poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział XVIII- Prześladowane


Ginny nie mogła zmrużyć oka przez całą noc. Miała wrażenie, że widziała jakąś sylwetkę poruszającą się na dworze, wokół jej domu. Nad ranem wstała z łóżka i poszła do łazienki.
Jasne światło poraziło ją w oczy. Podeszła po omacku do umywalki, przemyć twarz.
Wróciła do sypialni, chcąc chociaż się zdrzemnąć. Poczuła, jednak że na jej łóżku coś leży.
Cukierki ze sklepu Georga.
Skąd one się tam wzięły?
To wszystko zaczynało ją przerażać. Czuła się, jakby ktoś obrał ją sobie za ofiarę w jakiejś dziwnej powieści grozy, opowiadającej o jakimś psychopacie bawiącym się kosztem niewinnej 17- latki.
Zaraz.
Niewinnej?
Czy ostatnio przypadkiem nie zrobiła czegoś złego?
Zemsta.
Pansy Parkinson.
Zeszła na dół do kuchni, gotowa jeśli potrzeba stanąć przed dziewczyną ,jak prawdziwa gryfonka.
Poza tym mimo, że nie było to zbyt rozsądne musiała sprawdzić czy ta wariatka się gdzieś nie czai.
Przemierzyła salon nic nie zauważając, następnie otworzyła drzwi do kuchni. Jej spojrzenie przyciągnęła stos kartek leżących na stole. Powoli do nich podeszła, jakby bała się, że zaraz ożyją i się na nią rzucą. 
Na meblu leżał kawałek pergaminu z napisem: Dostaniesz za swoje. Nauczysz się szanować lepszych od siebie. 
Pod spodem leżało parę fotografii. Nie wiedziała skąd dziewczyna mogła je wytrzasnąć.
Ona z Harrym zaśmiewający się czymś.
Ron w stroju od Quiditcha w glorii zwycięstwa.
Jej zdjęcie rodzinne. To wiedziała skąd ma. Po wojnie w gazecie zamieścili je przy artykule o ,, herosach'' Bitwy. 
Na końcu przyjrzała się dwóm ostatnim poruszającym się zdjęciom.
Na jednym była ona i Blaise. Musiało być niedawno zrobione... Zważywszy na to, że siedziała mu na kolanach...Na drugim był wysoki blondyn o tajemniczym uśmiechu, obejmujący jednym ramieniem dziewczynę w krótkiej, widocznie drogiej sukience. Jego towarzyszką była Pansy.
                                                                              *
Zimowe dni były mroźne i krótkie. Zbliżał się sylwester, a Hermiona Granger wciąż nie miała żadnych planów na ten wyjątkowy dzień. Nie miała raczej ochoty na jakąś huczną imprezę, ale nie chciała też zostać sama w domu. 
W przeddzień tej uroczystości zwlekła się niechętnie z łóżka, obudzona przez śpiew ptaków. 
Zeszła po schodach do salonu, przywitała się z rodzicami i po zrobieniu sobie kanapek, usiadła razem z nimi do stołu. Lekko zaspana poczęła powoli rzuć jedzenie. Nie była świadoma, że jej matka przygląda się jej uważnie.
- Szkoda, że przyjechałaś na tak krótko.- wyznała kobieta, a szatynka podniosła natychmiast głowę z nad talerza.
- Zostałabym jeszcze, ale przede mną ostatni semestr szkoły. Po testach pomieszkam tu dłużej.- powiedziała, starając się samą siebie przekonać, że tak będzie.- Też tęskniłam.
Zapanowała między nimi cisza. 
Zanim Hermiona zdążyła się zastanowić czy jest ona naturalna czy sprawia jej dyskomfort, zadzwonił telefon.
Dziewczyna od razu odebrała, ciekawa kto to może być.
- Halo?- spytała trochę sennym głosem.
- Nie myśl, że zapomniałam o tym co mi zrobiliście. Wiem, że to wy.  Zapłacisz mi za to. Tak samo, jak twoi przyjaciele.- odpowiedział jej damski głos.
Po tych słowach kobieta się rozłączyła, a Hermiona bezwiednie upuściła słuchawkę.
Kto to mógł być?
Gryfonce od razu przyszła do głowy Pansy. Może to był jej głos? W końcu kiedy się rozmawia przez telefon różni się on od słyszanego na żywo. Nie, dziewczyna miała zupełnie inną barwę. Mogła, jednak zrobić to samo co oni, gdy wycieli jej ten kawał. Zmodyfikować głos. Ale telefon.. Czy Parkinson nie brzydziłaby się takiego mugolskiego przedmiotu?
Usłyszała krzyki swoich rodziców, mówiące jej żeby się odsunęła od ściany, ale nie zdążyła ich posłuchać. 
Przez szybę wleciało do pomieszczenia mnóstwo sów i... chochlików kornwalijskich, tłukąc szkło na małe kawałeczki. Maleńkie odłamki przeleciały obok niej, boleśnie kalecząc jej ciało.

                                                                             *
Hermiona obudziła się na kanapie. Wokół niej było pełno miękkich poduszek. Powoli zaczynała sobie przypominać co się stało. Od tego wszystkiego rozbolała ja głowa. Spróbowała się podnieść, ale usłyszała głos swojego taty.
- Leż, uparciuchu. Jesteś trochę obolała. Rany ci zdezynfekowaliśmy i opatrzyliśmy- powiedział, patrząc się na nią troskliwie.- Przyszła do ciebie twoja przyjaciółka Ginny, akurat po tym jak straciłaś przytomność. 
Pomogła nam z tymi stworzeniami.
Szatynka spojrzała się na zegarek stojący na komodzie przy ścianie.
Był nowy dzień. Na dworze było jeszcze ciemno, ale zaczęła się następna doba.
Sylwester.
Dzięki Pansy oprócz niesamowitych wrażeń i chwilowych pamiątek na ciele, zapewne straci okazje do świętowania.
Wspaniale.
Ktoś zadzwonił do drzwi i jej rodzic znikł w przedpokoju. Po chwili wrócił razem z jej najlepszą przyjaciółką. 
Uśmiechała się, ale z jej oczu można było wyczytać smutek i... strach?
-Może przydarzyło jej się coś podobnego?- obawiała się Granger, przyglądając się uważnie rudowłosej.
- Cześć- powiedziała, nie wspominając nic o swoich obawach albo o zdarzeniach z wczorajszego poranka.
- Hej.
Najmłodsza latorośl Weasleyów uśmiechnęła się chytrze, gdy już zostały same i wyciągnęła spod płaszcza szampana. Postawiła go na stole, a z torebki wyjęła przekąski. 
- Nie dam ci zmarnować tego dnia. 
- A Blaise?- spytała Granger, wyciągając się na sofie.
- Wpadnie potem z Draconem. Nie martw się, ja wszystko przygotuje, a ty odpocznij.- powiedziała radośnie, jednak starsza przyjaciółka wciąż widziała w jej oczach dziwny błysk. Nawet poruszała się mniej pewnie.
Ruda stanęła w miejscu, przeczesała palcami włosy, rozglądając się po pomieszczeniu, aż nagle usiadła na podłodze przy Hermionie.
- Ja...Ja nie wiem czy powinnam ich była zapraszać. Narażać nas wszystkich.
Wtedy zrozumiała, że nie tylko ona była nękana przez Pansy. Poczuła nienawiść do tej ślizgonki.
Ją mogła dręczyć, ale jej przyjaciele to już co innego. Będzie musiała coś wymyślić. Tylko co?
Z Harry'm i  Ronem zawsze wychodzili jakoś z każdej opresji. Tylko, że nie było już czegoś takiego jak Złota Trójca. Ich przyjaźń zanikła. Mimo, że Ron wciąż był jej chłopakiem, a Harry ciągle przyjacielem, to coś między nimi pękło. Zmieniło się bezpowrotnie.
- Nie martw się. Od czego mamy czary ochronne?- odpowiedziała szatynka, tuląc drżącą przyjaciółkę.
- A ty? Dobrze się czujesz?
- Teraz o wiele lepiej. Przyszłaś do mnie.
                                                                                       *
 Wieczorem wszystko było gotowe. Dom był uprzątnięty i zabezpieczony zaklęciami, przekąski przygotowane, muzyka gotowa...
Rodzice Hermiony poszli do jakiejś restauracji ze starymi znajomymi, z którymi odnowili kontakty po odzyskaniu pamięci. Dziewczynom pozostało tylko wystroić się na imprezę.
Wtedy panna Granger zdała sobie sprawę, że nie ma żadnej sukienki. Z tej opresji uratowała ją Ginevra, która jak się okazało wszystko co potrzebne przyniosła w swojej torebce. Szatynka uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że jej koleżanka używa jej pomysłów.
Ginny założyła szmaragdową sukienkę na ramiączka, sięgającą aż do ziemi. Tkanina była zwiewna i świetnie leżała na zgrabnej dziewczynie.
Weasley pamiętała o tym, że Hermiona będzie musiała założyć coś co zasłoni pamiątki po zemście ciemnowłosej ślizgonki. Dała jej białą sukienkę z długimi rękawami i czarne rajstopy.
Obie założyły wysokie buty, żeby nie czuły się niskie przy chłopakach.
Zrobiły sobie wieczorowy makijaż i eleganckie fryzury.
Po jakimś czasie były gotowe na zabawę.
Kiedy Hermiona patrzyła na swe odbicie w lustrze, zdała sobie sprawę, że Ron nigdzie jej nie zaprosił.
Pewnie spędza wieczór z kumplami.
Czemu ona ciągnie ten związek?
Nawet nie wiedział nic o zdarzeniu z poprzedniego dnia.
Z zamyślenie wyrwał ją dźwięk dzwonka od drzwi.
To oznaczało tylko jedno.
Blaise Zabini i Draco Malfoy przybyli narobić jeszcze większe zamieszanie w ich życiu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------.
Mam nadzieję, że podobał wam się obrót wydarzeń w tym rozdziale. Nie wiem, jak to wyszło. Trochę improwizowałam, przyznam się. Nie przypuszczałam, że to się tak potoczy. Dziękuję wszystkim, którzy rzetelnie komentują. Proszę każdego kto to czyta o zostawienie opinii :))

