środa, 30 października 2013

Rozdział XII- Malfoy musi się zmienić

Czuł smak jej ust. Rozpływał się. Było mu tak dobrze..Nagle w przebłysku jakichś resztek świadomości, którą tracił przy tej dziewczynie przypomniał sobie coś ważnego.
-Gdzie jest Draco?-pomyślał Zabini, który nie widział go przez całą imprezę. Z żalem przeprosił Ginny i zaczął szukać przyjaciela. Miał dziwne przeczucie... jakby jakiś instynkt mówił mu, że znów wpakował się w jakieś tarapaty. Nie było go nigdzie w pokoju wspólnym. Pytał parę osób czy go nie widzieli, ale nie wiedzieli, gdzie się podział ślizgon albo nie chcieli mu powiedzieć. To by było takie typowe dla uczniów Domu Węża...
Skierował się długim korytarzem ku dormitorium, które dzielił z Draconem i Theodorem. Z trzaskiem otworzył drzwi. To co tam zobaczył, sprawiło, że stanął jak wryty.
Draco leżał na swoim łóżku, a w jego stronę zmierzała Pansy, powoli zdejmując z siebie kolejne warstwy ubrania.
Na szczęście szybko się otrząsnął.
-Co ty wyrabiasz!?- wrzasnął, popychając dziewczynę, czego zazwyczaj nie robił, nie zależnie od tego jak bardzo, któraś zaszła mu za skórę.-On jest pijany!
Spojrzał się na Dracona, który najwidoczniej nie był do końca pewien gdzie jest i co robi.
Nie myślał trzeżwo.
On i Parkinson?
Może byłoby  możliwe, że się w sobie zakochali  parę lat temu, gdy Pansy nie była jeszcze taką jędzą. W czasie wojny jej wredne, złośliwe i aroganckie cechy charaktery jeszcze bardziej się uwidoczniły..
W każdym pękło coś po bitwie...
Po za tym Draco nigdy nie traktował jej poważnie i to chyba ją najbardziej bolało.
Świadomość, że nigdy nie będzie jej.
-No i mamy skutki- pomyślał brunet.
-Co mnie to obchodzi?!- odpowiedziała mu dziewczyna prowokacyjnie uśmiechając się do niego, ostentacyjnie oblizując wargi... Wyczuł odór alkoholu zmieszany z duszącymi perfumami.
-Wynocha!- wypchnął ją za drzwi, rzucając jej błyszczący top, który został na podłodze pokoju.
-Znikaj mi z oczu! Póki nad sobą panuję!
Dziewczyna ujrzawszy furię w jego oczach szybko poszła do dormitorium dziewcząt.
Zabini trzasnął drzwiami, prawie wyrywając je z futryny.
-Cholerna Parkinson!- przeklął, patrząc jak blondyn nieprzytomnie wpatruje się w sufit.
- Wygląda, jakby czymś go nafaszerowała...- przemknęło mu przez myśli jeszcze bardziej psując już beznadziejny humor.
-Stary, czy ty musisz być taki głupi?
Malfoy wymruczał coś średnio zrozumiałego.
-Wypij to.
Blondyn myśląc, że to kolejna porcja Whiskey wyciągnął łapczywie ręce po małą buteleczkę...
I po chwili zasnął.
                                                                                   *
Obudził się z okropnym bólem głowy. W ustach czuł nieświeży posmak. Czuł, że jego ciałem wstrząsają lekkie dreszcze. Był w swoim dormitorium. Nie wiedział co się dzieje. Czy to bardzo źle?
-Musimy sobie poważnie porozmawiać.- do jego uszu doszedł głos przyjaciela, sprawiając, że głowa zaczęła go boleć jeszcze bardziej.
-Co się stało?- spytał chłopak, podnosząc się do pozycji siedzącej, czego szybko pożałował.
-Szczerze? Dopadła cię Parkinson i...
-Nie kończ. - przerwał mu blondyn- Nic nie widziałeś nic nie słyszałeś. Ta sytuacja nigdy nie miała miejsca,
-Draco!- krzyknął Blaise za chłopakiem, ale tamten już zniknął za drzwiami łazienki.
                                                                                     *
Ginny była szczęśliwa, że spędziła z Blasem wieczór, ale bała się o Dracona. Blaise opowiedział jej o wszystkim, chociaż blondyn mu tego zabronił. Ona oczywiście podzielała się swoimi obawami z Hermioną, która wysłuchała jej z lekkim przerażeniem wymalowanym w jej ciepłych, brązowych oczach.
-Wiesz, nie zazdroszczę sytuacji...No, ale co mu odbiło?!
-Nie mam pojęcia.- odpowiedziała Ginny.
Szły w kierunku Wielkiej Sali na niedzielne śniadanie. Po drodze spotkały Blaisa, który przytulił obie dziewczyny i dołączył do nich.
Usiedli przy stole Slytherinu, a ich głównym tematem był ślizgon, wciąż nieobecny na posiłku.
-Ja nie zostawię tak tej Parkinson!- warknął Blaise, atakując widelcem jajecznice.
-Zostaw to mi. Z chęcią pokażę jej, gdzie jej miejsce. Herm, pomożesz?
Gryfonka po chwili zastanowienia postanowiła, że da swój wkład w ten plan, bo Parkinson też parę razy zaszła jej za skórę. A poza tym było jej żal Dracona...
Naprawdę go polubiła.
Ich spojrzenia skierowały się ku ogromnym drzwiom, które właśnie przekraczał wspominany przed chwilą ślizgon.
-O wilku mowa.- odezwał się Zabini, po raz pierwszy w ciągu pobytu w Wielkiej Sali, odwracając wzrok od jedzenia ( którego wcale nie jadł).
Blondyn, jak gdyby nigdy nic, przeszedł przez całe pomieszczenie, starannie maskując złe samopoczucie.
Miał na sobie błękitną koszulę i jasne dżinsowe spodnie. Na nogach miał zwykłe czarne trampki za kostkę.
Jego włosy były rozczochrane, co zazwyczaj mu się nie zdarzało. Dodawało mu to chłopięcego uroku i od razu wyglądał na bardziej pozytywnego człowieka. Nawet jeśli nim nie był.
Spojrzenia większości dziewczyn były skierowane w jego stronę. Nawet tych z Gryffindoru.
Był kapitanem drużyny ślizgonów, zwycięzcą wczorajszego meczu. No i pozostawał jego nadzwyczajny urok osobisty.
Zajął wolne miejsce obok Hermiony, spodziewając się krzyków i pretensji ( no bo przecież Zabini nie potrafi trzymać języka za zębami, szczególnie przy swojej dziewczynie), napotkał jednak głuchą ciszę.
Żaden z trójki znajomych nic nie mówił. Hermiona udawała, że jest bardzo zajęta jedzeniem i czytaniem książki, która leżała obok niej na stole. Ginny starała się zachowywać po prostu zwyczajnie, tylko po Blaisie było widać, że jest bliski wybuchu.
Wiedział, że źle postąpił poprzedniego wieczoru- upijając się. To nie był pierwszy raz, kiedy na imrezach urywała mu się taśma. Tylko tym razem zrobił to z beznadziejnej desperacji.
I musiała się napatoczyć ta Parkinson...
Draco postanowił sobie, że jak tylko ją zobaczy wygarnie jej wszystko co o niej myśli, tak że nie będzie chciała już się do niego nigdy odzywać.
Czego ona od niego chciała?
A może też była całkiem pijana?
Zawsze była trochę uciążliwa, ale nigdy by jej nie podejrzewał o wykorzystanie takiej sytuacji.
W końcu czasami była w porządku...
Hermiona, Ginny i Blaise wciąż nic nie mówili.
Może brunet nic nie powiedział dziewczynom o zajściu na imprezie i tylko oni o tym wiedzą?
Jego resztki nadziei prysły po zaledwie sekundzie.
-Czemu ty to zrobiłeś?- wyparowała Hermiona, do tej pory wyglądająca na spokojną. Tym większe było zdziwienie Dracona.-Wygrałeś mecz! Nie chciałeś świętować z innymi?
-Spokojnie, Granger. Nic się nie stało.- odpowiedział zdawkowym tonem.- I czemu w ogóle cię to tak interesuje?
-Nie uważasz, że powinieneś się zmienić!? Dostałeś od nas drugą szansę. Ode mnie i od Ginny. Blaise ufa ci mimo wszystko.- zmierzyła chłopaka wzrokiem i wstała, zabierając ze sobą swoją książkę.- Przemyśl to, Malfoy.
Wszyscy patrzyli na znikającą sylwetkę szatynki, myśląc nad jej słowami. Były przepełnione bolesną prawdą.
Malfoy musiał się w końcu zmienić.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie zepsułam nic i wam się podoba. Oczywiście wszystkie rady i krytykę przyjmuję otwarcie- ona także pomaga mi w pisaniu. Dodałam muzykę, jak zapewne zauważyliście :)
Zapraszam też na mój blog o Scorose :) Proszę pokażcie, że jesteście i zostawcie mi komentarz- byłabym wdzięczna :))











środa, 23 października 2013

Rozdział XI- Mecz


,, (...) Life can be unkind
   But only sometimes
   You're giving up before you start...
   
And all you never say is that you love me so
   All I''ll never know is if you want me
   If only i could look into your mind
   maybe then I'd find a sign
   Of all I want to hear you say to me. ''

- Birdy ,, All you never say''



Tydzień po wyjeździe Harrego i Rona, nadszedł oczekiwany przez wszystkich mecz Quiditcha. Draco Malfoy pewnym krokiem, z wysoko uniesioną głową wmaszerował do Wielkiej Sali. W środku jednak czuł zwątpienie i strach. Nigdy nie dałby po sobie poznać, że nie jest pewny swojej wygranej. Obie drużyny zacięcie dyskutowały przy swoich stołach. Część uczniów obstawiała zakłady albo pokazywała kolegom swoje transparenty z napisami takimi, jak: ,,Ślizgoni górą'', ,,Puchar dla Slytherinu'', ale też ,,Ravenclaw mistrzem, ślizgoni przegranymi''. Na widok tych drugich trochę poszarzał na twarzy. To był jego ostatni rok.
Nareszcie był kapitanem drużyny, po tym jak jego poprzednik nie wrócił do szkoły po Bitwie. Musiał zdobyć puchar. A start do niego chciał mieć zapewniony już od pierwszego meczu. Usiadł przy stole Slytherinu obok Blaisa, który w tym roku, trochę dzięki Draconowi, a głównie dzięki własnemu talentowi, został ścigającym. Poczuł,że jego przyjaciel klepie go pokrzepiająco po plecach i zauważył, że kończy on już jeść swój posiłek.
-Stary, pośpiesz się. Musisz strzelić jakąś wzniosłą gadkę.-powiedział brunet, wstając z miejsca. Obdarzył go szerokim uśmiechem i pośpiesznie wyszedł z sali.
-I zostałem sam.-pomyślał blondyn.
Dłubał w jedzeniu, ale nie był specjalnie głodny. Podniósł wzrok znad talerza, a jego spojrzenie ponownie skierowało się w stronę stoliku krukonów. Jego oczy o stalowych tęczówkach napotkały podobne do jego, ale z nutką ciepła srebrzyste oczy Luny. Wtedy poczuł się jeszcze gorzej. Przecież ona będzie kibicować swojemu domowi... Czemu w ogóle zależało mu, by go dopingowała? W jego głowie, wciąż majaczyło wspomnienie lekcji zielarstwa, przechadzki przerwanej przez Parkinson...Zdał sobie sprawę, jak dawno nie słyszał rozmarzonego głosu blondyni. Jej zawsze miłych słów, pełnych wiary w innych ludzi.
Co się z nim działo? Zdawał sobie sprawę, że uczucie, którym daży tą krukonkę to coś zupełnie dla niego nowego. Dziewczyny podobały mu się, te z którymi się zadawał zazwyczaj były sztuczne i puste.
Ginny i Hermionę traktował po przyjacielsku, nigdy nie spojrzał na żadną z nich w taki sposób w jak patrzył na nią... A one tez były jego kompletnym przeciwieństwem.
A więc co było takiego w Lunie?
Przecież nie tylko ona go rozumiała.
Nie tylko ona mu wybaczyła.
On chciał tylko jej...
Nie. On chciał, żeby to uczucie znikło, a najlepiej nigdy się nie pojawiło.
 Wyszedł z sali i skierował się na błonia. Dotarł do boiska i szybkim krokiem wszedł do szatni. Wszyscy byli już przebrani. Narzucił na siebie szatę do grania w jaskrawo zielonym kolorze i założył ochraniacze.
W szatni panowała cisza.
-Krukoni ćwiczyli. tak samo zawzięcie jak my. Teraz możemy ich zaskoczyć tylko taktyką i talentem. Jesteśmy drużyną domu Slytherina i wygramy mecz. Mam rację?- starał się zmotywować drużynę.
Usłyszał krzyki aprobaty. Było dobrze.
-Co powiedziałem?!-krzyknął, wchodząc na ławkę i spoglądając na zawodników.
-Wygramy!-powtórzyli zgodnie.
To słowo rozbrzmiewało echem po pomieszczeniu dodając Draconowi odwagi, której mu brakowało.
                                                                                  *
-Witamy na meczu Ravenclaw vs. Slytherin!-rozległ się głos Seamusa Finnigana, nowego komentatora rozgrywek-Obie drużyny właśnie wychodzą na boisko. Przywitajmy ich brawami!
Malfoy kroczył na czele drużyny w stronę pani Hootch. Zanim uścisnął rękę kapitana Ravenclawu, spojrzał na trybuny. Ujrzał Hermionę i Ginny, które machały do niego ręką. Uśmiech zabłąkał się na jego ustach. Jego spojrzenie nieświadomie skierowało się ku jasnowłosej istocie w przebraniu przypominającym orła.
-Co ona na siebie włożyła-pomyślał, powstrzymując śmiech- W sumie wygląda uroczo.. Merlinie! O czym ja myślę...
Potrząsnął głową, odganiając wszystkie problemy nie związane z Quiditchem.
-Uścisk rąk kapitanów. Złoty znicz wzleciał w powietrze, a wraz z nim reszta piłek. Gra się rozpoczęła.
-rozbrzmiał głos Seamusa Finnigana, wywołując wiwaty kibiców z każdej strony boiska. Malfoy sprawnym ruchem wskoczył na miotłę i wzbił się w powietrze. Zimne powietrze mroziło jego skórę, a wokół niego rozgorzała prawdziwa walka. Ze wszystkich stron śmigały tłuczki, kafle i zawodnicy o niebieskich i zielonych szatach. Draco rozglądał się w poszukiwaniu znicza, jednak bezskutecznie. Zauważył jak jeden z pałkarzy strzela gola i Slytherin zdobywa 10 punktów. Wynik wynosił 50 do 30 dla uczniów domu węża, gdy nagle zauważył złoty punkt za głową szukającej Ravenclawu, wypatrującej go przed sobą.
Znicz wzleciał wyżej i Draco szybko pomknął w jego stronę, odpychając oniemiałą dziewczynę. Coż, to była brutalna gra. Gonił za zniczem, a w jego uszach dudnił głos komentatora:
-Ślizgoni dostają łomot jest 90 do 60 dla krukonów. Draco Malfoy goni znicza...
Dzieliły go centymetry. Poczuł, że ktoś go spycha, oddalając go od drogi do zwycięstwa. Odwdzięczył się tym samym. Mocniej. Usłyszał cichy pisk dziewczyny, która wciąż się nie poddawała i robiła wszystko, by ślizgoni nie wygrali meczu. Wyciągnął swoje długie ręce. Jeszcze trochę...
Kafel mknął w jego stronę... Uderzył go w ramię, ale on wciąż trzymał się kurczowo miotły. Nie czuł bólu. Ważna była tylko ta złota piłeczka.
Pochylił się na miotle i dosięgnął znicza.
-Slytherin wygrywa!
Rozległa się fala oklasków, ktoś wziął go na ramiona, do Blaisa podbiegła Ginny, a on wpił się w jej usta. Ręka bruneta powędrował do jej rudych włosów, a Draconowi zebrało się na wymioty. Choć tak naprawdę właśnie tego im zazdrościł.
                                                                                 *
Wiwatujący tłum zabrał go prosto do pokoju wspólnego ślizgonów. Dziękując za wszystko skierował się na górę z mienić ubrania i posmarować czymś stłuczenie. Dobrze, że kafel nie leciał aż tak szybko...
Zdjął koszulkę i ujrzał na ramieniu paskudnego siniaka. Nagle jakby na zawołanie poczuł, że ból przeszywa jego kości. Posmarował specyfikiem skazę na jego bladej skórze i poczuł ulgę. Wyjął z kufra ciemną koszulę i dżinsy. Przebrany zszedł na dół. W pokoju wspólnym ze wszystkich stron rozbrzmiewała muzyka, jakby dochodziła znikąd. Wszyscy pili, tańczyli...
Całe pomieszczenie było pełne było pełne zielonych dekoracji, plakatów z podziękowaniami dla kapitana...
Odniósł sukces, a nie czuł satysfakcji. Nie tego pragnął.
Dziewczyny wyciągały ku niemu ręce, ale on nie chciał z nimi rozmawiać, nie chciał z nimi tańczyć.
Sięgnął po pierwszą szklankę Ognistej.
Poczuł jak płyn ogrzewa jego ciało.
O, Blaise całuje się z Ginny?
Jak miło! Druga szklaneczka!
Myśli kłębiły się w jego głowie i chciał się ich pozbyć. Co on miał? Przyjaciela, który nie miał dla niego czasu? Ojca siedzącego w Azkabanie? Miłość do dziewczyny, z którą nigdy nie będzie? Marne pieniądze, sławę, a gdzie było jego szczęście. Chwile sprzed tygodnia wydawały mu się coraz odleglejsze z każdą kolejną porcją alkoholu. Poczuł, że ktoś go obejmuje.  I wtedy przestał już o niczym myśleć, a także cokolwiek pamiętać.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam i podoba się wam :)
Wszelkie komentarze miło widziane- proszę was pokażcie, że jesteście.
Chciałam też polecić wam świetnego bloga C.C.Clouds. http://mybooksmylife.blog.pl/
Jest tam genialne opowiadanie i oceny wielu książek- myślę, że warto zajrzeć :)

                                                                                          
                                                                                   


piątek, 18 października 2013

Rozdział X-Zamknięty rozdział


Czwórka znajomych z trudem zdążyła obudzić się przed końcem śniadania. Dziewczyny nie miały już czasu na pójście do swojego dormitorium znajdującego się  w wieży gryfonów, żeby się przebrać. Musiały, jednak uczesać czymś swoje potargane przez noc włosy. Nagle Hermiona wpadła na pomysł przetransmutowania perfum Malfoya w szczotkę. Draco widząc co zrobiła gryfonka momentalnie zbladł i posłał dziewczynie najbardziej mrożące krew w żyłach spojrzenie na jakie było go stać.
-Granger! To były moje ulubione!-skarżył się chłopak.
Hermiona zachichotała cicho, na widok zdenerwowania wymalowanego na twarzy ślizgona.
-Kupisz sobie drugie. W końcu nazywasz się Malfoy. O ile cie jeszcze nie wydziedziczyli, bo ja bym to zrobiła od razu.-podpuszczała chłopaka czesząc swoje brązowe włosy.
Pamiętała,jak wyglądały one w pierwszej klasie. Teraz przy odrobinie wiedzy o eliksirach potrafiła je trochę okiełznać.
-Nikt nie będzie niszczył moich rzeczy, a potem ze mnie kpił!- użalał się dalej blondyn, wiążąc w pośpiechu swój krawat.
Szatynka spostrzegła, że Ginny podchodzi do Blaisa i wiąże jego.Wyglądali ze sobą tak uroczo. Panna Granger bardzo cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki, ale wciąż nie zapominała, że w Wielkiej Sali, gdzieś przy stoliku gryfonów siedzi Harry ze zranionymi uczuciami, złamanym sercem.
-Granger, nie masz ochoty mi pomóc?-dobiegł do niej rozbawiony głos blondyna, najwidoczniej obserwującego jak stoi bezczynie na środku pokoju wspólnego.
Wtedy uświadomiła sobie ilu uczniów musiało tędy przechodzić, podczas gdy oni jeszcze spali.
Na samą myśl zrobiło jej się słabo.
-Pieprz się Malfoy!- odpowiedziała wystawiając język.
-Jestem tak wspaniały, że czemu nie? Jak myślisz można wziąć ślub ze samym sobą, co Granger?
Dziewczyna prawie rozpłakała się ze śmiechu.Po chwili dołączył do niej Malfoy, którego prawdopodobnie bawiło zachowanie gryfonki. Pozostała dwójka patrzyła na nich, jak na wariatów.
Weasley odchrząknęła chcąc przerwać tą dziecinadę i zdążyć na posiłek.
-Idziemy?- spytała.
Na te słowa oboje przywrócili się do porządku i blondyn, jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia.
                                                                            *
Ginny weszła do Wielkie Sali z zamiarem towarzyszenia Blaisowi przy stole ślizgonów. Zanim jednak przy nim usiadła, jej spojrzenie skierowało się w stronę stołu gryfonów, przy którym siedział Ron i Harry. Jej brat wciąż mierzył ją nienawistnym wzrokiem, natomiast Harry wyglądał na bardzo przybitego. Rudowłosa z natury była osobą odważną i silną, ale także bardzo czułą na uczucia innych. Zrobiło jej się żal chłopaka. Kiedyś był dla niej kimś wyjątkowo ważnym, należała mu się krótka rozmowa. Rzuciła przepraszające spojrzenie Zabiniemu i skierowała się w stronę Harry'ego. Dotknęła jego ramienia i spytała cicho:
-Możemy porozmawiać?- chłopak natychmiast strącił jej rękę, jednak skinął twierdząco głową.
Wyszli na błonia. Na dworzu było dość ciepło, jak na listopadowy poranek. Ginny zarzuciła na siebie sweter, który wyciągnęła ze swojej torby i przypomniała sobie jak robił to kiedyś Harry.
Wiedziała, jednak, że to już była przeszłość. Nie kochała go. Szanowała, lubiła, była mu wdzięczna, ale to nie było już to samo. Może czas, a może bliższe poznanie Zabiniego sprawiło, że coś między nimi pękło.
Znikło i nigdy już nie powróci. Te wszystkie słowa, uśmiechy, spotkania były dla niej serią odległych wspomnień. Tak jak Hogwart został zniszczony i odbudowany, mimo że wyglądał tak samo zmienił się na zawsze. To samo tyczyło się Ginny. Potrzebowała nowego początku, chciała czuć, że żyje. Rudowłosą przeszedł dreszcz. Nie wiedziała czy to przez panującą na dworze temperaturę, czy przez wizję rozmowy z jej byłym chłopakiem.
-Harry-zaczęła przełamując panującą między nimi ciszę- Wiem, że jesteś smutny, ale nie mogę cię okłamywać. Kocham kogoś innego.
Spojrzała się w kiedyś dla niej najsłodsze oczy na całym świecie. Te zielone tęczowi, które tak kochała.
Były przepełnione usilnie skrywanym bólem i urazą.
-Ja wciąż czuję to samo.-wyznał łamiącym się lekko głosem.
Dziewczyna rozumiała jego ból. Przez tyle lat czuła coś do niego, a on nawet nie poświęcał jej czasu.
Jej oczy zaszkliły się na moment, by następnie wrócić do normy. Przybrała najbardziej pokrzepiający uśmiech, na jaki było ją stać.
-Zapomnisz. Znajdziesz sobie kogoś, a ja będę tylko siostrą twojego kumpla, koleżanką ze szkoły. -próbowała pocieszyć chłopaka.
-Powinienem wrócić..-zaczął Potter, lecz dziewczyna przerwała mu w pół zdania.
-To nie twoja wina. Nawet nie moja. Nie mam wpływu na swoje uczucia, jestem tylko człowiekiem.
Życie to ironia. Pragniesz czegoś czego nie możesz mieć, a gdy to dostajesz przestajesz tego chcieć. Twa błędne koło, dopóki nie wydarzy się coś co sprawi, że rzeczywistość zacznie zaskakiwać cię każdego dnia na nowo. Ginny miała tylko nadzieję, że Harry znajdzie dziewczynę, która doceni to jaki jest, a nie jego osiągnięcia i pieniądze. Osobę, która zobaczy w nim tyle piękna ile potrafił ujrzeć Harry w ludziach, których kochał.
-Ginny?- z zamyśleń wyrwał ją głos Wybrańca.Odwróciła się w jego stronę. Chłopak zbliżył się do niej, a jego usta na sekundę musnęły jej.
-Dziękuję za wszystko.-szepnął.
Rudowłosa zamknęła oczy, a gdy je otworzyła już go przy niej nie było.
To był dla niej zamknięty rozdział.
                                                                           *
-I jak? -spytał Zabini, kiedy jego dziewczyna wparowała do biblioteki i usiadła obok niego na krześle.
Popatrzyła się na ślizgona, tak różniącego się od Pottera. Ciemne, brązowe oczy, głęboko skrywające ciepło i troskę, zamiast tajemniczych zielonych. Inna karnacja, rysy twarzy,sylwetka, zachowanie. Przed nią siedział chłopak, przy którym czuła się jak w domu. Chciała poczuć jego ramiona wokół siebie, jego odurzające perfumy,usłyszeć słowa pocieszenia.
-Przytul mnie. Chcę wiedzieć, że dobrze zrobiłam.-powiedziała cicho nie spuszczając z niego wzroku.
Chłopak objął ją mocno, a ona wtuliła się w jego tors.
-Już dobrze, kochanie. Jestem tutaj. Kocham cię.
Dziewczyna wiedziała, jak trudne były dla niego takie wyznania.
Kochała go. kochała tak jak nigdy wcześniej by nie pomyślała, że może po dwóch miesiącach bliższej znajomości.
Nie wiedziała czemu, jak... To uczucie po prostu wkradało się do jej serca za każdym razem, gdy go widziała lub o nim myślała. Czuła motylki w brzuchu, a wszystkie jej troski momentalnie znikały. Co z tego, że był ślizgonem, co z tego, że ludzie gadali? Oni zawsze plotkowali i nigdy nie przestaną. Na pewno nie miała zamiaru go stracić przez zazdrość innych.
-Ja ciebie też kocham-usiadła na jego kolanach , wpiła się w jego usta i poczuła się taka szczęśliwa. Jakby wreszcie miała wszystko czego potrzebuje. Wiedziała, że muszą to skończyć. Byli w bibliotece, niedługo zaczynały się lekcję, ale nie to było wtedy ważne. Liczyło się tylko to, że był tam,  przy niej i choć próbowała nie potrafiła sobie przypomnieć jak radziła sobie bez niego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z nowym rozdziałem. Wiem, że na razie mało Dramione w tym opowiadaniu, ale parę rzeczy musi się najpierw wydarzyć za nim dojdzie do czegoś między tą dwójką. Mam nadzieję, że wam się podobało, naprawdę staram się poprawić styl i pisać dłuższe rozdziały. Proszę o komentarze, bo to one najbardziej motywują do pisania :)


czwartek, 10 października 2013

Rozdział IX-Kryjówka


Ciemnoskóry, wysoki chłopak prowadził przez lochy rudowłosą dziewczynę, mocno ciągnąc ją za rękę.
Ginny była pełna sprzecznych uczuć. Z jednej strony był zdenerwowana, zła i zawstydzona  z powodu zajścia w Wielkiej sali, a z drugiej czuła narastającą fale podniecenia i radości. Wiedziała, że sposób w jaki działa na nią ślizgon może być dla niej zgubny. Bała się. Zerwała z Harrym, z Ronem też nie jest w najlepszych kontaktach... Ośmieszył ją na oczach całej szkoły!
Teraz dopiero zaczną się ciekawe plotki- pomyślała gryfonka, gdy jej nowy chłopak zatrzymał się przed wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu.
W tamtym momencie zmarkotniała jeszcze bardziej, o ile było to możliwe u tak pogodnej dziewczyny jak ona, Zaczęła się powoli wycofywać, jednak poczuła, że Blaise ściska jej rękę.
Muszę pobyć sama-powtarzała sobie w myślach, jakby licząc na to, że chłopak potrafi legilimencję-
Zostaw mnie proszę.
Ślizgon niestety, wciąż nie puszczał jej dłoni.
-Nie bój się, chodz.- tu chłopak zrobił pauzę, by dać jej czas na przemyślenie tej sytuacji. Nie chciał być uciążliwy. Wiedział, że i tak są już głównym tematem plotek w Hogwarcie.
-Blaise, nie mogę tego zrobić. Nie dam rady.- wyszeptała Ginny, patrząc w jego ciemne tęczówki.
Chłopak, jednak nie dał za wygraną.
-Nie możesz pojawić się teraz w wieży Gryffindoru.
-A to niby czemu?-wyparowała bez zastanowienia.
-Może dlatego, że natkniesz się na Pottera i swojego brata? Kochanie, to lepsze wyjście- spojrzał na dziewczynę, jakby mógł nie używając słów jeszcze raz, poprosić ją  żeby z nim została.
Po paru sekundach uległa mu i weszli do środka. Wzrok wszystkich obecnych uczniów spoczął na nich.
Część patrzyła z wrogością, a inni, którzy wyszli wcześniej z posiłku ze zdziwieniem.
Blaise nie zwracał, jednak na nie uwagi. Pociągnął dziewczynę w stronę szmaragdowej kanapy, z której widząc zbliżającego się starszego ślizgona zeszło paru pierwszorocznych.
- Naprawdę, nie wiem czemu oni mnie się tak boją.- zaśmiał się brunet- Szkoda, że nie widziałaś, jak reagują na Draco.
Ginny uśmiechnęła się lekko, rozglądając się po pomieszczeniu. Było ono o wiele mroczniejsze niż pokój wspólny gryfonów.Mieścił się on pod jeziorem, co bardzo spodobało się dziewczynie. Lampy na ścianie rzucały zielone światło na drewniane, eleganckie krzesła i stoliki oraz ciemno-zielone kanapy i fotele.
Z kominka buchał ogień ocieplający trochę chłodne powietrze w lochach.
Spojrzenie dziewczyny skierowało się ku wyjściu i zauważyła, jak wchodzi przez nie Malfoy i ku ogromnemu zdziwieniu rudej prowadzi ze sobą Hermionę.
-Kogo my tu mamy?-odezwał się Blaise, uśmiechając się szeroko
- Zamknij się, Zabini.- odpowiedział mu młody arystokrata, zbywając w ten sposób przyjaciela, zwrócił się do szatynki- Granger, uratowałem ci tyłek. Masz u mnie dług.- powiedział, zbliżając się nieznacznie do gryfonki.
-Ach tak?-Hermiona uśmiechnęła się pokpiwająco- A nie zemściłeś się przypadkiem na swoich wrogach numer jeden?
Malfoy uśmiechnął się łobuzersko, a odległość między nimi zmniejszyła się jeszcze bardziej.
-Zostałaś jeszcze ty, wredna szlamo.
Hermiona ze zdziwienia zaczęła się śmiać. Wiedziała, że nie chciał jej na serio zranić. W jego o czach czaiła się nutka rozbawienia, a nie to gniewne spojrzenie co kiedyś. Był dla niej miły i pomógł jej z Ronem. Cieszyła się, że rudzielec dostał za swoje.
Niech myśli, że już mnie nie obchodzi, że go nie kocham. Tylko ja mogę wiedzieć, że to nieprawda.- postanowiła sobie dziewczyna,
-No dobrze, ale co w ogóle będziemy tu robić?- z zamyślenia wyrwał ją głos jej rudej przyjaciółki.
-Ja nie zostanę tu długo, zaraz wrcam do siebie- wyznała Hermiona i od razu spotkała się ze srogimi spojrzeniami trójki znajomych.
-Aby spotkać Weasleya i Pottera? - spytał Malfoy- Wiesz, mnie nie zależy, żebyś tu została, ale tobie powinno, aby się z nimi nie spotkać.
Zrezygnowana Granger opadła na kanapę. Tym razem blondyn miał rację.
-Wiem, że to głupi pomysł, ale nikt nie ma lepszego.-odezwała się po chwili ciszy Hermiona.- Zagramy w kalambury?
Ginny, Blaise i Draco wymienili ze sobą zdziwione spojrzenia.
-Och, zapomniałam, że to mugolska gra. Chodzi o to, że bez pomocy słów trzeba pokazać jakieś hasło, żeby reszta mogła odgadnąć. Może ja zacznę?
Hermiona wzięła oddech i wymyśliła hasło. Pokazała dwa palce.
-Pokój!- krzyknął Zabini, na co reszta wybuchła śmiechem.
- Dwa słowa?-spytał Draco.
Szatynka skinęła głową
Zaczęła udawać, że chodzi w butach na obcasach i przybrała szeroki, fałszywy uśmiech.
Wzięła do ręki pióro, które ktoś zostawił na stoliku.
- Chodzi ci o Umbridge?-spytała Ginny zadowolona z siebie.
-Zgadłaś.
Malfoya ukuło poczucie winy. Przypomniał sobie, że gdy działała Armia Dumbledora, on był w Brygadzie Inkwizycyjnej i za wszelką cenę chciał pokrzyżować ich plany.Postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o Armii.
-Wiesz, oprócz pracy to była tęż świetna zabawa. Nauczyliśmy się wielu przydatnych zaklęć, jak Expecto Patronum.-udzieliła mu odpowiedzi Hermiona. W jej głosie nie wyczuł, ani nuty wrogości, urazy.
Od razu zrobiło mu się lżej na duszy.
Następna była Ginny, która jak się okazało udawała Sybillę Trelawney. Wszyscy świetnie się bawili,Po jakimś czasie Zabini odnalazł w swoich zapasach trochę mocniejszego trunku. Hermiona długo opierała się temu pomysłowi, lecz w końcu uległa namowom pozostałej trójki. Ich śmiech roznosił się po całym pomieszczeniu, wnosząc trochę radości w tym ponurym miejscu. Bawiło ich dosłownie wszystko, ale chyba najbardziej miny ślizgonów mijających ich co jakiś czas. Kiedy jeden dzieciak przeszedł obok nich z rozdziawioną buzią i wytrzeszczonymi oczami, Blaise przyciągnął do siebie Ginny i począł ją namiętnie całować. Hermiona roześmiała się głośno na ten widok, natomiast kącik ust Dracona widocznie uniósł się .
Dziewczyna łatwo mogła dostrzec to w blasku lamp wiszących na ścianach. Blondyn nalał jej kolejny kieliszek Ognistej.
-Nie wywalą nas za to?- spytała panna Granger, chichocząc.
-Co ty nikt nie powie o tym opiekunce. Boją się nas- chłopak poruszył zabawnie brwiami, sprawiając, że Hermiona nie mogła dłużej powstrzymać głośnego śmiechu.
Nagle wejście do Pokoju Wspólnego otworzyło się i weszła prze nie Pansy Parkinson.
-Co one tu robią?-wrzasnęła- Wy je tutaj wpuściliście?
Jej twarz poczerwieniała ze złości, a oczy ciskały błyskawice, nawet w blondyna, którym od zawsze była zauroczona.
-Pansy uspokój się. To tylko moja dziewczyna i jej przyjaciółka.-odpowiedział jej niechętnie Blaise, licząc, że się jej szybko pozbędzie.
-Ale to są gryfonki!-użalała się.
-Pansy, masz pięć sekund, żeby zostawić nas w spokoju, apotem nie będę zwracał uwagi na to, że jesteś dziewczyną i dostaniesz Rictusemprą- ostrzegł Draco.
-Nie popieram czarnej magii, ale w tym wypadku mógłbyś użyć Cruciatusa. Jak wy z nią w ogóle wytrzymujecie?- odezwała się Ginny.
-O co ci chodzi? Przecież ona jest wspaniała.- odpowiedział jej sarkastycznie blondyn.
Po zniknięciu Pansy w dormitorium dziewcząt, czwórka znajomych nadal bawiła się, śmiała, piła...
Alkohol przyjemnie rozgrzewał ich od środka i dodawał im odwagi do dalszej rozmowy między sobą, między kiedyś zagorzałymi wrogami, teraz niemal, że przyjaciółmi.
                                                                                    *
Draco obudził się na podłodze.  Reszta jeszcze smacznie spała.Wokół nich walały się butelki po piwie kremowym ( chłopak nawet nie potrafił sobie przypomnieć, by brał ten płyn do ust wczorajszego wieczoru) i jedna po Ognistej Whiskey. Ginny była wtulona w Blaisa na kanapie, a Hermiona pochrapywała na fotelu.
Malfoy doszedł do wniosku, że polubił te gryfonki. Nie potrafił sobie przypomnieć, jak mógł kiedyś je tak ranić. Były naprawdę wspaniałe. Wybaczyły mu po tylu latach wrogości z jego strony. Mimo rozrywającego bólu głowy czuł się znakomicie, tak lekko jak nigdy. Chciał być lepszym człowiekiem. Właśnie dla takich chwil. Był szczęśliwy. Nareszcie czuł, że otaczają go przyjaciele.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam z kolejnym rozdziałem. Przepraszam za przerwę, ale obowiązki nie dawały mi czasu na bloga :(
Mam nadzieję, że ten rozdział spodobał się wam. Najdłuższy w mojej ,,karierze'' xD Bardzo proszę o komentarze- to naprawdę daje motywacje do poprawy i dalszego pisania.


środa, 2 października 2013

Rozdział VIII-Niespodziewana wizyta


  Nadszedł listopad. Na dworze robiło się coraz zimniej i powolnymi krokami zbliżał się mecz Quiditcha między krukonami, a ślizgonami. Obie drużyny ciężko trenowały, nie zważając na chłodne powietrze mrożące ich twarze i chmury zwiastujące deszcz. Nie przejmowali się tym, że tracą mnóstwo wolnego czasu jakim dysponowali w weekend. Każda drużyna chciała wygrać, a pogoda przeszkadzała im na drodze do zwycięstwa. Rozpętała się burza i wszyscy wrócili na obiad w beznadziejnych humorach, przemoczeni do suchej nitki, nie wspominając już o tym, że się na niego spóźnili. Zamieszanie w Wielkiej Sali przerwał głos Dyrektorki, która wstała i ogłosiła wieści, których żaden uczeń z pewnością się nie spodziewał.
-Przez resztę dzisiejszego dnia i cały jutrzejszy mamy przyjemność gościć dwóch wspaniałych czarodziei, bez których z pewnością nie byłoby nas tutaj.-kobieta zamyśliła się przez moment, nikt z pewnością nie zauważył tej łezki wzruszenia, która zakręciła się w jej oku na wspomnienie tych dwóch chłopców- A są nimi Harry Potter i Ron Weasley!
Twarz Ginny natychmiast zbladła. Nie mogła uwierzyć, że to co powiedziała kobieta było prawdą.
Poczuła się okropnie bezradna. Co ona ma im powiedzieć? Zraniła już Harry'ego, teraz mogła już tylko pogorszyć to bagno.
Wspaniale. Pojawił się mój kochany braciszek i znów będzie prawił mi kazania.- pomyślała dziewczyna, patrząc jak rudzielec wraz z jej byłym chłopakiem wchodzą przez ogromne wrota do Wielkiej Sali.
    Hermiona, która siedziała obok Ginny natychmiast się zerwała z miejsca i pobiegła ku swoim przyjaciołom. Przytuliła obu chłopaków, jednak wiedziała, że coś jest nie tak. Z łatwością mogła wyczuć przyśpieszone tętno Rona i wyczytać smutek z twarzy Wybrańca.
-Co się stało?-spytała troskliwie, ale stanowczo.
Twarz jej chłopaka zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, a oczy groźnie wlepił w swoją młodszą siostrę, chociaż cały czas rozmawiał ze swoją dziewczyną.
-Powiedz nam, Hermiono. Kim jest ten cwaniaczek, który zabrał Harremu Ginny, co?
- wydarł się na nią Ron.
Przerażona szatynka cofnęła się o jeden krok do tyłu, nie znosiła tych wybuchów Rona. Był wtedy zupełnie inny niż zwykle- agresywny, egoistyczny, zimny...
Natychmiast przypomniało jej się, kiedy opuścił ją i Harry'ego podczas szukania horkruksów, to były dla niej wciąż świeże blizny. Poczuła znajomy ucik w klatce piersiowej i gulę w gardle.
A więc to jest jego powitanie po tak długim czasie spędzonym bez niej?
-Ron nie wrzeszcz tak. Nie przesadzaj...-uspokajał go Harry, za co Hermiona była mu bardzo wdzięczna. Chłopak miał dobry wpływ na Rona. Dziewczyna zawsze mogła liczyć na  pomoc przyjaciela, gdy poprztykała się z Weasleyem tak, że nie odzywali się do siebie całymi dniami.
-Nie przesadzaj?! Nie przesadzaj?!-krzyczał dalej chłopak, tym razem nie zwracając, uwagi na słowa Pottera.-To kolejny kochać mojej siostry, a ty mnie uspokajasz?Przecież to ciebie zraniła!
-Ronaldzie!-zainterweniowała Hermiona, przezwyciężając falę zalewającego ją smutku.
Nagle usłyszała za sobą cichy głos Ginny.
-Cześć, Ron. Cześć, Harry...
-Cześć? Ja ci dam cześć ty..-chłopak, wciąż nie potrafił opanować swoich emocji.
-Ron co cię ugryzło?-spytały na raz obie dziewczyny, dziwnie wpatrując się w Rona.
-Może jeszcze ty mi powiesz, że kogoś sobie znalazłaś, Hermiono?-słowa, które dziewczyna usłyszała z ust swojego chłopaka zadały jej większy ból niż kiedykolwiek przez niego czuła. Pokazały jej, że ani trochę się nie zmienił. A ona go kochała jak głupia. I to co powiedział nic nie zmieniło. Czuła, że jeszcze moment, a z jej oczu wyleci fontanna łez, ale wtedy coś się wydarzyło.
Dziewczyna usłyszała głos ostatniej osoby, po której by się spodziewała udziału w tej sprawie.
-A co jeśli ma, Wieprzlej?- do jej uszu doszedł kpiący, zimny głos Dracona Malfoya dochodzący zza jej pleców. Mało co nie rzuciła się na niego z pięściami. Powstrzymała ją, jednak od tego Ginny.
-Nie przejmuj się nim-uspokoiła koleżankę rudowłosa.
Spojrzenie młodej Weasley i Zabiniego spotkały się i chłopak, jakby czytając jej w myślach, wstał od stołu Slytherinu, podszedł do niej i objął ją w talii.
-Moja dziewczyna-tu zrobił pauzę pozwalając, by sens tych słów dotarł do brata rudowłosej i jej byłego chłopaka.- nie ma najmniejszej ochoty dłużej z wami rozmawiać.
Wyszli z sali czując na sobie mnóstwo  wpatrzonych w nich oczu, zostawiając niegdyś Złotą Trójcę sam na sam z Malfoyem.
Wtedy stało się coś czego, ani Hermiona, ani żadna osoba obecna na sali nigdy by się nie spodziewała.
 W głowie ślizgona zrodził się pewien plan. Na jego twarz wypłynął zawadiacki uśmiech.
-Moja też.-jego ręka powędrowała ku jej i mocno się na niej zacisnęła.
Na początku się opierała, ale wiedziała, że tym razem z nim nie wygra. Poza tym chciała, aby Weasley poczuł się o nią zazdrosny. Był dla niej bardzo ważny,wiedział o tym, a zadawał jej tyle bólu. Może właśnie dlatego, że był dla niej kimś wyjątkowym sprawiało, że jego słowa tak ją raniły.
 Przy wyjściu Malfoy puścił jej rękę, jednak ku zaskoczeniu dziewczyny nie zostawił jej tylko objął jednym ramieniem. Dziewczyna spojrzała się za siebie. Mina Rona była niezastąpiona. Tym co najbardziej ją przerażało było to, że miała z tego zdarzenia dziwną satysfakcję.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam z kolejnym rozdziałem. Nie wiem jak często będę wstawiać następne, bo zaczynam mieć więcej obowiązków i nie mieć siły na pisanie na blogu. W każdym razie postaram się dodawać notki w miarę regularnie. Wszystkie komentarze są dla mnie bardzo ważne, więc jeśli ktoś tu zagląda byłabym wdzięczna za zostawienie nawet krótkiego komentarza. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał :)