Miniaturka Drastoria
Ciemnowłosa, zgrabna dziewczyna
siedziała na białym nowoczesnym fotelu w przestronnym mieszkaniu i
patrzyła się na widok, który rozciągał się za wielkim oknem.
Jasne telewizory z głupowatymi reklamami i światła palące się w
licznych miejskich wieżowcach raziły ją po oczach.
Nowy Jork.
To tam Astoria Greengrass uciekła po
skończeniu szkoły. Chciała zobaczyć, jak wygląda życie z dala
od czarodziejskiego świata, z dala od Wielkiej Brytanii. Nigdy nie
była specjalnie utalentowaną czarownicą i rodzice krzyczeli na nią
za każdą pomyłkę. Pod tą presją wcale nie czuła się
zmotywowana do działania, a raczej osaczona z każdej strony. Czuła,
że musi zmienić coś w swoim życiu, że to co miała na
wyciągnięcie ręki nie było tym czego skrycie pragnęła.
Wystarczająco wiele nasłuchała się
strasznych historii podczas Bitwy, kiedy rodzice, ukryli ją z dala
od Hogwartu, bo była według nich za młoda by walczyć. I nie
chciała żyć w takim miejscu.
Nie miała za złe swoim rodzicielom,
że nie dopuścili do jej udziału w wojnie.
Nigdy nie była odważnym typem, a
szczerze wątpiła w to, że mogłaby ją przeżyć.
Jej starsza siostra, od razu po zdaniu
egzaminów wyszła za jakiegoś przystojnego mężczyznę,
arystokratę o wysokiej pozycji w Ministerstwie i zaczęła żyć
według zasad rodziny.
Ona nie potrafiła. Od dwóch lat
przebywała w Stanach Zjednoczonych.
Skierowała się do kuchni, gdzie na
blacie stał kubek z płynną czekoladą, która zdążyła już
trochę ostygnąć Nadawała się idealnie do picia. Usiadła na
wysokim barowym stołku i zaczęła sączyć słodkawy napój.
Zupełnie nieświadomie wróciła
myślami do ciągu wydarzeń sprzed paru miesięcy.
Był środek
lata. Szukając trochę rozrywki i odpoczynku umówiła się z
koleżankami ze studiów prawniczych na Coney Island.
Kiedy w końcu
tam dotarła była oczarowana widokiem, który zastała.
Słońce
górowało wysoko na niebie, sprawiając, że woda nabrała pięknego
blasku. Ludzie wokół niej śmiali się, rozmawiali i plażowali.
Wyjęła z podręcznej torby, dotykowy
telefon, którym dość szybko nauczyła się posługiwać
Tak, jak myślała po odblokowaniu
komórki, zauważyła, że przyjaciółki przysłały jej smsa, że
się spóźnią. Była do tego przyzwyczajona.
Jej znajome chyba nie zapoznały się
ze słowem ,,punktualność''.
Zdjęła klapki i przeszła się
kawałek brzegiem morza cały czas podziwiając okolicę.
Nagle jej wzrok przyciągnął
jasnowłosy chłopak siedzący samotnie na ręczniku. Wyglądał
dziwnie znajomo.
Po przyjrzeniu się mężczyźnie
trochę dokładniej, w jej głowie zamajaczyło wspomnienie wysokiego
ślizgona, o jasnych platynowych włosach i stalowych tęczówkach.
Czy to możliwe, że i ona i Draco
Malfoy przeprowadzili się w to samo miejsce?
-Astrorio, przestań wymyślać-
zganiła samą siebie, odwracając wzrok w inną stronę.- To
skrajnie niemożliwe!
Zaczęła iść
dalej, podnosząc lekko do góry swoją zwiewną suknię, by jej nie
zamoczyć.
Kiedy poczuła na
swoim ramieniu stanowczy uścisk, momentalnie się odwróciła i ku
swojemu zaskoczeniu ujrzała przed sobą faceta, którego parę razy
już widziała w Hogwarcie.
Który jako
nieliczny nastolatek został śmierciożercą. Chłopaka, który
skrycie podobał się jej siostrze.
Wyglądał inaczej.
Prawie białe włosy
młodego Malfoya trochę ściemniały, blada cera była przeszłością.
Chłopak był równo opalony i po prostu promieniał.
-Czy my się
przepadkiem nie znamy?- spytał, przymrużając lekko oczy.-
Przepraszam za to pytanie, ciekawość wzięła górę.
Obdarzył ją
uśmiechem, przy okazji pokazując śnieżno-białe zęby.
Astoria zaczynała
rozumieć co Daphne i reszta ślizgonek w nim widziały.
Ale czy to nie był
ten nieprzyjemny typ? Wredny i zawzięty?
Teraz wydawał się
zupełnie inny.
-Draco? Draco
Malfoy?- spytała, a kiedy tamten na poły zdziwiony na poły dumny
ze swojej niezawodnej pamięci pokiwał głową.- Jestem Astoria
Greengrass.
Blondyn podał jej
rękę i kiedy ona odwzajemniła gest uścisnął ją stanowczo, ale
nie za mocno.
Moi kumple
poszli po coś do picia, ale myślę, że nawet nie zauważą, jak
na chwilę zniknę.- mrugnął do dziewczyny- Chodź.
Wziął ją pod
rękę i zaczęli rozmowę. Opowiedziała mu, jak znalazła się w
Ameryce, a on zrobił to samo. Okazało się, że po Bitwie
zrozumiał, że popełnił wiele błędów. To, że dołączył do
szeregów Voldemorta i wszystko czego był świadkiem dało mu do
myślenia. Astoria zaczynała
naprawdę mu współczuć. Jej rodzina nie należała do
śmierciożerców, ale skrycie popierała tego czarodzieja. Ona
sama starała się o tym nie myśleć. Niestety to nie sprawiało,
że problem znikał. Kiedy została zapytana przez starsze
ślizgonki co o tym sądzi, odpowiedziała, że jest za Czarnym
Panem. Chyba wszyscy uczniowie Domu Węża przez poglądy rodziców
mieli złe pojęcie na ten temat. Może właśnie dlatego oboje
żyli teraz w świecie mugoli? Chcieli wiedzieć dlaczego ich
rodziny tak ich nienawidziły. Oboje, wciąż
nie mogli znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Z każdą minutą
ich rozmowa stawała się ciekawsza, z każdą sekundą coraz
bardziej zaczynali się rozumieć. W pewnym momencie oboje
zapomnieli, że powinni odnaleźć swoich znajomych, zajęci sobą.
Wspominali stare czasy, śmiejąc się z tego jakimi ludźmi byli.
Wydawało im się, jakby czas się dla nich zatrzymał. Niespodziewanie
obok nich przebiegł jakiś dzieciak, potknął się o wystający
kamień i wylał wodę z kubełka, który dzierżył w swoich
maleńkich dłoniach. Zaczął płakać. Zanim panna
Greengrass zdążyła jakoś zareagować, Draco podbiegł do
chłopca i zaczął go uspokajać. Na jej twarz wypłynął szeroki
uśmiech, gdy usłyszała słowa arystokraty:
-Dawaj mały,
wstawaj.- powiedział, łapiąc go za ręce.- Życie daje po dupie
każdemu, ale to nie powód by leżeć na ziemi i czekać na
zbawienie.
Dziecko się
roześmiało i wtuliło w blondyna, który zdziwiony lekko poklepał
go po plecach.
-Steve!- usłyszeli
jakiś krzyk i zgodnie się obrócili. W ich stronę biegła kobieta
w średnim wieku o burzy brązowych loków.- Niech pan zostawi moje
maleństwo!
Astoria
wytrzeszczyła oczy. Czy ta kobieta mówiła serio? Ona nie
pilnowała swojego syna, a Malfoy, który z jakiegoś powodu pomógł
mu wstać zostaje obwiniany.?
Matka wyrwała
dziecko z objęć blondyna i zostawiła tą dwójkę samą. Jednak
była ślizgonka nie zamierzała tak tego zostawić.
Spróbowała
dogonić kobietę, ale potknęła się o własną suknię i byłaby
upadła na mokry piasek, gdyby nie to, że ktoś ją złapał.
Zamknęła oczy, próbując nie koncentrować się na mocnych,
męskich perfumach, które mimo skwaru, wciąż ładnie pachniały.
Otworzyła powieki
i odwróciwszy głowę, napotkała szare tęczówki Dracona.
- Em, dzięki.-
powiedziała, odsuwając się od niego, w myślach modląc się by
nie zauważył, jak jego bliskość na nią wpłynęła.
Poprawiła
ramiączko ubrania, które ku jej niezadowolenie opadło. Chłopak
szybko pozbierał to co wypadło z jej torby i wsadził na miejsce,
gdy ona stała unieruchomiona przez szok
-Rumienisz się,
złotko.- powiedział, uśmiechając się kpiarsko.
Kobieta wiedziona
impulsem walnęła go w ramię, niemalże pieszczotliwie.
Blondyn jęknął
i zabrał torbę Astorii, rzucając ją gdzieś na piasek. Podniósł
szatynkę swoimi silnymi dłońmi i niosąc niczym pannę młodą,
wrzucił prosto do morza.
Dziewczyna
instynktownie zamknęła oczy i przestała słyszeć hałasy
dobiegające z plaży.
Odbiła się lekko
stopami od dna i wypłynęła na powierzchnie całkowicie
przemoczona.
Pierwszym
widokiem, jaki zastała po wynurzaniu był Draco siedzący przy
brzegu z wyprostowanymi nogami, zaśmiewający się z niej.
Żwawym krokiem
przemierzyła dzielącą ich odległość i po wymamrotaniu czegoś
w stylu ,, Już ja ci dam popalić..'', złapała go za nogi i
pomimo jego protestów, wciągnęła tego zwyrodnialca do wody.
Blondyn wpadł do morza z głośnym pluskiem. Astoria zaczęła
zanosić się śmiechem, ale po chwili poczuła uścisk na
nadgarstku i sama siedziała po szyję w wodzie.
Znowu znajdowali
się bardzo blisko siebie. Uczęszczali do tej samej szkoły. Ba!
Byli w tym samym domu, a nigdy normalnie nie porozmawiali. Czasami
widywała, jak jej siostra próbuje do niego zagadać, ale młodsza
latorośl Greengrassów nie miała na to odwagi, a przede wszystkim
ochoty.
Teraz, jednak
wiele się zmieniło. Od dawna nie była na żadnej randce, a on
wydawał się świetnym facetem, mimo burzliwej przeszłości.
Zapominając o czekających na nich znajomych, o tym, że właściwie
mało o sobie wiedzą, o tym jakie może to wywołać reakcje,
przybliżyli się do siebie i złączyli usta w pocałunku.
Astorię przeszedł
przyjemny dreszcz, kiedy wspominała, jak przyjemnie było stać w
zimnej wodzie, całując rozgrzanego od słońca blondyna. Nie
myślała, wtedy o tym co będzie potem. Zawsze żyła chwilą, nie
potrafiła zastanawiać się czy coś jest dla niej dobre czy złe.
I nie chciała wiedzieć, że robi błąd. Dla niej było to kolejne
przeżycie, które będzie mogła miło wspominać.
Słońce zaczynało
powoli zachodzić, a niebo tracić swą niebieską barwę.
Dziewczyna szła opatulona w ręcznik, a Malfoy niósł jej torbę.
Dotarli na parking i już myślała, że odda jej rzeczy i się
zmyje, ale on niewiele mówiąc wsunął do jej dłoni karteczkę z
numerem telefonu. Nie powiedział ani ,,Do widzenia'' czy ,,do
szybkiego zobaczenia'', tylko odszedł od niej z lekkim uśmiechem
na twarzy.
Wsiadł na motor,
nie założył kasku i odjechał zostawiając samą dziewczynę,
która za żadne skarby nie potrafiła wymazać z pamięci jego
wizerunku.
Po tym dziwacznym
spotkaniu chodziła na studia, wykonywała wszystkie codzienne
czynności, jakby nic się nie wydarzyło. Ale na jej twarzy, wciąż
czaił się radosny uśmiech i nadzieja, że zaczyna się coś
pięknego.W końcu nie
wytrzymała i zadzwoniła do niego. Zaczęli się spotykać. Oboje
zdawali się świetnie siebie rozumieć i działali na siebie, jak
pewnego rodzaju lek, ale i narkotyk.
W swoim
towarzystwie ich wszystkie smutki gdzieś znikały, ale kiedy nie
byli w pobliżu siebie wariowali, tęsknili, nie potrafili się na
niczym skupić...
Do umysłu Astorii
wdarło się to słodko-gorzkie wspomnienie, które zaważyło na
jej życiu.
Powód dla którego
siedzi sama w ten chłodny jesienny wieczór zamiast tulić do
siebie ukochanego...
Draco pojawił się
na ulicy przed jej domem niesamowicie punktualny. Ubrany w ciemny
garnitur, dzierżący w rękach bukiet czerwonych róż zapakowanych
w szmaragdowy papier.
Podeszła do niego
na swoich wysokich szpilkach i pocałowała go namiętnie.
Kiedy się od
niego odsunęła, zobaczyła, że były ślizgon lustruje ją od
góry do dołu.
Była ubrana w
ciemną sukienkę sięgającą przed kolana, a jej brązowe włosy
opadały falami na opalone ramiona. Malfoy podał jej
rękę i zaprowadził ją do czarnego, ekskluzywnego samochodu. Uśmiechnęła się
z aprobatą i gdy ten otworzył jej drzwi, usiadła na skórzanym,
białym fotelu. Okazało się, że
Draco był dobrym kierowcą. Mimo ogromnego ruchu, dość sprawnie
dotarł do restauracji.Wnętrze
pomieszczenia ją oczarowało. Ściany były białe w czarne wzory,
kręcące ósemki niczym węże. Z sufity zwisały piękne
żyrandole,a podłoga była wyłożona jasnymi drewnianymi
panelami. Barman
zaprowadził ich do stolika przy oknie, na którym stała samotna
świeca i dwa nakrycia. Idealnie.
Usiedli do stołu
i zaczęli dzielić się swoimi niedawnymi przeżyciami. Kiedy dziewczyna
zapytała go czy w pracy wszystko się układa, potarł brodę i
unikając odpowiedzi, rzekł:
-Wiesz, trochę
z tymi dokumentami mam problemów...
Złapała go za
rękę i powiedziała, by wyznał jej coś więcej. Martwiła się,
że może firma, w której pracuje chce go wywalić?
On, jednak
milczał. Resztę kolacji zjedli w ciszy, patrząc przez okna, na
przechodzących ludzi.
Po zjedzonym
posiłku wyszli na dwór. Chłodnawy wietrzyk muskał ich skórę,
gdy szli w stronę zaparkowanego niedaleko samochodu. W pewnym
momencie Astoria zaproponowała, by wybrali się jeszcze do kina.
Cały seans siedziała wtulona w blondyna i oglądała piękną
komedie romantyczną. Film skończył się późną nocą. Wyszli
na ulice i pogrążeni rozmową przeszli się chwile bardziej
opustoszałymi uliczkami, szukając spokoju, z dala od nocnego
życia. Nie zorientowali się, nawet kiedy zagalopowali się do
ślepej uliczki. Chcieli zawrócić, ale nagle szatynka zauważyła
przerażone spojrzenie blondyna, a chwilę potem poczuła zdotyk
czegoś zimnego na szyi.
Czy to możliwe,
że to był...nóż?
Dopiero w tej
sytuacji dziewczyna sobie przypomniała, gdzie się znajdowali.
Przy banku.
-Nie ruszaj
się.- powiedział do niej rabuś.
Poczuła, jak
zimny dreszcz przebiega po jej plecach. W oddali dosłyszała
dźwięk syreny. Policja się zbliżała.
Przestraszony
przestępca zerwał z twarzy kominiarkę i wsadził ją na głowę
Dracona i wcisnął mu część pieniędzy. Schował scyzoryk do kieszeni. Zaczął uciekać w
tylko sobie znanym kierunku.
Malfoy rzucił
się zanim biegiem, dosięgając różdżki.
-Drętwota!-
wrzasnął, a zaklęcie świsnęło obok przestępcy.
Ona patrzyła na
tą scenę, nie potrafiąc w żaden sposób zareagować. Złodziej
przyśpieszył i zniknął za zakrętem, a drogę arystokracie
zagrodził wóz policyjny.
Draconowi w
kominiarce rabusia i z workiem pieniędzy.
A problem z
kamerami na pewno rozwiązał ten wstrętny zbir i nigdzie nie
było dowodu, że ślizgon jest nie winny.
Śladów palców
zapewne też nie zostawił, bo miał rękawiczki. Chociaż musiała
przyznać, że ni była tego pewna...Widziała, jak
wsadzali jej ukochanego do auta, zakładając na jego ręce
kajdany.
Nie wiedziała
ile dostał kary, ale z pewnością go nie uniewinnili.
Zresztą nie
była pewna czy by się przyznał, że to nie on.
Och dlaczego
chociaż nie wyrzucił tych brudnych pieniędzy?!
Parę razy mówił
jej, że ma wyrzuty sumienia, że nie trafił do Azkabanu.
Uniknął tamtej
kary, ale został zatrzymany za kradzież.
Wróciła do
domu, trzymając się, jak najdalej ulicy na której pojawili się
policjanci.
Zawsze tak
robiła. Ratowała swoją skórę. Była ślizgonką, prawda?
Na to wspomnienie
po policzku dziewczyny spłynęła pojedyncza łza. Za każdym razem,
gdy sobie przypominała tamto zdarzenie i jej własną reakcję,
płakała. Była wtedy w szoku, brakowało jej odwagi. Nie myślała
logicznie.
Nieświadomie
zaczęła się zastanawiać czy kiedykolwiek jej wybaczy? Czy cieszył
się, że z nią wszystko w porządku czy miał do niej żal?
Przez okno w kuchni
wleciała do pomieszczenia brązowa sówka, dzierżąca
zapieczętowany list.
Droga Panno
Greengrass!- poczęła czytać,czując, że może pojawiła się
nadzieja:
Pan Draco Malfoy po
wojnie bardzo pomógł Ministerstwu i widocznie zmienił
postępowanie. Jego matka zastanawiała się co się działo i
zwróciła naszą uwagę na ten nagły brak kontaktu z jej synem.
Dowiedzieliśmy się
o aresztowaniu.
Moi ludzie
aportowali się do celi, a on dał im wspomnienie. Pomajstrowaliśmy
trochę z pamięcią tych mugoli, którzy odpowiadają za panowanie
nad porządkiem w ich świecie i uwolniliśmy go. Chciałem by pani o
tym wiedziała i dłużej się nie zamartwiała. Pan Malfoy od razu
spytał gdzie się pani podziewa, a ja skojarzyłem fakty.
Minister Kingsley Shacklebolt
Poczuła, jak
radość i ulga zaczynają ogarniać całe jej ciało, opuściła
list i zasłoniła rękoma twarz. Była gorąca, a z jej oczu znów
ciekły łzy. Tym razem ze szczęścia.
Do jej uszu dobiegł
dźwięk dzwonka od drzwi, przedzierając się przez natłok myśli
krążących w jej głowie.
Szybko otworzyła
je zupełnie nie zwracając uwagi na to, że zapewne wygląda
tragicznie.
Uszczypnęła się
w ramię. Pomrugała.
Naprawdę tam stał.
Jej Draco.
Wolny.
W ciemnym
garniturze z czerwonymi różami.
Zupełnie, jak
dawniej.
Rzuciła się w
jego ramiona i oboje trwali unieruchomieni w silnym uścisku i przez
najbliższe parę minut nie mieli zamiaru się odzywać, odsuwać od
siebie...Cieszyli się tą chwilą ze sobą.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest moja pierwsza w życiu miniaturka. Nie wiem, jak to wyszło. Mi osobiście ta akcja z policją wydaję się wyjątkowo naiwna, ale reszta mi się podoba. Dajcie znać co sądzicie :)
Dziękuję za nominacje do Liebster Award Sekretnej :))
Lekko inspirowałam się tą piosenką, ale na koniec wyszło, że zupełnie nie pasuje xD :
I like it :D
OdpowiedzUsuńfajna piosenka :)
Ach.. jak ty piszesz
OdpowiedzUsuńPiosenka świetna :)
Wszystko jest jak najbardziej genialne!
Czytało mi się... ciężko. Rzeczywiście, akcja z policją trochę naciągana :D Ale ogólnie, mimo że nie przepadam za tą parą, wyszło nawet dobrze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
DiaMent.
Przyznaje rację Dia Ment, miniaturkę ciężko się czytało ale czy tak jest fajna i czekam na kolejną :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało. Masz lekki styl pisania, co bardzo lubię, więc na pewno będę wpadać częściej. A ja zapraszam do mnie na switchfine.
OdpowiedzUsuńSwitch
Jak ja kocham ten parring <3 A twój styl pisania mnie oczarował. Wszystko takie zgrane i przemyślane. Chciałabym czytać o nich bez końca!
OdpowiedzUsuń