niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział XXIV- Uczucie, które miało nie wrócić


-Co się tak gapicie?!- warknął Malfoy do tłumu, który zebrał się wokół niego i Hermiony.- Ktoś z was może ma ochotę stracić parę punktów?
Zdziwieni, a także bardzo zszokowani obserwatorzy, dopiero po dłuższej chwili zrozumieli o czym mówi blondyn i zaczęli się powoli rozchodzić, wytykając ich palcami lub rzucając jakieś nieprzyzwoite uwagi.
Szatynka, która wciąż znajdowała się w silnych ramionach Dracona, poczuła, jak waga tego co zrobiła spada na nią nieoczekiwanie. 
Czemu robi takie rzeczy? Dlaczego całuję się ze swoim byłym wrogiem na środku korytarza? Właściwie to nie powinna się na to zgadzać gdziekolwiek się znajdowali, prawda?
Odepchnęła się rękoma od torsu ślizgona, a tamten lekko poluzował uścisk.
Chciała stamtąd uciec, zamknąć się w swoim dormitorium, zakopać pod grubą pierzyną i rozmyślać nad tym co ona wyrabia ze swoim życiem. Niestety to było niemożliwe, bo ani Ginny ani Blaise nie poszli na lekcję tylko tarasowali jej przejście. Od razu porwali pod rękę dwójkę prefektów i zasypali ich tysiącem pytań, na które żadne z nich nie miało ochoty odpowiadać. Jakby chociaż, któreś z nich znało na nie chociaż jedną sensowną odpowiedz!
Chociaż ani Draco ani Hermiona z całą pewnością do tego by się nie przyznali, to od jakiegoś czasu, kiedy znajdowali się niedaleko siebie czuli się, jakby oddziaływał na nich jakiś niewidzialny magnes. W końcu byli w podobnych sytuacjach, oboje samotni, nieradzący sobie do końca z tym co było kiedyś i co jest teraz. Ale przecież zamek był pełen uczniów,z którymi mogliby się spotykać lub chociażby zaprzyjaźnić.
O co, więc właściwie chodziło? Może o to, że znali się tyle lat i trochę nieświadomie wiedzieli o swoich sytuacjach życiowych trochę więcej niż by tego pragnęli?
-Nie no, kochani. Narobiliście większy hałas niż ja z tym rudym osobnikiem.- powiedział Blaise, zerkając ciepło na swoją dziewczynę.
Starsza gryfonka spojrzała się na swoją przyjaciółkę. Wyglądała inaczej niż reszta gapiów. Zdawało się, że to co ujrzała ją usatysfakcjonowało.Może, jednak gdzieś głęboko w jej podśmiadomości czaił się, jednak znak zapytania? 
-Wykluczone- pomyślała Hermiona.- Teraz będą nas traktować, jak parę.
 Granger zaczęła po raz pierwszy bardzo się cieszyć, że ani Potter, ani brat Ginevry nie wrócili do szkoły.
Jakby oni to zobaczyli...
- Merlinie, nie!- wymknęło się szatynce. 
Cała trójka spojrzała się na nią pytająco, a ona tylko machnęła ręką.
-Muszę iść na lekcję. Z drogi!- zakomunikowała, przepychając się między znajomymi.Wtedy między dwójką ślizgonów i Ginny zaszła jakaś telepatyczna rozmowa i zgodnie rzucili się w stronę uciekającej kujonki. Zanim zdążyła choćby odskoczyć, Blaise podniósł ją, łapiąc pod pachami. Draco złapał nogi, którymi wierzgała tak, że prawie kopnęła go w twarz, a Ginny zaczęła ją łaskotać, co było chyba największa torturą.
-Już dobra, dobra! O co wam chodzi!?- krzyknęła tak, że nie zdziwiłaby się, gdyby z jednej z sal wyszedł jakiś nauczyciel.
-Nigdzie nie pójdziesz! Jak się wytłumaczymy z tego spóźnienia? Wszyscy nakablują, że to przez was się spóźnili!- zaprotestował Zabini, kiedy Hermiona już stała obiema nogami na podłodze.
-To co niby proponujesz? Będziemy mieć kolejną nieobecność, nieee...- tłumaczyła mu gorączkowo Hermiona, ale nikt jej nie słuchał. Zresztą, jak zawsze.
-Myślałam, że ci przeszło.-podsumowała młodsza latorośl Weasleyów, mierząc ją wzrokiem.
Zakochana para chyba wreszcie zrozumiała, że od Pani Prefekt nic nie wyciągnie, bo całą uwagę skupiła na arystokracie. Kiedy nie patrzyli szatynka rzuciła się biegiem w stronę drzwi, za którymi znajdowała się sala zaklęć i prędko je otworzyła.
Niech oni opuszczają kolejną lekcję, ale ona NIE MOŻE. Zatrzasnęła je, zamknęła oczy, by pozbierać myśli i po głębokim wdechu odwróciła się w stronę klasy. Spojrzenia każdego ucznia, natychmiast przeniosły się z Profesora Flitcwicka na nią. Usłyszała ciche śmiechy. Wlepiła wzrok w ziemię i przemaszerowała na swoje miejsce.
-Mogę wiedzieć, Panno Granger, co jest pani powodem spóźnienia? Doprawdy nie rozumiem czemu, aż tyle osób nie potrafiło trafić tu na czas...- zwrócił się do niej nauczyciel, zapalczywie kręcąc głową.
Szatynka delikatnie się zarumieniła. Odkąd pamiętała była przykładną uczennicą, a teraz?
Nie to, że sama sprawiła, że huczy o niej cały Hogwart, to jeszcze nie ma logicznego wytłumaczenia, dlaczego nie stawiła się na zaklęciach punktualnie.
-Przynajmniej przyszłam-pomyślała, ale wtedy zupełnie nieoczekiwanie drzwi znowu się otworzyły, wpuszczając do pomieszczenia odrobinę światła. Do środka dostojnym krokiem weszli po kolei Zabini, Ginny i Draco. Hermiona coraz bardziej miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Załamany profesor głośno jęknął i opadł na stare, drewniane krzesło postawione za jego biurkiem.
-Proszę, może macie ochotę poprowadzić lekcję?- zapytał, a jego twarz przybrała kolor dorodnego pomidora.
Nagle ze swojego miejsca wstała niezawodna panna Parkinson i zaoferowała, że pomoże nauczycielowi. Mężczyzna obdarzył ją uśmiechem i pokazał, które zadanie ma rozpisać na tablicy.
Trójka znajomych Hermiony, usiadła po cichu, zajmując wolne miejsca obok. Cieszyła się, że chociaż się nie odzywają.
Do uszu szatynki dobiegł okropny dźwięk, wywołany przez zetknięcie się kredy z tablicą i szybko zapragnęła, żeby jednak panował wokół niej nieznośny gwar. Od razu skierowała swój wzrok w stronę ślizgonki, która jakby wyczuwając na sobie jej wzrok, odwróciła się i obdarzyła ją wrednym uśmieszkiem.
Po plecach gryfonki przeszedł lekki dreszcz. W co ona się wpakowała?
Nigdy wcześniej nie spodziewała się, że będzie się bała tej dziewczyny, ale po tych pogróżkach, które do niej dotarły...Nie czuła się bezpieczna. Ani trochę. Nawet siedząc w tak dużej sali, czuła obawę co ona może jej zrobić. Ta była śmieszna w porównaniu z tą, która towarzyszyła jej podczas Bitwy...
Tylko, że to miał być koniec. Koniec życia w strachu i niepewności. Pamiętała te wszystkie slogany, tytuły w gazetach, kiedy Voldemort został pokonany.
,,Nadchodzą czasy pokoju i nadziei''
,, To my sami pokonaliśmy strach''
Ale okazało się, że to uczucie wciąż jej towarzyszyło. Strach.
Nie wiedziała co ma zrobić. Nie miała żadnych dowodów, że to właśnie Pansy ją zastrasza.
Hermiona była, jednak najmądrzejsza czarownicą od czasów samej Ravenclaw, mało prawdopodobne by się myliła.
