piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział XXI- Gra


Zaczął się nowy semestr, co oznaczało, że koniec siódmej klasy zbliżał się nieuchronnie, obojętny na uczucia uczniów, traktujących szkołę, jak swój rodzinny dom. Niedługo skończą naukę w Hogwarcie i wkroczą w dorosłość... Hermiona weszła do sali zaklęć i usilnie usiłowała odgonić od siebie te nachalne myśli. Zajęła miejsce, jak najbliżej nauczyciela, tak samo jak wtedy kiedy była zaledwie jedenastoletnią dziewczynką. Po chwili dołączyła do niej Ginny, która rzuciła jej tylko zniechęcone spojrzenie, ale postanowiła sobie najwidoczniej darować zbędnych uwag na temat wybranego przez szatynkę miejsca.
Kiedy już wszyscy zjawili się w klasie, Profesor Flitwick zaczął wyjaśniać na czym polega dzisiejsze zadanie, a potem wszyscy przeszli do ćwiczeń. Hermiona świetnie się bawiła, żartując z Ginny, ale pracując perfekcyjnie. Zresztą, jak zwykle.
Nagle spojrzenie starszej gryfonki padło na Dracona, który zrezygnowany nieudolnymi próbami rzucenia zaklęcia cisnął różdżką przed siebie. Magiczny patyk trafił w Cormaca McLaggena, który zaczął natychmiastowo kichać. Nie mogła powstrzymać śmiechu. W jej ślady poszła także Ginny.
-Na zdrowie, Cormac!- krzyknęła Granger, zapominając, że trwają lekcje.
W końcu miała okazje dopiec temu idiocie od którego nie mogła się odpędzić przez całą 6 klasę. Całe szczęście, że ostatnio o niej jakoś zapomniał. Przechodzący obok nauczyciel musiał zwrócić im uwagę, by zachowywały się ciszej. Potem popędził do pokrzywdzonego gryfona, co wyglądało jeszcze zabawniej.
Zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć i tłum uczniów zaczął się przepychać w stronę wyjścia. Pewne rzeczy nie zmieniały się z wiekiem.
Weasley pożegnała się z nią, powiedziawszy, że idzie dogonić Blaise'a i że spotkają się później.
Hermiona poczęła pakować pośpiesznie książki. Prawie podskoczyła, gdy poczuła na skórze czyjś ciepły oddech. Wywnioskowała, że to chłopak patrząc na duże dłonie oparte o ławkę.
Odwracała powoli głowę, ale zanim ujrzała twarz swojego towarzysza, on zaczął szeptać do jej ucha.
-Od kiedy ty jesteś taka zadziorna, co Granger?- usłyszała głos Malfoya i lekko drgnęła.
Postanowiła jednak nie dać po sobie poznać, że się stresuje, że jego obecność sprawia, że czuje się nieswojo.
-Może zawsze byłam?- odpowiedziała, zastanawiając się nad drogą ucieczki.
Niestety ręce chłopaka skutecznie jej to uniemożliwiały. Obróciła się i znalazła się z nim twarzą w twarz. Wpadła na pomysł, jak wyjść z tej sytuacji. Zmniejszyła odległość między nimi do minimum, wzięła jego twarz w dłonie i krótko pocałowała. Jego ręce natychmiast opadły.Wtedy oderwała się od niego, delikatnie odpychając go do tyłu. 
-Musiałam się jakoś odwdzięczyć za tą sytuacje w sowiarni- powiedziała na odchodne i zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, opuściła pomieszczenie, zostawiając blondyna samego ze swoimi myślami.
                                                                                    *
Draco nie mógł uwierzyć w to co zrobiła gryfonka. Leżał na łóżku w swoim dormitorium i nie miał ochoty nic robić. Po jego ciele wciąż rozlewało się przyjemne ciepło. Nie znał jej od tej strony. Nie wiedział, że ma tyle temperamentu. Do tego nie umknęło jego uwadze, że wyładniała. Ciągnęło go do niej, ale to uczucie nie miało żadnego fundamentu zbudowanego na miłości. Czy czuł coś do tej gryfonki?
Kiedy tak się zastanawiał wydawało mu się, że zupełnie nic. W niczym nie przypominała Luny, dziewczyny w której pierwszy raz się zakochał. I dostał kosza. 
Przypomniał sobie co Hermiona powiedziała po pocałunku. Wyznała, że musiała się odpłacić za tamtą sytuacje w sowiarni. Trzeba było przyznać, że szatynka była pamiętliwa. Nie zdawała sobie, jednak sprawy, że lepiej nie zaczynać bawić się żadnym ślizgonem, bo oni tak łatwo się nie poddają. W końcu to ON miał więcej sprytu od niej. Gra się zaczęła, a Draco Malfoy nie zamierzał jej przegrać.
Z zamyślenia wyrwał go Zabini, który wparował do dormitorium i nic nie mówiąc, rzucił się na swoje łóżko.
-Doprawdy gorzej niż kobieta- pomyślał Draco i postanowił zając się czymś konstruktywnym, bo zdał sobie sprawę, że zanim brunet się zjawił w sypialni, sam robił dokładnie to samo co on teraz.
Ta myśl była przerażająca.
Założył na siebie pośpiesznie bluzę z kapturem i buty oraz odnalazł kurtkę i miotłę.
Opuścił pomieszczenie, nawet nie zaszczycony spojrzeniem przez Zabiniego.
Wyszedł na błonia. Co z tego, że było zimno. Śnieg nie padał od świąt, a chłodu nie odczuwał dzięki ciepłym ubraniom. Dotarł na boisko i postanowił trochę polatać. W końcu wysiłek fizyczny zawsze pomagał mu w myśleniu. Wiał delikatny, ale mroźny wiatr. Blondyn robił pętle wokół boiska i wciąż wracał do wydarzenia sprzed paru godzin. Wkradało się do jego umysłu, czy tego chciał czy nie.
Nie mógł zostawić tak tej sprawy. Jego duma ucierpiała.
Nie, przede wszystkim musiał przestać się zastanawiać.
W końcu nie było nad czym. To co zrobił na sylwestrze to był impuls, czuł się samotny.
Dlaczego zaszedł ją od tyłu po lekcji zaklęć? Co go podkusiło?
Sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na te pytanie.
Tak zrobił i już.
Nie ma odwrotu.
                                                                                   *
-I co? Pocałowałaś go?- prawie wykrzyknęła ruda, po wysłuchaniu zwierzenia swojej przyjaciółki.
Znała ją wiele lat i nigdy by się czegoś takiego po niej nie spodziewała, To po prostu nie było w jej stylu.
-Hermiono, nie poznaje cie. Co się stało z tą starą wersją Granger?
Szatynka lekko się zarumieniła, słysząc słowa Weasley.
-Ja siebie też nie.- odpowiedziała cicho, ale jej koleżanka ją usłyszała i tylko pokręciła głową, ledwo powstrzymując śmiech.
-Wszyscy się zmieniliśmy- powiedziała młodsza, przeciągając się na rubinowym fotelu w Pokoju Wspólnym Gryfonów. 
Ich rozmowę zagłuszał gwar panujący w salonie Gryffindoru. Ginny mieszkała tam wiele lat i nie potrafiła sobie przypomnieć momentu, kiedy panowała w nim cisza. To chyba było nie możliwe, skoro członkowie tego domu, to w większości żywiołowi ludzie, którzy nie potrafią usiedzieć w miejscu.
- Ty- to powiedziawszy wskazała Hermione- na pewno na lepsze. Nie trzymasz cały czas nosa w tych swoich książkach i nie histeryzujesz tak, jeśli chodzi o naukę.
Szatynka spiorunowała ją wzrokiem, a potem się roześmiała.
-Gdzie są moje książki?
Teatralnie powstała i zaczęła się rozglądać po pokoju, ale rudowłosa złapała ją za rękę i podała jej butelkę piwa kremowego, którą wyjęła spod fotela.
Spojrzała na nią zdziwiona, ale tamta nie raczyła jej wyjaśnić skąd ona tam się wzięła. Zajrzała pod swój. Nic pod nim nie było.
-Tłumacz się, ale już!- powiedziała, widząc jak ruda skręca się ze śmiechu.
-Tajemnica.
Hermiona zerwała się z fotela i zaczęła łaskotać przyjaciółkę, ale tamta nie chciała nic powiedzieć. W końcu udało jej się czmychnąć przed nią i zanim poszła do dormitorium, rzekła, jeszcze bardziej irytując swoją koleżankę.
-Mam swoje sposoby.
Weszła po długich schodach i zniknęła z punktu widzenia szatynki.
                                                                                    *
                                                                             *
-Bosko, ci znowu się do siebie ślinią- pomyślała Hermiona, siedząc w Wielkiej Sali obok zakochanej pary.
Cieszyła się ze szczęścia przyjaciół, ale to się stawało denerwujące, nawet nie mogła z nimi normalnie porozmawiać, kiedy byli w pobliżu siebie.
Męczyła się nad jedzeniem, więc postanowiła opuścić wcześniej kolacje.
Wyszła na opustoszały korytarz, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Miała na sobie cienką bluzkę z krótkim rękawem i sweterek, a był środek zimy. Zamek nie miał zbyt dobrego ogrzewania.
Usłyszała czyjeś kroki i odruchowo odwróciła się w stronę, z której dobiegał hałas.