9 komentarzy:

  1. Super rozdział!!! Z tymi pogróżkami miałaś świetny pomysł :) Draco i Blaise mogliby teraz chronić nasze gryfonki :D
    Z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, dlaczego, ale już mnie troche Dramione zaczyna nudzic ;/ moze dlatego ze pelno tego parringu na blogach, niewykluczone, ale twoj rozdzial mi sie podoba ;) jednak nadal zachecam Cie do napisania czegos wlasnego ;) oczywiscie Twoje Dramione czytac bede nadal, bo mi sie podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc mnie też, ale pociągnę to do końca. Miło mi, że ci się podoba :))

      Usuń
  3. świetny blog :) szkoda, że wcześniej tutaj nie trafiłam :(
    ciekawie piszesz :)

    Zapraszam na bloga o aktorce, która zagrała Hermionę w filmowej ekranizacji - blog o Emmie Watson. :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm.. mam wrażenie, że akcja rozpędziła się w zbyt szybkim tempie oraz czasie. Do tego, rozdział krótki. Niemniej, ciekawi mnie jak się potoczy Sylwester i co wymyślisz :)
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny wpis, i szkoda mi Hermionki :(.

    OdpowiedzUsuń
  6. smutny ten rozdział- to, że "zmieniło się bezpowrotnie" coś u Złotej Trójki przybija ....

    OdpowiedzUsuń