Poza tym Parkinson, wcale nie była taka głupia i wiedziała, że bąblówki krwawe należały do Ginny...Domyślała się także, że raczej nie podobało się jej to, że obie zadawały się ze ślizgonami.
Może starczyłoby się od nich odczepić?Tylko, że wtedy zostałaby sama jak palec...A tego chyba nikt nie pragnął.
Może przynajmniej nikogo by nie narażała...
Zdała sobie sprawę, że właściwie nie zapytała się swojej przyjaciółki co jej zrobiła ta wariatka...
Może powinna była to zrobić? Po co, czy gdyby się tego dowiedziała coś by się zmieniło?
Nie wiedziała co było dla niej ważniejsze.
Bezpieczeństwo czy przyjaźń?
Bała się po raz kolejny podejmować taki wybór. 
Dlaczego cały czas była do tego zmuszana?
*
Hermiona jakoś dotrwała do końca lekcji, mimo rozpowiadanej o niej plotki, która niestety była po części prawdom. Podczas zaledwie paru godzin ludzie zdołali utworzyć tyle wersji tej historii, że już sama nie wiedziała, która z nich była tą prawdziwą. Kiedy zmierzała do swojego dormitorium w wieży gryfonów, niespodziewanie usłyszała, że woła ją damski głos. Odwróciła się, a jej oczom ukazała się blondynka w szatach z domieszką szmaragdu, takich jakie nosili uczniowie Domu Węża. Od razu ją rozpoznała.
-Cześć, Daphne.-przywitała się brązowowłosa.
Ślizgonka podeszła do niej bliżej i położyła jej dłoń na ramieniu.
-Niezłe przedstawienie. To z Draconem.- powiedziała, cicho chichocząc.
Hermionie od razu przyszło do głowy, że to dziwne by tak miła osoba miała tak mało przyjaciół, czuła się samotna. Nieśiwadomie polubiła tą dziewczynę i mimo że tylko przypomniała jej o czymś o czym pragnęła zapomnieć, odpowiedziała jej spokojnie:
-Założę się, że znasz tą historię lepiej ode mnie. Cała szkoła papla głupoty.
Dziewczyna machnęła ręką lekceważąco i odrzekła:
-Pogadają i przestaną. Tylko Pansy chodzi taka wkurzona. Uważaj na nią, serio.
Zanim Hermiona zdążyła się o coś więcej zapytać dziewczyna zaczęła się powoli oddalać, pozostawiając za sobą cichy stukot swoich butów o podłogę.
Kiedy prawie doszła do rogu korytarza, niespodziewanie się odwróciła:
-Bym zapomniała- powiedziała pośpiesznie.- Jutro idziesz z nami do Hogsmeade. Ty i Malfoy, może opowiecie nam coś ciekawego.
Puściła oczko gryfonce i zniknęła z jej punktu widzenia.
*
Ciemnoskóry chłopak trzymał za rękę, zgrabną rudowłosą dziewczynę i prowadził ją przez błonia, w tylko sobie znanym kierunku. Dawno się ściemniło i niedługo zaczynała się cisza nocna.
Gdyby przez przypadek trochę dłużej się zagadali i któryś z profesorów przyłapałby ich poza zamkiem o takiej porze, z pewnością nie zastanawiałby się nawet, tylko dał im szlaban.
Kiedy Ginny zaczynała powoli czuć ból w ręce spytała:
-Gdzie ty mnie ciągniesz, baranie?
-Zobaczysz- odpowiedział krótko, zasapany brunet.
W końcu zatrzymali się. Dziewczyna spojrzała się zdziwiona, patrząc na krajobraz przed nią. Nie było w nim nic specjalnego. Nie rozumiała zupełnie o co chodzi chłopakowi. Takie same bezlistne drzewa, jak bliżej zamku, śniegu tyle co kot napłakał...Kiedy Blaise zauważył jej nierozumiejące spojrzenie, uśmiechnął się chytrze i delikatnie obrócił ją w kierunku zamku. Z tego miejsca idealnie było widać cały Hogwart, w którym jasno oświetlone korytarze kontrastowały z ciemnościami za resztą okien. Czubki wież były tak wysoko, że nawet z tej odległości trzeba było bardzo wytężyć wzrok, by je dostrzec. 