Z ciemności wyłonił się wysoki chłopak o platynowych włosach, złapał ją w pasie i przyłożył palec do jej ust.
-Zwariował- pomyślała.
Miała ochotę pisnąć, odskoczyć od niego, ale jego uścisk mimo pozorów, był silny.
Nie wiedziała, jaka reakcja byłaby na miejscu. Powinna się bać? A może być ciekawą co ma zamiar zrobić Malfoy?
Pociągnął ją do jakiegoś kąta. Poczuła, że jej plecy stykają się z lodowatą ścianą.
Czuła się osaczona. Oparł ręce trochę powyżej jej głowy.
Ślizgon szybko oddychał. Był bardzo blisko.
Przybliżył do niej swoją twarz i po chwili jego usta musnęły jej. Całował ją pewnie, tak jakby to było jedyne czego pragnął.
-On chce, żebym myślała, że tak jest.- zdała sobie sprawę, ale czuła się, jakby wrosła w ziemię. Nie mogła się poruszyć, oddalić od niego. Jej zmysły ponownie wyczuły jego piękne perfumy.
- Zostaw mnie.- błagała w myślach.
W końcu się od niej oderwał i chwilę zawiesił na niej swój wzrok. Ta sekunda wydawała się szatynce najdłuższą w jej całym życiu.
-To była moja kolej- szepnął, odepchnął się od muru i szybkim krokiem oddalił się od Hermiony.
Patrzyła, jak jego sylwetka maleje jej oczach. Zniknął za rogiem. Zsunęła się po ścianie i usiadła na ziemi, łapiąc się za głowę. Kiedy minął szok zdała sobie sprawę w co oni zaczynają grać. To nie była bezpieczna zabawa. Z każdym dniem, każdą chwilą, mogli się w sobie zakochać. Przecież to było niemożliwe.
W jej głowie zamajaczyła postać Rona i jego reakcja na zerwanie Ginny i Harry'ego.
Oskarżył ją wtedy o zdradę. Gdyby zrobił to znów- miałby racje. Nie była wobec niego uczciwa. Ale jego też nigdy przy niej nie było...
Kim w ogóle był dla niej Malfoy?
Wrogiem? Nie.
Przyjacielem?
Dobrym przyjacielem?
Co on wyrabia?
Pogrywa z nią. Ale czy ona nie robi tego samego?
Czy nie robi wszystkiego, by go uwieść?
-Jak to paskudnie zabrzmiało. Hermiono, jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw. Od kiedy twoją głowę zajmują takie myśli!-szeptał do niej jej własny rozsądek, który dawno gdzieś zgubiła. Podniosła się z ziemi i szybko skierowała się do Wieży Gryffindoru. Chciała pójść spać, była zmęczona wydarzeniami tego dnia. W sumie cały czas miała wrażenie, jakby to się nie działo. Przecież nie miało prawa! Niestety lub stety zdążyła zauważyć, że wszystko co jej się kiedykolwiek przydarzyło było pozornie niemożliwe. Jako dziecko nie pomyślałaby, że czarodzieje naprawdę istnieją i że ona sama ma magiczne moce. Nie pomyślałaby, że weźmie udział w bitwie między dobrem a złem. Nigdy nie spodziewałaby się, że stanie się kim stała, że zaprzyjaźni się ze ślizgonami...Scenariusze najbardziej skomplikowanych filmów wydawały jej się błahe przy tym co jej się wciąż przydarzało. Przez ten cały mętlik, który zapanował w jej głowie przez pewnego tlenionego blondyna, potknęła się o wysoki próg wejścia do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
-Kurde, serio?- mruknęła niezadowolona i weszła do pomieszczenia pełnego uczniów, którzy wrócili z kolacji. Ujrzała parę znajomych twarzy, ale po prostu przepchała się przez tłum i położyła się do łóżka, pragnąc na chwile wymazać z pamięci stalowe tęczówki i ciepły oddech Dracona.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z kolejny rozdziałem. Mam nadzieję, że podoba wam się i że nie przesadziłam z tempem rozwoju wątku Draco/Hermiona. Mogę tylko powiedzieć, że na pewno nie będzie z nimi przez cały czas tak bajkowo, jak z Blinny, a i tak na ten wątek czekaliście bardzo długo. 
Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny, bo to one motywują do pisania :)

3 komentarze:

  1. no... podoba się, podoba się :) czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie jak zawsze :). Zauważyłam, że lubisz wtrącać elementy rozprawki do swojego opowiadania.. Też to robię i to dość często :). Takie tam 'rozmyśliwania' , kto by się mógł bez nich obyć w życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ona oficjalnie zerwie z Ronem!!!
    Ginny trochę mnie denerwuje, ale to dobrze- fajnie jak postaci wzbudzają emocje

    OdpowiedzUsuń