sobota, 21 września 2013

Rozdział VII-Konsekwencje


  Blaise Zabini, od pamiętnego wieczoru w bibliotece, gdziekolwiek, by nie był- na lekcji,korytarzu czy w pokoju wspólnym ślizgonów lub nawet w dormitorium chłopców- przez cały czas słyszał docinki Dracona i jego kpiący śmiech. Nie mógł się z nim w żaden sposób dogadać. Dlaczego on musiał zachowywać się tak dziecinnie? Chłopak zrozumiałby, jakby taka była jego pierwsza reakcja na widok swojego kumpla całującego  Ginny Weasley, ale ten dziwny humor nie przechodził mu mimo, że od tego incydentu minęło już dwa dni. Brunet miał już po dziurki w nosie młodego Malfoya. Siedział na szmaragdowym fotelu, wpatrując się w ogień płonący w kominku, który swoimi jasnymi promieniami rozjaśniał ponury dom Salazara Slytherina. Wejście do pokoju wspólnego otworzyło się i chłopak zauważył, jak wchodzi przez nie jego nieznośny przyjaciel i zajmuje miejsce na fotelu naprzeciwko niego, wygodnie się na nim rozsiadając.
Po chwili z ust blondyna wypłynął cichy śmiech.
-Stary, ty i Weasley? To było zabawne parę dni temu, ale teraz..-chłopak zamilkł, jakby nie potrafił wypowiedzieć tych słów na głos.- Ty serio chcesz z nią chodzić?
Blaise cały czas pozostawał z kamiennym wyrazem twarzy
-Nie rozumiem co cię tak bawi, Draco.-odrzekł chłopak, a jego spojrzenie, jeśli mogłoby, dawno cisnęłoby w niego błyskawicą albo jakąś skomplikowaną klątwą.
-Nic-mówiąc to, uśmiechnął się jeszcze szerzej-Ale wiesz... Pottuś będzie smutny.
No właśnie Potter. Luka w jego planie. Przeszkoda na drodze do jego szczęścia. Do JEJ szczęścia!
Co było takiego lepszego w słynnym Harrym Potterze?
Nie był zabawny, źle radził sobie z dziewczynami, nie był nawet w połowie tak przystojny, jak on i co najważniejsze, nie było go przy niej.Jak można zostawić swoją dziewczynę na cały rok wśród tylu chłopaków, z wszystkimi obowiązkami ciążącymi na niej  i strasznymi wspomnieniami po Bitwie.
Może i był tym wybawcą od Czarnego Pana, ale zachowywał się jak niesamowity głupek.
Przynajmniej w jego mniemaniu.
-Mówisz tak, bo mi zazdrościsz. Ja mam dziewczynę, a ty co najwyżej piwo kremowe.-powiedział Zabini, patrząc krytycznym wzrokiem na butelkę, którą Draco przywołał zklęciem podczas ich rozmowy.
-Zamknij się. Po co mi dziewczyna?-uśmiechnął się kpiąco wskazując, na samego siebie z dumną arogancją-Wszystkie na mnie lecą.
Blaise nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
Cały Draco.
-Taa, zmieniłbym dla ciebie orientację,-odpowiedział mu chłopak, na co blondyn wybuchnął głośnym śmiechem, prawie spadając, z fotela na zimną podłogę.
                                                                              *
 Ginny nie mogła uwierzyć w to co wydarzyło się parę dni temu.Wiedziała, że związek z Blaisem to dobry wybór, ale wciąż pamiętała o tym, że Harry myśli, że cały czas go kocha. To uczucie jednak zanikło bezpowrotnie w przeciągu dwóch miesięcy. Nie wiedziała czemu tak się stało. Czy przypadkiem jeszcze niedawno nie był dla niej tym jedynym? Była tego prawie pewna. A teraz, kiedy nie było go przy niej coś pękło. Tyle lat na niego czekała, tyle lat udawała, że wszystko jest w porządku, że nie cierpi, gdy ją ignoruje, a teraz nie wrócił z nią do szkoły.A przecież jeszcze w maju bał się o nią i chciał spędzić z nią całe życie.Jaką mogła mieć teraz pewność, że jego uczucia się nie zmienią po tak długiej przerwie? Cóż, to było niezbyt istotne, bo jej już się zmieniły.
 To wszystko wina tego popaprańca Zabiniego.- pomyślała zrezygnowana.
Nie chcąc oszukiwać Harry'ego, który był dla niej, wciąż świetnym przyjacielem, odnalazła w swojej torbie
długopis, który dostała od Hermiony ( i musiała przyznać, że był to genialny wynalazek) i kawałek pergaminu.Pisanie list do Harry'ego nie było dla niej prostym zadaniem. Nie wiedziała co ma napisać, jak ma napisać...
,, Cześć Harry"?
Czy to nie zamało czule, jak po dwu miesięcznej rozłące, mimo, że wymieniali ze sobą sowy, na które Ginny było coraz trudniej odpisywać z powodu rodzącego się uczucia do przystojnego ślizgona?
,,Kochany Harry'' wydawało się hipokryzją. Jak niby miałby ten list brzmieć?
,, Kochany Harry!Jak tam u ciebie? Ja poznałam fajnego chłopaka. Zrywam z tobą. Buziaki, Ginny''?
Nie, nie i jeszcze raz nie. Było jej przykro.
 Nie chcę przecież go zranić, ale nie mogę udawać, że wciąż go kocham.
Ginny była rozdarta.
Po chwili namysłu napisała najbardziej pocieszające słowa jakie przyszły jej do głowy.

Drogi Harry!
U nas w szkole wszystko w porządku. Mamy dużo pracy, ale dajemy jakoś radę. Jest coś o czym musisz wiedzieć, Harry. Zakochałam się. Przykro mi. Przepraszam, że cię ranię, ale nie mogłabym udawać. Ty zawsze byłeś ze mną szczery.
                                                                                                                         Jeszcze raz przepraszam, 
                                                                                                                                                     Ginny

                                                                                   *
Harry wrócił skonany z pracy. Zaparzył sobie filiżankę kawy i rozsiadł się na krześle w kuchni w domu przy ulicy Grimmauld Place. Nagle zauważył, że jego sowa o imieniu Wiewiórka trzyma w dziobie jakiś list. Nazwał ją tak myśląc, o Ginny. Szybko okazało się, że nie był to dobry pomysł. Za każdym razem kiedy widział swoje zwierzątko domowe o lekko rudawych piórkach wywoływało to u niego tęsknotę i wyrzuty sumienia. Dlaczego nie wrócił razem z nią? Może nie chciał znów oglądać Hogwartu po tych wszystkich wydarzeniach? Może kariera aurora była, aż tak dla niego ważna? A może to było zwykłe lenistwo?
Nie, Harry z pewnością nie obijał się na tym stanowisku. Otworzył kopertę, a z jego twarzy zniknęła resztka kolorów.Poczuł jak jego mięśnie się spinają, a ręka którą trzymał niepozorny list zaczyna lekko drżeć.
Wrzucił list do kosza na śmieci, nie chcąc spalać niczego od Ginny, a także nie chcąc widzieć go drugi raz na oczy. Zgarnął pierwszą lepszą kurtkę i aportował się przed Norę. Pani Weasley przywitała Harry'ego miłym uśmiechem i powiedziała, że Ron jest na górze. Harry wciąż zszokowany listem od swojej dziewczyny-błąd- -swojej ex-dziewczyny, wchodził powoli po schodach.
Kiedy otworzył drzwi pokoju Rona, twarz rudzielca na chwile rozjaśnił promienny uśmiech, by po sekundzie zamienić się w zmartwiony wyraz twarzy.
-Ginny...-zaczął Harry.
-Co się stało?- spytał podejrzliwie chłopak.
-Musimy się spotkać z nią i Hermioną. Ron, to pilne.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że między poprzednim rozdziałem, a tym jest trochę różnicy czasu, ale jakoś nie miałam do tego głowy. Mam nadzieję, że się podobało i jak zwykle proszę o komentarze :)


piątek, 13 września 2013

Rozdział VI-Początek nadchodzących zmian

Na dworze robiło się coraz zimniej. Pogoda się zmieniała z każdym kolejnym dniem, a wraz z nią nastroje uczniów Hogwartu. Także słynna Hermiona Granger nie była w najlepszym humorze. Tęskniła za Ronem, a pocałunek z Draco, tylko  jeszcze bardziej przypomniał jej o chłopaku. Brakowało jej ciepłych słów rudzielca, wspólnych przekomarzanek, a nawet tych wszystkich gaf, które strzelał. Pomyślała, że mogłaby napisać mu tysiące esejów, byleby był tu przy niej... Myślała, że, wróci z nią, gdy usłyszy, że ona to planuje, ale tak się niestety nie stało. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że nie żyje w bajcę, a Weasley nie jest księciem na białym rumaku, ale dla niej był wyjątkowy. Tylko to się tak na prawdę liczyło. Ale może on nie czuje już tego co kiedyś? Może to milczenie  miało być aluzją, że ten związek należy zakończyć? 
W Ginny także nie potrafiła znaleźć wsparcia. Dziewczyna nadrabiała zaległości, a w wolnym czasie ćwiczyła grę w Quiditcha. To ostatnie zajęcie, pochłaniało mnóstwo jej wolnego czasu, zważywszy na to, że została w tym roku kapitanem drużyny gryfonów. Do tego wszystkiego Hermiona miała wrażenie, że Weasley się zakochała. Chodziła zasmucona, a jej twarz rozjaśniał uśmiech najczęściej, gdy pojawiały się w gronie ślizgonów. Zdała sobie sprawę, że dawno nie widziała takiej Ginny, Chyba odkąd rudowłosa poszła na swój pierwszy rok do szkoły. To tylko utwierdzało pannę Granger, że jej przyjaciółka nie kocha już Harrego, ale kogoś innego. Najgorszą myślą, jaka przyszła jej do głowy było to, że tą osobą mógł być Blaise Zabini.
Hermiona spojrzała się na zegarek na swoim nadgarstku i zorientowała się, że powinna stawić się na patrolowanie korytarzy. Zwlokła się ze swojego łóżka i, zobaczywszy w naściennym lustrze łazienki, którą dzieliła ze swoimi współlokatorkami swoje podniszczone dresy i rozciągniętą bluzkę, postanowiła się przebrać. Skierowała się do swojego kufra i zaczęła przeglądać starannie złożone ubrania.Wyjęła luźną czarną bluzkę z krótkim rękawem i parę wygodnych dżinsów. Nie będzie się przecież stroić dla Malfoya!
Nie wyszłaby też bez przebrania się, bo chciała zawsze wyglądać schludnie i zorganizowanie. Przejrzała się szybko w lustrze, musnęła rzęsy tuszem, przeczesała włosy i wychodząc zgarnęła jeszcze ciepłą bluzę, pamiętając jak zimno potrafi być wieczorami w murach szkoły. W holu przywitała się ze ślizgonem, na co ten tylko skinął głową. Nie odzywał się do niej, ani słowem. Szedł przed nią i, gdyby ktoś nie wiedział, że są tam razem, pomyślałby, że ci ludzie nawet się nie znają.Ale czy właściwie tak nie było?
Tymczasem oboje wykonywali swoje obowiązki, nie czerpiąc z nich, ani krzty przyjemności. Jeśli w ten sposób miał wyglądać ten rok, to dziewczynie było smutno.Patrząc, na blondyna po raz drugi tego dnia, przypomniała sobie zdarzenie z sowiarni. Żałowała, że nie ma własnej myśloodsiewni. Bała się, jednak co mogłaby w niej zobaczyć. Próbowała na siłę pozbyć się wrażenia, że, gdy ją pocałował poczuła coś dziwnego.Jednak czar natychmiast prysł, gdy zobaczyła, jak bardzo był zdenerwowany. No i w końcu był tym samym aroganckim dupkiem co wcześniej. Prawda?
Nie chciała spędzać z nim czasu, ale niestety była do tego zmuszona. 
Przypomniała sobie o liście chłopaka. Schowała go do szafki, nie czytała go. 
Może powinnam go oddać?
Hermiona doskonale zdawała sobie sprawę, że zareagowała zupełnie inaczej niż powinna. Co się stało ze starą Granger? Ale czy on nie zrobiłby tego samego? Pewnie by jeszcze go przeczytał i się śmiał...
Była zła na niego, bo doskonale wyczuł jej słabość i wykorzystał temat Rona, żeby jej dopiec.Zresztą to było takie dla niego typowe.
Słowa Malfoya w nocy nie dawały jej spać, a w dzień nie dawały kujonce skupić się na nauce. 
,,Może mu się znudziłaś, Granger?''
-Hufflepuff traci 20 punktów. Następnym razem dostaniecie szlaban. Za 10 minut cisza nocna, nie radzę wam,  pokazywać mi się wtedy na oczy.- głos drugiego prefekta wyrwał ją z ostatnio częstego u dziewczyny głębokiego zamyślenia.
-Co się stało?- spytała przyglądając się, jak dzieci w lekkim popłochu biegną do swojego domu.Może miały 11, 12 lat. Kiedyś też była w ich wieku, a teraz to ona miała prawo karać, upominać ich..
-Głupie bachory zbiły wazę. Niech się lepiej cieszą, że Filch tego nie widział.-odpowiedział jej, ale po chwili zorientował się, że odwala całą robotę i jego głos się zaostrzył.
-Mogłabyś się bardziej przyłożyć, Granger?
-Próbuję.-odpowiedziała zrezygnowana, plując sobie w brodę, że nie chciało jej się nawet odpyskować chłopakowi.
Jeszcze tylko jakiejś kłótni jej było potrzeba do szczęścia.
Położyła się spać ze świadomością braku odpowiedzi ze strony Rona i zainteresowania nikogo z jej przyjaciół. Wiedziała, że nie będzie płakać. Merlinie, była Hermioną Granger! Tym razem zmęczona szybko opadła w objęcia Morfeusza. Nie mogła wiedzieć, ze następny wschód słońca będzie początkiem nadchodzących zmian...
                                                                                 *
Wszyscy zdawali sobie sprawę, jak szybko płynął czas. Ledwo zaczeli naukę 1 września, a już październik zbliżał się ku końcowi. Z tego też powodu prefekci postanowili, że trzeba zacząć pracę nad projektem. ( jakimś cudem udało im się w tej kwestii dogadać). Dostali zgody Prof. McGonagall oraz P. Pince na zostanie do późnego wieczoru w bibliotece. Wszyscy uczniowie zgromadzili się przy stołach, które złączyła Hermiona i nie zwracając, większej uwagi na nią, ani blond ślizgona stojącego obok niej zaczęli rozmawiać.
Gryfonka zaczęła mówić zwiększając jeszcze bardziej poziom decybeli w zazwyczaj jednym z  najcichszych pomieszczeń w Hogwarcie.
-Cześć wszystkim!-przywitała się na co większość zgromadzonych spojrzało się na dziewczynę z wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy.- Myślę, że powinniśmy na początek podzielić się pracą.
-No to ja mogę popilnować krzesła-odezwał się Goyle, a większość ślizgonów wybuchła śmiechem. Malfoyowi nie spodobało się jednak zachowanie chłopaka.
-Zabawne, naprawdę. Daruj sobie, bo jeśli szybko załatwimy ten projekt, to zostanie nam więcej wolnego czasu pod koniec szkoły, a na tym chyba ci zależy?- wtrącił się Draco, z trudem nie wypowiadając, żadnej kąśliwej uwagi w stronę jego kolegi. Hermiona była wdzięczna chłopakowi za tą interwencje i uśmiechnęła się delikatnie.
-Dobra.Ja mogę zając się tymi kłótniami między domami.-Ginny przerwała panującą cisze, tym samym pomagając swojej przyjaciółce. Jakie wielkie było zdziwienie obecnych, gdy usłyszeli głos Blaisa Zabiniego.
-Ja właściwie mogę w tym pomóc- powiedział uśmiechając się tajemniczo.
Malfoy spojrzał się ze zdziwieniem na kolegę. Najpierw z nią tańczył na imprezie, a teraz chce z nią pracować? Czyżby Blaisowi wpadła w oko młoda Weasley?
Tym razem tą niezręczną sytuację przerwała sama panna Granger,
-Ja zajmę się historią. Kto mi pomoże?-spytała szatynka. Zgłosiło się większość gryfonów i parę średnio zadowolonych ślizgonów. W momencie, kiedy Draco podniósł rękę, do góry wystrzelił jeszcze ręce Daphne, Parkinson i Goyla.
Urocza grupka-pomyślała
-W takim razie reszta musi zając się scenką i przebraniami, powodzenia frajerzy-odezwał się,jak zawsze w znakomitym humorze Zabini.
Kolejną osobę, która miała coś mądrego do wtrącenia była Pansy. Hermiona zaczynała się czuć jakby musiała niańczyć jakieś nieznośne, rozpiszczone bachory, którymi z pewnością kiedyś było większość ślizgonów obecnych w pomieszczeniu.
-A dlaczego oni są tylko we dwoje?-spytała mopsica. Gryfonka domyślała się przyczyny i nie miała najmniejszej ochoty powiedzieć dziewczynie prawdy.
-Jestem pewna, że dadzą sobie radę.
                                                                         *
Ginny przeglądała jakąś książkę, jednym okiem zerkając na Zabiniego. Był wysoki i ciemnoskóry. Jego oczy miały ciemny odcień brązu, a włosy czerni. Jego usta były duże i Ginny nie potrafiła wręcz oderwać od nich wzroku. Wiedziała, jednak, że to jak bardzo chłopak był przystojny nie miało nic wspólnego z tym dlaczego gryfonce się tak podobał. Jego kultura, poczucie humoru, nastrój w jaki ją wprawiał- to ją w nim zauroczyło.
Zdawała sobie sprawę, że mógł on być też zawzięty i przebiegły. Nagle poczuła, że jego ręka spotkała jej, kiedy próbował przewrócić stronice  księgi. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak blisko niego siedziała. Może nie było tak od początku? Może się do niej przysunął? Dziewczyna nie znała odpowiedzi.
Zarumieniła się, co doskonale pasowało do koloru jej rudych włosów spływających kaskadami po plecach.
Nigdy jej się to nie zdarza. No chyba, że przy Potterze- pomyślał Blaise.
Przybliżył się do niej jeszcze bardziej i delikatnie pocałował. Ginny poczuła, jak wszystkie jej uczucia zaczynają wirować. Do niego i do Harrego. Nie wiedziała co się z nią działo. Chciała pogłębić pocałunek zatracić się w tej chwili...
-Uhuhu, kogo my tu mamy? -usłyszeli rozbawiony głos Malfoya i odskoczyli od siebie jak poparzeni.
-Spokojnie zobaczyłem to zupełnie przez przypadek..-chłopak drażnił się z przyjacielem.
Z każdym słowem Zabini miał coraz większą ochotę zrobić mu krzywdę.
-Smoku..-wysapał zdenerwowany brunet.
-No już was zostawiam, moi kochani. Pamiętajcie, że gdyby nakryła was  na przykład Parkinson a nie twój kochany kolega,  nie byłoby tak fajnie.- i tak szybko, jak się pojawił, zniknął im z oczu.
Blaise i Ginny mogli doskonale usłyszeć, jak po pomieszczeniu rozchodzi się bez skutecznie tłumiony śmiech Dracona...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff, naprawdę starałam się, by ten rozdział był dłuższy i mam nadzieję, że się wam podoba. Wszystkie komentarze, jak zawsze mile widziane :)







poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział V- Hogsmeade


Draco, Blaise i Daphne siedzieli razem w Trzech Miotłach, popijając kremowe piwo. Blondyn obserwował przez okno, jak liście spadają z drzew, przechodnie trzymają się za ręce, a dzieci bawią się. Dziewczyna odrabiała pracę domową z zajęć OPCM, natomiast brunet wodził wzrokiem po klientkach pubu .
 W pewnym momencie Draco usłyszał, że drzwi wejściowe się otwierają, a przed jego oczami pojawiła się para uczniów. To była Luna Lovegood z Nevillem Longbottomem. Ślizgon przypomniał sobie, że ta dwójka  od dawna się przyjaźniła. Ale czy na pewno tylko to było między nimi?
Merlinie, co mnie to w ogóle interesuję?
Próbując przestać myśleć o gryfonie, który jedną ręką obejmował młodszą krukonkę postanowił pójść po drugi kufel piwa.Wlókł się, tak żeby zajęło mu to jak najwięcej czasu . Nie miał ochoty oglądać pary, która usiadła przy stoliku centralnie przed tym, przy którym siedział Draco z dwójką przyjaciół. W końcu chcąc nie chcąc dotarł do lady, za którą stała zawsze uśmiechnięta Madame Rosemerta, wpatrująca się w niego wyczekująco.
-Jeszcze jedno kremowe- rucił niedbale i zauważył, że obok niego stoi nie kto inny, a Hermiona Granger.
Czy te kobiety muszą mnie prześladować? Ta głupia szlama jest wszędzie.- pomyślał, zapominając o postanowieniu poprawy.
-Cześć. Pamiętasz, że dzisiaj patrolujemy korytarze?- spytała chłopaka, udając, że nic się nie stało poprzedniego wieczoru.
-Och, Granger. Nie wiedziałem, że od dzisiaj jesteś moim prywatnym kalendarzem.-wysilił się na niezbyt miłą odpowiedz. Nie spodziewał się, jak dziewczyna zareaguję. Niespodziewanie z jej ust słowa wystrzeliły jak petardy, a oczy zaczęły ciskać w niego gromami.
-Nie musisz być cały czas taki wredny! Po wojnie wszystko się zmieniło. Voldemorta nie ma, twój ojciec siedzi w Azkabanie! Komu ty chcesz zaimponować?- wybuchła dziewczyna, nie zauważając, jak chłopak posmutniał na wspomnienie o ojcu, bo po zaledwie sekundzie w jego oczach pojawił się identyczny gniew, co w sowiarni.
-Widzę głupota się szerzy. Nawet Panna-Wiem-To-Wszystko to idiotka.- stwierdził zabierając do połowy już wypite piwo i oddalił się w stronę stolika. Ostatnim co zobaczył był brunet wychodzący z baru z pewną blondynką, która była powodem złego humoru Draco...
                                                                                *
Luna spędziła cały dzień z Nevillem. Było bardzo miło. Nie to nie to słowo- było cudownie. Przeszli się po całym miasteczku, i choć zatrzymali się na chwilę w Trzech Miotłach nie byli mniej zmęczeni. Dodatkowo rozdrażnieni hałasem panującym w pubie postanowili powoli kierować się w stronę Hogwartu.
Stwierdzając, że zostało im jeszcze dużo czasu połozyli się na trawie pod jednym z drzew. Na ziemi wokół nich leżały złote liście. Chłopak spojrzał się na swoją towarzyszkę. Była piękna. Zawsze chciał jej powiedzieć, że mu się podoba, ale nie miał odwagi. Wiedział, że by go nie wyśmiała. Była tak miła. Nigdy, by nikogo nie skrzywdziła. No chyba, że chodziłoby o rodzinę lub przyjaciół. Bolało go, kiedy widział ją z Malfoyem. Bał się, że ją skrzywdzi, lub da jej coś czego on nie mógł jej dać. Wiedział, że myśli trochę od rzeczy, ale ta dziewczyna za każdym razem, kiedy odzywała się do niego choć jednym słowem wywracała cały jego świat do góry nogami.
-Neville.-jej cichy szept wyrwał go z zamyślenia.
-Co jest, Luno?
-Bardzo cię lubię. Cieszę się, że tu jesteś. Byłeś taki dzielny podczas Bitwy, ale mogło ci się przecież coś stać.- wyznała wpatrując się w chłopaka.
-Też cię bardzo lubię. Wierzysz mi prawda? Wiesz, że masz tutaj przyjaciół?- upewniał się zatroskany Neville. Na twarzy Luny pojawił się zamyślony uśmiech i chłopak wiedział już, że dziewczyna się nad czymś zastanawia. Spojrzała na niego i złapała go za rękę.
-Teraz już to wiem.-odpowiedziała. Leżeli jeszcze chwilę, zatracając się w tej ciszy i czuli się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie przesłodziłam. Komentarze, jak zwykle- miło widziane:)



.

piątek, 6 września 2013

Rozdział IV- Projekt


  Dwoje przystojnych uczniów ostatniej klasy siedziało w Pokoju Wspólnym Slytherinu, męcząc się nad esejem na eliksiry. Ani Draco Malfoy, ani Blaise Zabini nie spodziewali się jak bardzo surowa będzie nowa pani profesor.Powieki zaczynały im ciążyć, a myśli odbiegać, daleko od pracy domowej. Prawie, by usnęli, gdyby nie usłyszeli znajomego im dziewczęcego głosu.
-Jutro wypad do Hogsmeade. Chcielibyście pójść ze mną?-spytała Daphne Greengrass, siadając obok nich na ciemno-zielonej kanapie.
-Kompletnie o tym zapomniałem- odpowiedział całkiem szczerze blondyn- W sumie to możemy iść.
Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech, który chłopcy od razu zauważyli. Zależało jej, by się z nimi spotkała. Nigdy długo nie rozmawiali ze sobą. Co, więc sprawiło, że dziewczyna zachowuje się jakby przyjaźnili się od lat? Oboje o tym myśleli, ale żaden nie powiedział na ten temat, ani słowa. Oni także potrzebowali towarzystwa.
-To super.- powiedziała ślizgonka przerywając chwilę milczenia-Idziecie na kolację?
-Jasne- odpowiedział tym razem Blaise i we trójkę udali się do Wielkiej Sali.
  Zajęli miejsca przy swoim stole i skierowali spojrzenia ku dyrektorce, która wstała, by coś ogłosić.
-Razem z moim zastępcą Filusem Flitwickiem postanowiliśmy, że siódme klasy w tym roku wykonają projekt-powiedziała, tym samym sprawiając, że wszyscy, których dotyczyła ta informacja zaczęli wsłuchiwać się w jej słowa z zaciekawieniem.- Opowiecie historię początków Hogwartu, poruszycie temat kłótni między domami i jak im możemy zapobiec, a także przygotujecie scenkę. Mam nadzieję, że to wam pomoże uświadomić sobie, że wszyscy jesteśmy równi i , że powinniście być przykładem dla młodszych roczników.
Wszyscy z zniecierpliwieniem wyczekiwali, aż kobieta powie w jaki sposób będzie przebiegał ten projekt..
Nawet uczniowie, którzy nie przywiązywali wcześniej wielkiej wagi do nauki poświęcili tej przemowie trochę swojego czasu.
- Krukoni będą współpracować z puchonami, a ślizgoni z uczniami Domu Lwa.
Macie czas do końca roku. Dziękuję.
  Hermiona słysząc tą wiadomość pomyślała o tym, że będzie zmuszona spędzać jeszcze więcej czasu z Malfoyem. Pewnie to oni będą musieli ustalić miejsce i czas, bo byli prefektami naczelnymi. Dlaczego musiał to być akurat on? Człowiek, który utrudniał jej życie od samego początku szkoły? Który nazywał ją szlamą?
Czemu nie mógł być to ktoś z Ravenclawu albo Hufflepuffu?
Szatynka ze zdziwieniem spostrzegła, że jej ruda przyjaciółka nie przejeła się perspektywą pracy ze ślizgonami, a wręczy była zadowolona. To było bardzo dziwne zważywszy na to, że jeszcze rok temu na ich widok skakało jej ciśnienie i Hermiona musiała przytrzymywać ją by nie zrobiła czegoś głupiego.
Po kolacji  Granger udała się do sowiarni wysłać list do Rona. Weszła po wyjątkowo długich schodach na wysoką wieżę, na której spotkała ostatnią osobę, którą pragnęła zobaczyć.
Chcąc być jednak miłą i zapomnieć o przeszłości ( w końcu mieli ze sobą współpracować w tym roku) przywitała się z chłopakiem.
-Hej, Malfoy- powiedziała stonowanym głosem.
-Piszesz do Wieprzleja?-spytał z głupim uśmieszkiem na twarzy.
-Dlaczego tak myślisz? Mam wielu znajomych.- broniła się przed twierdzącą odpowiedzią ciemnowłosa gryfonka.
-Poza Hogwartem?- mówiąc to jego lewa brew uniosła się, a jego twarz przybrała pokpiwający wyraz.
-Masz rację. Do Rona i co związku z tym?- spytała już lekko poddenerwowana Hermiona.
Podszedł bliżej do dziewczyny, tak, że poczuła się dziwnie osaczona.
-To, że Wieprzlej chyba się tobą niezbyt interesuję. Nie wrócił do Hogwartu, rzadko przychodzą sowy zaadresowane do ciebie? Czyżbyś mu się znudziła, Granger?
Chłopak widocznie świetnie się bawił. Nie wiedział, jednak jak bardzo te słowa ranią dziewczynę.
Jej twarz stopniowo przybierał coraz bardziej czerwony odcień. Tęskniła za Ronem i rzeczywiście prawie do niej nie pisał. Rozzłościł ją tym, że dyskutuje z nią na ten temat. 
W końcu nie wytrzymała i z jej ust wypłynął potok słów mających na celu zdenerwowanie arystokraty.
-Przymknij się, Malfoy! Ty nigdy nie byłeś zakochany, ani nie byłeś z nikim w prawdziwym związku! 
A nawet jakbyś chciał być to i tak nikt z tobą by nie wytrzymał!- wrzasnęła nie potrafiąc powstrzymać dłużej złości.
Ślizgon patrzył się na nią analizując każde słowo, które wypowiedziała, każdą rysę jej twarzy, każdy jej element.
Po chwili cisza zrobiła się dziwnie niezręczna dla Hermiony. Czemu on na Merlina nic jej nie odpowiedział?
Nagle zbliżył się do niej i pocałował. Gryfonka stała przez chwilę w szoku nie potrafiąc nic powiedzieć i zrobić. Spojrzała się na niego. W jego oczach dostrzegła gniew.
-Wciąż myślisz, że nikt by mnie nie chciał?- warknął i zbiegł po schodach, gubiąc po drodze jeden list.
Co się dzieję, do cholery?-pomyślała mało inteligentnie.
Uspokój się. 
Przypomniała sobie słowa Rona ,, To Malfoy. Zwykła świnia.''
Podniosła list. Był zaadresowany do jego matki. Hermiona wiedziała, że nie powinna, ale skoro go znalazła to czemu by go nie przeczytać? Czy on nie zrobił, by tego samego?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z kolejnym rozdziałem.Mam nadzieję, że jest mniej chaotyczny i dobrze się czyta. Jak zwykle proszę o komentarze i dziękuję Dia Ment i LaFinDeLaVie, że poświęcają czas by to czytać:)


czwartek, 5 września 2013

Rozdział III- Impreza


Ginny przygotowywała się do imprezy, która zaraz miała się zacząć w pokoju wspólnym gryfonów. W dużym, naściennym lustrze odbijała się jej szczupła sylwetka. Była dość wysoka. Ubrała zwiewną czerwoną sukienkę, która odkrywała jej plecy dodając jej jeszcze większego uroku. Odziała szpilki tego samego koloru i jeszcze raz spojrzała na swój dokładny makijaż. Na jej powiekach widniały grube kreski, a jej usta były muśnięte lekko ledwo widoczną szminką. Wyszła do salonu i ze zdziwieniem spostrzegła, że impreza już się zaczęła. 
Pewnie wyciszyli to pomieszczenie na czas imprezy...
Rozejrzała się po tłumie. Siosty Patil, Dean, Seamus, siostry Greengrass, Zabini, Malfoy i Luna..
Zaraz co?
Zobaczyła, że krukonka podchodzi do niej, a za nią wlecze się niezbyt zadowolony młody Malfoy.
- Cześć, Ginny.- przywitała się blondynka. 
Miała na sobie dziwaczną białą sukienkę z dużą ilością falban i białe pantofle z nieładnie doszytymi kwiatkami, ale Weasley nie mogła stwierdzić, że dziewczyna wyglądała paskudnie. Były to w jakiś sposób urocze.
- Hej. Przyszłaś z nim? - spytała zdziwiona rudowłosa dziewczyna. 
-Tak, przyszedłem z Luną- odpowiedział za jego towarzyszkę Malfoy.-Witaj, Łasico.
Weasleyówna postanowiła odpuścić sobie to przesłuchanie (szczególnie, że nie miała ochoty na wspaniałą pogawędkę ze ślizgonem).
-Nie ważne. Idę szukać Hermiony.- powiedziawszy to zniknęła w tłumie tańczących uczniów.
                                                                            *
Wolna piosenka.
Luna siedziała samotnie w kącie i obserwowała jak jej ,,partner'' tańczy coraz to z kolejną ładną dziewczyną.
Nie liczyła, że ją poprosi. Po prostu byłoby jej miło, jeżeli raz ktoś by o niej pomyślał. Próbowała odszukać wzrokiem Hermionę lub Ginny, by nie czuć się tak niezręcznie. Albo Neville'a... Chciałaby, żeby przetańczył z nią całą noc tak, jak to zrobił, gdy wybrał się z jej rudą przyjaciółką na bal. Wiedziała, że -nawet jak na nią- za bardzo odbiega od rzeczywistości. Nagle poczuła czyjąś dużą dłoń, która złapała jej własną. Podniosła głowę. Nie spodziewała się, że będzie to akurat TEN chłopak...
                                                                             *
Ginny nie miała zielonego pojęcia, dlaczego w ogóle zgodziła się na taniec z NIM. Był bardzo przekonujący. Zawsze wydawał się jej inny od reszty ślizgonów. Uprzejmy i zabawny szybko namówił ją do tańca.Poruszała się w jego ramionach i czuła, że jest szczęśliwsza. Ale czemu on tak na nią działał?
-Zabini- odezwała się przerywając ciszę, która panowała między nimi.- Pić mi się chcę. Przynieść ci coś?
-Ja po to skoczę.- odparł uśmiechając się do niej i zniknął pośród tłumu, zostawiając dziewczynę samą.
                                                                            *
Hermiona nie mogła się nadziwić własnym oczom. Czy ona to naprawdę widzi czy to tylko jakieś dziwne złudzenie lub sen? Ginny i Zabini? Malfoy i Luna? Absurd.
Było jej smutno, bo nie było z nią Rona. Chciała się w niego wtulić, zatańczyć z nim wolnego, choć zawsze deptał jej po piętach. Ale kochała to w nim. Pogrążona w swoich myślach nie zauważyła, że zbliża się do niej pewien przystojny ślizgon. To był Theodore Nott. Pamiętała go z biblioteki- bywał tam prawie tak często jak ona. 
-Mogę prosić- spytał, wyciągając ku niej rękę.
-Czemu nie?
                                                                            *
To było niesamowite. Zabini nie mógł powstrzymać natłoku myśli i wspomnień dotyczących poprzedniego wieczoru. Nie wiedział, że taniec z Weasley mógł mu się aż tak spodobać. Spojrzał się w jej stronę. Uśmiechnęła się. Do niego!
- Zabini! Jesteś tu jeszcze?- wrzasnął mu prosto do ucha Draco- A mówią, że to kobiety się szybko zakochują.
-Ja się wcale nie zakochałem.-bronił się chłopak przed tymi niedorzecznymi zarzutami kolegi.
-Ach? To dlaczego tak się ślinisz na jej widok?
-Wcale, że nie! Ty lepiej mów jak było z Lovegood- odgryzł się Blaise.
-Miło.
-Ohoho. Nowe słowo w słowniku Malfoya. Jestem pod wrażeniem. 
Blondyn zmierzył go zimnym wzrokiem, który Zabini widział skierowany kuniemu co najmniej cztery razy dziennie.
-Zamknij się- próbował skończyć ten temat.
Zajęci swoją kłótnią zupełnie zapomnieli, że trwa lekcja i nie zauważyli Prof. Filiusa Flitwicka stojącego przed ich ławka. Patrzył się na nich oczami pełnymi gniewu i irytacji. Czy byli tak głośno czy nie odpowiedzieli może na jakieś pytanie? Tego niestety nie dane było im się dowiedzieć, bo natychmiast stracili po 10 pkt. i wrócili do pracy, by bardziej nie narazić się temu z pozoru nieszkodliwemu, spokojnemu nauczycielowi.
                                                                           *
-Luna! Zaczekaj!- wołał Draco za postacią znikającą za rogiem korytarza,- mamy razem lekcję.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego uprzejmie.
-Racja. Chcesz się przejść?-spytała, a on tylko skinął głową i podążył za krukonką.
Malfoy musiał przyznać, że ta rozmowa  o dziwo podobała mu się.
Nie krytykowała go, słuchała, chwaliła i była taka.. miła? Czy to to słowo?
Chłopak nigdy nie poczuł czegoś takiego przy rozmowie z kimkolwiek. Było mu tak lekko mówić o wszystkim, nie musiał się martwić, że to co powie nie spodoba jej się, że go wyśmieję. Nie był tego pewny rozmawiając ze swoimi ,,kumplami''. Wyjątkiem był Zabini, na którego zawsze mógł liczyć.
Ślizgon ostatnio sam siebie nie poznawał. Co się z nim działo? Od kiedy miał ochotę gadać z jakąś dziewczyną, która przez wszystkich była uznawana za zwykłe dziwactwo?
Coraz częściej szukał czyjegoś towarzystwa. Nie chciał zostawać sam. Pragnął wybaczenia...
Nagle przed jego oczami ukazała się rozzłoszczona twarz Pansy.
A ta czego znowu?
-Co ty z nią tutaj robisz, Draco?- spytała mierząc ją wzrokiem.
-Rozmawiamy, Parkinson. Ludzie na ogół robią to dość często- odgryzł się, starając się powstrzymać myśli o okrutnym zaczarowaniu tej wywłoki.-A teraz przepraszam. Śpieszę się na lekcję.
-Pójdę z tobą! Poczekaj na mnie!- krzyknęła za chłopakiem, wyraźnie zadowolona, że tak szybko odpuścił sobie rozmowę z Lovegood. Łypnęła na nią groźnie i warknęła- A ty lepiej uważaj.
Potem pobiegła za Malfoyem zostawiając oniemiałą Lunę w głębokim zamyśleniu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wstawiłam kolejny rozdział. Wiem, że nie ma w nim Dramione, ale pojawi się ono w następnym rozdziale.
Mam nadzieję, że dobrze się czytało. Wszelkie uwagi jak zwykle miło widziane:)

środa, 4 września 2013

Rozdział II- Zielarstwo


 Nadszedł pierwszy dzień nauki. Luna zmierzając na swoją pierwszą lekcję- zielarstwo ze ślizgonami- rozmyślała czy gnębiwtryski nadal mącą w ich umysłach. Te małe stworzonka tak psuły im samopoczucie, że w efekcie byli bardzo nieprzyjacielscy. Blondwłosa krukonka doszła do cieplarni nr 2 , usiadła przy niej na trawie i zaczęła przyglądać się ludziom. Po przeciwnej stronie wejścia stały jak zwykle schludnie i elegancko ubrane ślizgoni, które znów plotkowały na czyjś temat. Parę stóp od niej stała dwójka chłopaków. Blondynka rozpoznała w nich Dracona Malfoya i Blaisa Zabiniego. Zauważyła też nadchodzącą Prof. Sprout. Uczniowie ustawili się w pary. Luna stanęła razem z Padmą Patil, z którą dość dobrze się dogadywała. Nauczycielka wpuściła uczniów do środka  i wszyscy, ustawiwszy się przy stole skierowali wzrok w stronę opiekunki puchonów.
-Witajcie z powrotem w Hogwarcie! Na dzisiejszej lekcji będziemy pracować w parch wyznaczonych przeze mnie- powiedziała, a po sali rozległy się jęki niezadowolenia, a także rozmowy zaciekawionych uczniów- Proszę nie narzekać w przyszłości nie wiadomo z kim będziecie współpracować. Może będzie to ktoś kogo niekoniecznie lubicie?
Luna od razu zaczęła fantazjować kto będzie jej partnerem. 
Może poszczęści mi się i będzie to ktoś z Ravenclawu?
Pani profesor zaczęła wyczytywać pary i cała klasa zamilkła.
- Terry Boot i Daphne Greengrass- doszło do uszu dziewczyny- Padma Patil i Theodore Nott.
Wsłuchiwała się w listę dopóki nie usłyszała swojego imienia i nazwiska.
- Luna Lovegood i Dracon Malfoy.
A, więc to z nim będzie w parze...
Po skończeniu czytania listy Profesor Sprout zaczęła tłumaczyć zadanie.
- W tym roku nasza szkoła a okazje posiadania bardzo rzadkich nasion z Bułgarii. Młodsze kalsy nie mają na to czasu, więc wy to zrobicie jako ćwiczenie na współpracę. Macie je rozsadzić do doniczek. Tylko uważajcie! One uciekają- przestrzegła uczniów- wskazówki znajdziecie w rozdziale o roślinach zagrożonych.
Luna podeszła do wysokiego chłopaka o blond włosach i spojrzała mu się w oczy. Często tak robiła. Uważała, że one wiele mówią o człowieku. Twierdziła, że są one zwierciadłem duszy,  skarbnicą prawdziwych uczuć, emocji. Jego były szare, zimne, ale też bardzo tajemnicze.
- Co ty się tak na mnie gapisz?- spytał zgryźliwie- Podobam się Pomylunie?
- Masz smutne oczy- odpowiedziała dziewczyna.
                                                                         *
Malfoy był w głębokim szoku. Myślał próbując sobie przypomnieć co go tak zaskoczyło w wypowiedzi krukonki.
Ta dziwaczka wyprowadziła mnie z równowagi. Ona naprawdę jest pomylona.
- Draco, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- spytała się Luna bacznie przyglądając się blondynowi.
- Przypomnij mi Lovegood, od kiedy mówimy do siebie po imieniu?- odpowiedział jej nieuprzejmie ślizgon.
- Nie wiedziałam, że tego nie lubisz- odpowiedziała całkiem poważnie- W takim razie, Sir czy możemy zaczynać pracę?
Malfoy nie wiedział co w niego wstąpiło, ale zaczął się śmiać tak głośno, że z pewnością było go słychać na drugim końcu szklanego pomieszczenia. Opadł na krzesło a na jego twarz wypłynął głupkowaty uśmiech.
- Ty serio?- wybełkotał.
Merlinie, Malfoy ogarnij się. Zachowujesz się jak Wieprzlej- skarcił się w myślach.
Wstał z krzesła i już nic nie mówiąc zabrał się do pracy. Luna przygotowała doniczkę i już mieli zasadzić rośliny, gdy zaczęły im uciekać. Skakały po stole, aż w końcu rozprzestrzeniły się po podłodze. Oboje rzucili się by je łapać.
-To wszystko twoja wina!- krzyknął ślizgon, (bo na kogoś przecież trzeba zwalić winę). Nagle Luna potknęła się o stopę jakiegoś ucznia i Draco obsrwował, jak upada, jakby w zwolnionym tempie. I wtedy zadziałał jakiś człowieczy odruch arystokraty i rzucił się, by ją złapać. Poczuł jak ciężko upada. Otworzył oczy. Trzymał  zdezorientowaną dziewczynę w ramionach. Natychmiast odsunął się od niej i wstał nawet ie pomagając jej się podnieść. Gdzieś z dala usłyszał głos pani profesor:
- Koniec lekcji. Wasze postępy zostaną ocenione. Do widzenia! 
Malfoy zły, że nie skończył pracy i doszło do tej dziwnej sytuacji między nim a Lovegood. Opuścił cieplarnie i udał się w stronę zamku.
- Draco! Czekaj!- usłyszał za sobą głos Zabiniego.
Odwrócił się i zobaczył, że był on razem z Daphne Greengrass, Goylem i Merlinie z tą irytującą Parkinson.
- Jak tam ci się podobała współpraca z Pomyluną?- zaczepił go przyjaciel- Byliście dość blisko.
Blondyn zmierzył go zimnym wzrokiem.
- Było znakomicie. Chyba znalazłem bratnią duszę.- odpowiedział sarkastycznie chłopak.
- Ej, zobacz kto idzie.- rzuciła na odchodne Daphne i oddaliła się od grupy.
Widocznie bawiła ja ta sytuacja. Po chwili Goyle i Parkinson zrobili to samo, a Malfoy i Zabini zostali sami razem z Luną.
-Cześć. Dzięki, że mnie złapałeś.- powiedziała nieśmiało Lovegood.- Jak wiesz...potknęłam się.
-Następnym razem po prostu uważaj jak chodzisz- próbował zbyć dziewczynę.
- Myślałam, że mogłabym iść z tobą na impreze do gryfonów. Wiesz każdy z kimś idzie.- zaproponowała. Malfoy był w szoku. On z nią? Nie ma mowy.
- Żartujesz- warknął, choć na początku chciał być uprzejmy.
- Mój przyjaciel miał na myśli, że z chęcią się z tobą wybierze.- wtrącił się niespodziewanie Zabini- Ja też wpadnę.
Twarz Luny rozjaśnił promienny uśmiech.
- O to wspaniale. Bądź przed wieżą krukonów o 20.- powiedziała do Draco i w szybkich podskokach udała się w stronę zamku.
-Zwariowałeś? Może ja bym cię tak umówił na przykład z Lavender Brown albo z Milicentą Bulstrode?
- Myślę, że to byłoby ciekawe przeżycie. Nie musisz mi dziękować stary. Tylko włóż coś ładnego.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uporałam się z wstawieniem kolejnego rozdziału. Jest dwa razy dłuższy od pierwszego, ale jeżeli cały czas jest za krótki to nie ma się czym martwić póki co często będę publikować nowe rozdziały, bo ma je przygotowane. Minęło trochę czasu, aż zdecydowałam się wrzucić moje wypociny do internetu.  Zrobiłam zakładkę ,,Bohaterowie", gdzie można znaleźć główne postacie :)








poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział I - Prefekci Naczelni


  Dźwięk palącego się ognia w kominku. Głośne, wesołe głosy uczniów. Zamyślone twarze przyjaciół. Ginny była w swoim drugim domu- w Pokoju Wspólnym Gryffindoru w Hogwarcie. Nagle wśród panującego w pomieszczeniu hałasu usłyszała Hermionę.
-Dyrektor McGonagall kazała mi przekazać wszystkim, którzy mają luki w nauce przez Bitwę, że nie muszą zaczynać od nowa tamtego roku szkolnego- rzekła ze skupioną miną recytując jakby z pamięci, to co powiedziała jej kobieta- To znaczy, że będziemy na jednym roku Ginny.
Rudowłosa uśmiechnęła się promiennie do przyjaciółki, która usiadła obok niej na szkarłatnej kanapie.
-Szkoda tylko, że Harry i Ron nie wrócili do szkoły razem z nami- rzekła Weasley, przypominając sobie wspólnie spędzone chwile.
Uśmiech szybko znikł z ust panny Granger, jednak nie dała tego po sobie poznać.
-Nie ma ich ale za rok wrócimy i wszystko będzie tak samo, a może nawet lepiej- pocieszała ją Hermiona.
Sama chciała wierzyć w swoje słowa.
-Ale jest jeszcze Luna, Neville, Dean..- dodała niepewnie- Myślisz, że w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać?
  Ruda przypomniała sobie, kiedy zerwała z nim, a potem zaczęła się spotykać z Harrym.
-Nie wiem, Ginny. Może powinnaś z nim porozmawiać?-zaproponowała Hermiona- Muszę iść obowiązki prefekta naczelnego wzywają.
To powiedziawszy, wstała z kanapy i zaczęła kierować się ku wyjściu.z Pokoju Wspólnego.
Nagle Weasley coś sobie uświadomiła...
-Zaraz! Czekaj!- krzyknęła za szatynką- Kto jest drugim prefektem naczelnym?
-Malfoy- odpowiedziała zakłopotana dziewczyna i natychmiast zniknęła za portretem Grubej Damy.
                                                                                  *
 Hermiona przemierzała korytarze zamku co jakiś czas zwracając uwagę lub pomagając jakiemuś uczniowi.
Nagle go zauważyła. Ślizgon stał przy wyjściu z zamku opierając się o futrynę oraz wodząc wzrokiem w tą i z powrotem.
-Malfoy, czekasz aż ktoś kto łamie zasady przyjdzie do ciebie sam?-spytała zaczepliwie gryfonka. Malfoy obdarzył ją swoim firmowym chłodnym spojrzeniem, na które dziewczyna zdążyła się uodpornić.
-Cicho, Granger. To mój sposób na wykonywanie tego zajęcia, na które zresztą się nie cieszę.- odpowiedział monotonnym głosem. Hermiona przypatrzyła mu się uważniej.
Miał smutny wyraz twarzy, podkrążone oczy, ale nadal był bardzo przystojny. Szybko wyrzuciła z głowy tą ostatnią myśl.
-A jak byłeś prefektem swojego domu to prawie skakałeś z radości.- powiedziała dziewczyna.
Odwrócił od niej wzrok i począł wpatrywać się w jakiś odległy punkt w holu.
-Trochę się od tego czasu zmieniło-odpowiedział- Wybacz, ale pójdę już do swojego dormitorium.
Blondyn wyminął gryfonkę i skierował się w stronę lochów zostawiając ją samą z obowiązkami prefekta. To było po prostu typowe ze wszystkim musiała sobie radzić sama. Nawet z głupim patrolowaniem korytarza.
-Jaśnie pan się znalazł- przeklnęła chłopaka, po czym postanowiła zająć myśli czymś mądrzejszym. W końcu była Hermioną Granger.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest pierwszy rozdział. Bardzo proszę o komentarze, jeżeli ktoś to czyta. Naprawdę liczy się dla mnie zdanie innych. Dziękuje wszystkim, którzy poświęcili trochę czasu by zajrzeć na tego bloga :).

Prolog


      *
 Gwiazdy lśniły na zaczarowanym sklepieniu Wielkiej Sali. Dziewczyna o długich blond włosach i lśniących niebieskich oczach, wpatrywała się w nie od okołu piętnastu minut. Myślała o tym co było i co będzie. Wspomnienia z Bitwy o Hogwart przemykały jej przez głowę. Cały czas przerażająco bliskie i wyraźne.Prawie czuła na sobie wzrok złowrogiego czarodzieja- Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Było-Wymawiać. Nawet ktoś taki jak Luna Lovegood- marzycielka, optymistka i ekscentryczka- nie potrafiła tego zapomnieć. Teraz siedziała przy stole Ravenclawu wraz z innymi krukonami, jak gdyby to był tylko zły sen. Dziewczyna śniła dużo, ale z tego snu nie potrafiła się zbudzić.
       *
 Dracon Malfoy- arystokrata, ślizgon i śmierciożerca- siedział w Wielkiej Sali i nie potrafiąc nic przełknąć, myślał. Myślał czy ktokolwiek mu wybaczy. Nie miał na myśli jego ,,kolegów", którzy sami popełnili podobne błędy, lecz tych, którzy mogli przez niego cierpieć lub ucierpieli. Czy będą w stanie spojrzeć mu w oczy? Zrobił tyle złego a teraz znów jest w Hogwarcie, próbując ukończyć ostatni rok nauki. Dlaczego?
Bo szkoła została zaatakowana, a on stanął po złej stronie.
       *
  Ciemnoskóry,wysoki chłopak siedział obok Malfoya przy stole Slytherinu. Mógł zauważyć ból w oczach kolegi, a gdyby blondyn spojrzał w oczy Blaisowi Zabiniemu ujrzał by to samo co on, a także żal do samego siebie. Jednak Draco przynajmniej obrał stronę, aby chronić swoją rodzinę, a on po prostu stchórzył. Opuścił rok w nauce, oddalił się od niebezpieczeństwa. Nie potrafił nawet patrzeć na swoje odbicie w lustrze, by nie pomyśleć, że nawet nie miał odwagi wybrać przeciw komu chce walczyć.
                                                                                    *
 Z Wielkiej Trójcy do Hogwartu postanowiła wrócić tylko jedna osoba. Była nią Hermiona Granger. Mimo złych wspomnień po Bitwie, chciała znów chodzić na zajęcia, przemierzać błonia, oglądać mecze Quiditcha i przede wszystkim ukończyć edukację. Liczyła, że ten rok będzie wyjątkowy. Wiedziała, że będzie on inny, bo nie znajdzie wsparcia Harrego i Rona. Chłopcy zajęli się pracą i drogi przyjaciół się rozeszły. Miała nadzieję, że nie na zawsze, że kiedyś znów połączą w jedną. Czuła też poczucie winy. Zostawiła samych w domu rodziców,  którym dopiero co naprawiła luki w pamięci. Teraz już ją pamiętali... Nie chciała się znowu z nimi rozstawa, jednak podjęła decyzję, że skończy siódmą klasę. Musiała być pewna siebie. Nie mogła pozwolić, by zatraciła się w tęsknocie lub wspomnieniach.
                                                                                     *
 Ginny Weasley także wróciła do Hogwartu. Wiedziała, że będzie jej brakować bliskości Harrego. Ich rozmów, wspólnych gier w Quiditcha, każdej minuty z nim spędzonej. Musiała wytrzymać jeszcze jeden rok bez sławnego Pottera. Robiła to od pierwszej klasy, dlaczego więc teraz miałaby sobie nie poradzić? Może, dlatego, że nie dawno walczył z potężnym czarnoksiężnikiem i mogła go stracić na zawsze.
                                                                                    *
 Neville także powrócił do szkoły. Wokół niego siedzieli uczniowie, z którymi lub przeciwko, którym walczył. Wszyscy się tak zmienili od pierwszego roku szkolnego, dnia w którym wszyscy się spotkali. Nie przypuszczał, że będzie częścią historii, którą zna lub pozna każdy czarodziej. Mimo złych wspomnień Neville wiedział, że Fred, Tonks czy też Lupin towarzyszą mu, chociaż nie może ich poczuć, ani zobaczyć, ani porozmawiać. Oni po prostu czuwali nad swoimi przyjaciółmi. Chłopak starał się o tym pamiętać. Cieszył się, widząc swoich przyjaciół i nie mógł już się doczekać tego roku. Chciał, aby ostatni rok w Hogwarcie był po prostu...magiczny.
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To moja pierwsza notka. Wiem, że jest dość długa jak na prolog, ale nie mogłam tego nazwać rozdziałem, bo to takie wprowadzenie. Wszelkie uwagi co do pisania mile widziane :D