Krajobraz, jak z bajki. Z historii, którą żyli na co dzień. Piękno, które otaczało ich przez cały czas. A oni go nie zauważali.
-Szkoda będzie stąd wyjeżdżać- powiedział brunet, niesamowicie blisko jej ucha.
Zachwycona dziewczyna pokiwała stanowczo głową.
Poczuła, że robi jej się chłodno. Wtuliła się w chłopaka, szukając przy nim ciepła, schronienia. W jej głowie znów rozegrało się zdarzenie sprzed sylwestra. Mogła udawać tą twardą, odważną, ale ona też bała się, że może wszystko stracić.
Nie potrafiła sobie wyobrazić, że chłopak miałby ją opuścić, ale z drugiej strony wolałaby dać mu odejść niż wplątywać go w swoje kłopoty. Kiedyś dziwiła się czemu Harry nie chciał dać sobie pomóc w szukaniu horkruksów. Teraz rozumiała. Właśnie dlatego, że bardziej dbał o nią niż o siebie. Zapiekły ją oczy. Zamknęła je, starając się powstrzymać łzy, które napłynęły do nich zupełnie nieproszone.
-Dlaczego tak późno zaczęliśmy rozmawiać?- spytała powoli, a ślizgon objął ją jeszcze mocniej.
-Nie wiem. Wyobraziłabyś sobie wtedy siostrę Rona Weasleya, przyjaciółkę Pottera, jako dziewczynę, któregoś z arystokratycznych ślizgonów? Czas nas zmienił. Sytuacja jest inna.- zaczął wyliczać, a na twarz rudowłosej wypłynął uśmiech.- Mamy więcej wolności. I co najważniejsze...mniej Pottera.
Dziewczyna lekko wyswobodziła się z objęć Blaisa i delikatnie uderzyła go w pierś. Tamten obdarzył ją śmiechem, za który z pewnością wiele dziewczyn oddałoby wszystko co miało. Z pewnością sprzedałyby swoją przyjaciółkę. A ona miała go przy sobie, mimo że nic nie zrobiła...Nie zważając, że powinni iść do zamku jednocześnie podnieśli głowy i zbliżyli swoje usta do siebie. Oboje zatracali się w uczuciu, które towarzyszyło temu pocałunkowi, jakby miało zaraz zniknąć, ale nie przyjmując też, że kiedyś mogłoby przestać istnieć...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szczerze, nie wiem co myślę o tym rozdziale. Sami ocenicie, jak mi wyszedł. Pisząc go przyszedł mi pewien pomysł do głowy, więc chyba jednak mogę uznać, że myśl aby ślęczeć nad tym dzisiaj była sensowna.
Każdy komentarz bardzo się dla mnie liczy, więc jeśli tylko możecie, zostawcie krótką ocenę.


4 komentarze:

  1. podoba mi się :) jak zawsze z resztą :)
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, tak długo mnie nie było i tyle się pozmieniało... na lepsze!
    Aż nie mogę się nadziwić, jak mało tu jest błędów! Szczere gratulacje :D i nie mówię tego ze złośliwością. Jejku, dramione *-* kocham cię za nie. Takie.. słodziutkie ;)
    Rozwiń wątek Luna+Neville <3
    Namieszaj coś w Hogsmeade!
    I przyjmij ode mnie szczere przeprosiny za moją długą nieobecność ;( od teraz się poprawię ;o
    Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu, ale ten rozdział czytało mi się naprawdę ciężko... nie wiem czy jest to kwestia tego, że jestem chora, ale bardzo możliwe.
    Cóż, z pewnością jest dłuższy niż zwykle, i akcja jest coraz bardziej zwarta i sensowna :)
    Oby tak dalej.
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    PS Mogłabyś trochę powiększyć czcionkę ?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się ten rozdział bardzo podoba :) Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń