojniejszym tonem.
-Mamy zaledwie parę minut żeby wyjść. Merlinie...
Zaczęła się krzątać po pokoju, wzięła swoje rzeczy i zniknęła w łazience.
Draco przez ten czas włożył na siebie pierwszą białą koszulę, którą zauważył w kufrze i czarne klasyczne spodnie. Zabrał się do wiązania krawatu, kiedy z łazienki dobiegł go krzyk i kolejne przekleństwo.
Hermiona wyszła z łazienki cała oblepiona brokatem i konfetti, patrząc gniewnym wzrokiem na niewinnego arystokratę. Kiedy szok przestał obezwładniać Malfoya, wybuchnął śmiechem, a zła dziewczyna mocno go popchnęła. Złapał ją za nadgarstek, ale to nie uchroniło go przed upadkiem na łóżko. Przestał się śmiać. Granger padła ofiarą jakiegoś głupiego żartu, zapewne Zabiniego, który nie mógł się przestać zachwycać nowymi produktami brata Ginny.
Zdał sobie sprawę, że automatycznie, kiedy dziewczyna na niego upadła, brokat pobrudził jego koszulę. Miał ochotę krzyczeć z frustracji. Niech on tylko dorwie tego durnia....
Zwalił z siebie gryfonkę i szybko zamienił koszulę, zapominając, ze Granger go obserwuje.
Szybko przestał zaprzątać sobie tą myślą głowę i zapiął guziki czystej koszuli.
-A ja co mam niby założyć?!- warknęła Granger, która siedziała naburmuszona na podłodze.
Rzucił w jej stronę jedną ze swoich koszul, a jej twarz wykrzywił grymas,
-Odwróć się. Muszę się przebrać. Cała łazienka jest w tym świństwie. - skomentowała Hermiona spoglądając na kolorową plamę na swoim ubraniu.
Czekała aż zrobi tak, jak powiedział i zdjęła bluzkę. Blondyn usilnie starał się znaleźć i zainteresować się jakimiś pęknięciami na suficie, ale ich w zasadzie nigdzie nie było, bo Hogwart nie dawno został odbudowany.
-Już- powiedziała.
Kiedy się odwrócił jego za duża koszula lekko wystawała zza spódnicy i zauważył kawałek jej pleców, ale szybko się zorientowała i poprawiła ją, mierząc srogo wzrokiem Dracona. Rękawy były stanowczo za długie, mimo, że starała się, żeby wyglądała tak, jakby to była jej koszula, łatwo było się domyśleć, że należy do mężczyzny.
Założyli jeszcze swetry i szaty i rekordowo spóźnieni na pierwszą lekcję, opuścili dormitorium ślizgonów.
*
-Hermiono,
gdzie ty się podziewałaś przez całą noc? I czemu nie było cię
na pierwszej lekcji- spytała ją zaniepokojona Ginny, w czasie
zajęć transmutacji.- Chciałam już lecieć po Mcgonnagal....Hermiona spojrzała się jeszcze raz na instrukcje zapisane na tablicy przez dyrektorkę, a potem skierowała wzrok na przedmiot stojący przed nią. Po chwili ociągania odpowiedziała przyjaciółce:
-Nie przejmuj się, nic mi nie jest....
Ruda złapała ją za rękę, zanim ta zdążyła sięgnąć po różdżkę i skupić się na zadanym ćwiczeniu.
-Wiem, że Ron coś odstawił...- zaczęła powoli, ale Hermiona przerwała jej, przypominając sobie list od chłopka. Naprawdę było jej przykro. Po tylu wspólnie spędzonych chwilach, po tylu błędach, które mu wybaczyła, on napisał jej, że z nią zrywa, chyba najbardziej nieczułymi, bezczelnymi słowami, jakie człowiek jest w stanie wymyślić.
-Ginny, on sobie kogoś znalazł.- wyszeptała, wciąż nie potrafiąc pogodzić się z tym, że mogła być taką naiwniaczką w stosunku do tego chłopaka.
Ruda już nic więcej nie powiedziała, ale Hermiona była przekonana, że jeszcze tego dnia jej przyjaciółka skontaktuje się ze swoim bratem i wstawi się za nią. Nie chciała by to robiła, ale nie miała też ochoty od nowa zaczynać rozmowy o jej byłym.
Kiedy zadzwonił dzwon, obwieszczający, że zajęcia się skończyły przedmiot dziewczyny był poprawnie przetransmutowany, z czego sama była zdziwiona, bo jej myśli błądziły daleko od tematu zajęć.
Wyszła z sali, jak najprędzej, nie czekając na Ginny- chciała uniknąć niezręcznej rozmowy.
Przepychała się między tłumem uczniów w różnym wieku, z różnych domów, o różnych wyrazach twarzy. Próbowała dotrzeć pod klasę, w której odbywały się zaklęcia, jej następna lekcja. Nagle poczuła, że ktoś na nią wpada, odwróciła się i od razu napotkała szare oczy Malfoya.
-Nie sposób normalnie się przedostać przez te korytarze- mruknął, a z jego tonu łatwo można było wyczytać poirytowanie.- Jak tam? Lepiej już się czujesz?
Dziewczyna wciąż nie mogła się przyzwyczaić do luźnych kontaktów z tym osobnikiem, ale zrobiło jej się miło, że się nią interesuje.
-Muszę ci podziękować, gdyby nie ty...- odezwała się nagle, wciąż popychana przez zniecierpliwionych uczniów.
Oj, Granger. Wyluzuj.- rzekł Draco i szybko zmienił temat, za co szatynka skrycie była mu bardzo wdzięczna.- Wybierzesz się ze mną i moimi znajomymi do Hogsmeade?
Po chwili milczenia dodał:
-Mam na myśli Blaisa i Daphne. Na pewno ją polubisz.
Hermiona od razu zaczęła się zastanawiać czy kiedykolwiek wcześniej słyszała, żeby Malfoy przyjaźnił się ze starszą Greengrass. Nie potrafiła sobie przypomnieć. A może między nimi coś jest?
Pokręciła głową, próbując wygonić z głowy nieproszone scenariusze znajomości tych dwojga.
-Nie wiem. Nie chciałabym przeszkadzać tobie i twoim kumplom....- nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo jakiś niekulturalny osiłek, mocno walnął ją ramieniem i chcąc nie zostać przez niego stratowana instynktownie zrobiła krok do tyłu. Nie pomyślała o tym, jak blisko Dracona już się znajdowała.
Teraz stała od niego dosłownie milimetry, tak, że ich ciała prawie się stykały. Dziękowała Merlinowi, że nie stoi przodem, a ich twarze nie znajdują się obok siebie...
Zanim zdążyła jakoś zareagować na kolejną niezręczną sytuację tego dnia ( no bo przecież rano musiała oczywiście na niego upaść), usłyszała jakiś damski głos:
-Proszę, proszę, Malfoy,. Nowa dziewczyna?
Hermiona odwróciła się, a jej oczom ukazała się szczupła, dość ładna dziewczyna w ślizgońskich szatach. Jej blond włosy były upięte w wysoki, niedbały kok, ale makijaż był zrobiony bardzo precyzyjnie. Od razu rozpoznała w niej Daphne, z którą kiedyś w jednej sali pisała egzaminy końcowe.
Draco parsknął śmiechem.
-Przynajmniej teraz jestem pewna, że traktuje mnie tylko jak koleżankę.- pomyślała i nie wiedzieć czemu trochę pogorszył jej się humor.
-Nie, Hermiono poznaj Daphne.
Jasnowłosa uśmiechnęła się do szatynki i podała jej rękę, ozdobioną wieloma złotymi pierścieniami. Zanim zdążyły się wdać w jakąś dłuższą rozmowę, odezwał się Draco:
Zaproponowałem jej, żeby wybrała się z nami do Hogsmeade. To chyba nie problem?- bardziej stwierdził niż spytał.
-No jasne, że nie.. Do zobaczenia.- odpowiedziała ślizgonka, i poczęła powoli odchodzić od prefektów naczelnych, machając im krótko na pożegnanie.
Kiedy już znikła, Hermiona odezwała się, chcąc przerwać niezręczną ciszę panującą między nią, a Malfoyem.
-Jest bardzo miła, jak na ślizgonkę- podsumowała krótko spotkanie z dziewczyną.
Blondyn uniósł jedną brew do góry i przybrał ten swój charakterystyczny uśmieszek.
-A ja nie jestem?- zapytał, zbliżając się do niej tak, że ich twarze prawie się stykały.
-To zależy- wybełkotała zdezorientowana.
Chłopak przez chwilę patrzył się na nią, jakby rozważając czy wycofać się z tej sytuacji i zostawić ją zastanawiającą się co miał zamiar zrobić, aż w końcu zbliżył swoje usta do jej.
Poczuła, jak zalewa ją fala ciepła i zaczęła oddawać pocałunek.
Nie wiedziała czemu to robi. Czemu nie krzyknie na niego i nie odejdzie?
Niestety nie potrafiła zaprzeczyć, że przy tym ślizgonie czuła się bardzo dobrze, bezpiecznie...
Nie myślała, jak bardzo absurdalne wydaję się to, że dwójka prefektów, dawniej zagorzałych wrogów stoi pośrodku korytarza i nie zważając na to, że bije dzwon, szepcący im by szli na lekcje, stoją i się obściskują...
Jej ręka powędrowała do jego platynowych włosów, tak jasnych, że dziwaczne wydawało się to, że ich barwa jest naturalna.
Jego duża dłoń o długich palcach, ułożyła się na talii gryfonki.
Nagle do Hermiony dotarło to co właściwie wyrabiają i że nie potrafią sobie wytłumaczyć dlaczego.
Oderwała swoje usta od jego, słyszała swoje przyśpieszone bicie serca, jego oddech i....okrzyki tłumu, który się wokół nich zebrał.
Z każdej strony otoczyła ich spora grupa uczniów, którzy różnie reagowali na tą scenę. Jedni klaskali, inni gwizdali, a reszta coś krzyczała. Z wrażenia nie mogła zrozumieć ani jednego słowa. Miała tylko nadzieję, że nie wywołali wielkich kontrowersji. Trochę za późno zdała sobie sprawę, że gdzieś z daleka tej sytuacji może się przyglądać Parkinson...Granger poczuła, że robi jej się słabo.
Zauważyła dwie znajome twarze, Blaisa i Ginny, którzy nie mogli się powstrzymać od śmiechu i szerokich uśmiechów.
No to wpadli.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z nowym rozdziałem :) Naprawdę starałam się, by wyszedł długi i ciekawy.
Jak zwykle każdy komentarz jest dla mnie ogromnie ważny, więc kieruję do was tą prośbę:
Czytacie, zostawcie choć krótki komentarz.
Dziękuję wszystkim, którzy zostawiają na tym blogu po sobie ślad i za każde miłe słowa :))
Zapraszam do czytania mojego opowiadania o nowym pokoleniu czarodziei i zapraszam do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami pod adresem:
http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
Oklaski za szablon należą się Switchowi z szabloniarni graphicpoison, do której button możecie znaleźć na moim blogu :).
JejxD super :) serio bardzo mi się podoba twój blog i dzięki za powiadomienie o nowym wpisie. Ciekawe, czy parkinson rzeczywiście tam była i co wyniknie z pocałunku pary? Dużo weny i. wystrzalowego sylwka :)
OdpowiedzUsuńPozdro:* angie
świetny :) wciągnęłam się :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Świetne, twój styl pisania jest taki inny, lepszy! Czekam na kolejne rozdziały x
OdpowiedzUsuńhttp://youjustmustbelieve.blogspot.com/
Po pierwsze, piękny szablon :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, rzeczywiście był dłuższy. Cała scena w dormitorium Malfoy'a i ich zachowanie jak dla mnie było trochę wyniosłe. Powinni się śmiać, a gdy opadli na siebie, Draco powinien mieć gdzieś brudną koszulę i tulić Hermionę jeszcze bardziej. Zrekompensowałaś to ich pocałunkiem, który wyszedł naprawdę nieźle :) Szczerze, nie rozumiem trochę zagrywek Malfoy'a, ale mam nadzieję, że wszystko wyjaśnisz :)
Aaa i jeszcze jedno :) Jak wstawiasz wspomnienie to nie pisz "początek wspomnienia" "koniec wspomnienia". Zrób odstęp, wstaw kursywę albo zmień książkę. Będzie wtedy bardziej naturalnie :)
Pozdrawiam serdecznie,
DiaMent.
Poprawiłam :)
Usuńscena w dormitorium mistrzowska! :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle- bardzo udany rozdział!