Fragment
z pairingiem Lunaville lub Nuna ( jak zwał tak zwał)
dedykuję
Veronice Avedian,
*
,,Obiecaj
mi, że zawsze będziesz pamiętał o tym, że jesteś bardziej
odważny niż w to wierzysz,
silniejszy
niż ci się wydaję i bardziej mądry niż myślisz.''
Alan
Aleksandre Milne ( Kubuś Puchatek :))
Nadeszła sobota. Ginny pospałaby
sobie pewnie trochę dłużej, gdyby nie to, że Hermiona stała nad
nią i potrząsała jej ramieniem, by wstała. Rudowłosa jęknęła
i zakryła głowę poduszką, którą Panna Granger jej po chwili
wyrwała i brutalnie wyciągnęła przyjaciółkę z łóżka,
stawiając na nogi.
Ruda trochę się chwiała, nie do
końca przebudzona, ale stała.
Kiedy najmłodszej latorośli Weasleyów
w końcu udało się otworzyć wciąż zamknięte powieki,
spiorunowała wzrokiem Hermionę i sięgnęła po poduszkę, która
leżała teraz na pościeli i rzuciła nią z całej siły w starszą
Gryfonkę. Potem wyszła do łazienki, głośno trzaskając drzwiami.
Zastanawiające było to skąd miała
siłę na wykonanie tych czynności skoro była taka zmęczona?
Granger cicho się roześmiała.
Pamiętała, że po śniadaniu ma iść
do Hogsmeade razem z Draconem, Daphne i Blaisem.
Jak to powiedzieć Ginny? Miała
nadzieję, że się nie obrazi za to, że ją zostawia.
Minęło parę minut i w dormitorium
ponownie pojawiła się jej przyjaciółka- już ubrana i umalowana,
czesała pośpiesznie skołtunione rude włosy.
-Po co mnie tak wcześnie
obudziłaś?- zapytała, przeglądając się w swoim własnym
lusterku.- Zjadłabym w Hogsmeade. Blaise zaprosił mnie na drugie
śniadanie do jednej z kawiarenek.
Hermiona zdziwiła się, myślała, że
Zabini miał iść z nią, Malfoyem i Greengrass. Najwidoczniej
zaszła zmiana planów. Zrobiło jej się trochę przykro,
mimo że miała z kim iść do Hogsmeade, że jej przyjaciółka
nawet nie spytała się jej czy nie chciałaby wybrać się razem z
nią.
Oczywiście randka była stawiana
przez Ginny na pierwszym miejscu.
-Chodź.- powiedziała Granger,
ignorując swoje własne myśli i uczucia.
Wyszła z pomieszczenia, nie
spoglądając za siebie.
*
Słońce było prawie niewidoczne,
zakryte szarymi chmurami pokrywającymi niebo.
Śnieg zdążył stopnieć, ale mimo
to było dość chłodno.
Główną ulicą Hogsmeade szedł
gryfon, a obok niego blondwłosa Krukonka.
Rozchichotane dzieciaki i hałaśliwi
nastolatkowie mijali ich, nie zaszczycając spojrzeniem.
Dla Nevilla nie był to problem. Nie
znosił znajdować się w centrum uwagi, a chciał by nikt nie
przeszkadzał mu w spędzeniu czasu z Luną. Spojrzał się na nią
i ujrzał lekki uśmiech na jej delikatnie zarysowanej twarzy. Spod
czapki, przypominającej do złudzenia staromodny beret, jasne włosy
opadały falami na ramiona, na które zarzuciła płaszcz. Nie
ubierała się już tak ekscentrycznie, chociaż cały czas
uwielbiała artystyczne eksperymenty. Z pewnością nie szła za
modą. Przed ich oczami pojawiło się drzewo, które Nevillowi od
razu przypomniało o jednym z jego ulubionych wspomnień. Z dnia, w
którym leżał obok dziewczyny, w której skrycie się kocha i czuł
się, jakby świat wokół nich się zatrzymał.
Jakby byli jedynymi ludźmi w
Hogsmeade.
Jedynymi osobami na całej planecie.
Szkoda tylko, że nie miał odwagi
powiedzieć jej co tak naprawdę dla niego znaczy...
Zanim zdążył zmienić zdanie złapał
jej dłoń, która idealnie wpasowała się w jego. Uśmiechnął się nieznacznie i
pociągnął ją w stronę drzewa.
-Neville!- krzyknęła Krukonka,
gdy zmusił ją by zaczęła biec, ale po chwili zaczęła
chichotać, co sprawiło, że chłopakowi zaczęła przypominać
dobrą wróżkę z opowiadań dla dzieci.- Gdzie ty mnie tak
ciągniesz?
Nagle dziewczyna potknęła się o
wystający konar i upadła na ziemię, ciągnąc za sobą bruneta.
Neville oparty łokciami o trawę, znajdował się milimetry od
leżącej Krukonki.
Wiedziony instynktem i powoli
narastającą niecierpliwością i zrezygnowaniem desperacko wpił
się w usta zaskoczonej dziewczyny. Myślał, że będzie może na
niego wrzeszczeć, przestraszy się go, ale ku jego zdziwieniu
dziewczyna, po tym jak minął szok, zaczęła odwzajemniać
pocałunek, sprawiając, że stał się delikatniejszy.
Przeturlali się w swoich objęciach,
śmiejąc się, jak wariaci.
Umysł Nevilla płatał mu figle,
podsuwając mu tak żywe wspomnienia jesiennego popołudnie pod tym
drzewem, że niemal widział i czuł mnóstwo liści pod swoim
ciałem.
Czuł nikłe promienie słońca
muskające jego twarz, chociaż ono było teraz schowane za
chmurami. Czuł przenikające go ciepło, chociaż wiał lodowaty
wiatr.
I co było najdziwniejsze, w jego
ramionach naprawdę znajdowała się ona.
Luna Lovegood.
-Kocham cię.- wyszeptała, blisko
jego ucha, tym swoim trochę zagubionym tonem.
-Ja ciebie też- powiedział,
podnosząc się na klęczki, jak najmocniej przyciskając do siebie
drobną krukonkę i wyciskając całusa na jej czole.
*
Draco czekał na Hermionę pod
drzwiami wyjściowymi szkoły i gdy tylko opuściła mury zamku,
wyskoczył zza rogu i złapał ją za rękaw płaszcza.
Przestraszona Gryfonka aż podskoczyła na widok blondyna,ale gdy
udało jej się trochę uspokoić, przypomniała sobie, że Zabini
idzie razem z Ginny. Zanim zdążyła się zapytać dlaczego chłopak
tak łatwo wymigał się od wspólnego wyjścia i gdzie podziewa się
Greengrass, Draco odezwał się jakby czytając w jej myślach.:
-Blaise nie chciał z nami iść, a
Daphne będzie czekać na nas już w Hogsmeade w Trzech Miotłach.
Kiedy w końcu dotarli do pobliskiej
wioski, tłum uczniów zaczął się brutalnie przepychać,
zostawiając ich w tyle. Powolnym krokiem, pogrążeni w całkowitej
ciszy, skierowali się do pubu.
Ślizgon otworzył drzwi i weszli do
zatłoczonego, głośnego pomieszczenia. Jedynym plusem było to, że
w środku było o wiele cieplej niż na dworze.
Nagle uwagę obojgu przyciągnęła
blondynka, machająca do nich ręką. Daphne zajęła dla nich
stolik i siedziała przy nim z trzema kuflami piwa kremowego.
Hermiona uśmiechnęła się, zadowolona, że dziewczyna pomyślała
także o nich, a nie tylko o czubku swojego nosa.
-Cześć.- przywitała się
szatynka,a Ślizgonka świadomie lub nieświadomie przybrała
tajemniczy wyraz twarzy.
Blondyn przymrużył oczy nad czymś
myśląc, ale po chwili opadł na krzesło obok Hermiony. Oczywiście
od razu zaczęły się pytania o pocałunek pary prefektów
naczelnych, o którym huczała cała szkoła. Panna Granger zaczęła
paplać coś na temat tego, że to nigdy wcześniej się nie
zdarzyło, ale przestała, gdy zauważyła wyraz twarzy Dracona.
Jego wzrok był lekko nieobecny, na pewno nie słyszał tego o czym
mówiły dziewczyny. Patrzył w stronę wyjścia. Może już pragnął
uciec przed wnikliwym wywiadem blondynki?
Kiedy jednak skierowała swoje
spojrzenia w tą samą stronę, zdała sobie sprawę, na kogo
patrzył Malfoy. Do pubu weszła ciemnowłosa dziewczyna średniego
wzrostu, z wrednym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy, która do
złudzenia przypominała pysk mopsa.
I zmierzała prosto w ich stronę.
Po plecach Hermony przeszedł lekki
dreszcz. Starała się nie patrzeć na nią, nie utrzymywać
kontaktu wzrokowego...Może wcale nie szła do nich?
Pansy niestety dotarła do ich stolika
i usiadła obok Daphne. Gryfonka myślała, że Greengrass będzie
zdenerwowana zachowaniem Parkinson, ale ta wydawała się
zadowolona, a wręcz dumna.
-Jeśli naprawdę uważaliście
mnie za przyjaciółkę, oboje jesteście głupsi niż
podejrzewałam.- powiedziała blondynka, zanosząc się śmiechem
pełnym nieskrywanej kpiny.
Stalowoszara barwa oczu Dracona stała
się jeszcze bardziej chłodna, a na jego twarzy pojawiła się
maska opanowania. Upił łyka piwa, z hukiem odstawiając szklankę
na stół.
Wtedy odezwała się Pansy, która
oparła się o mebel i pochyliła nad nami.
- Poprosiłam Daphne o pomoc w mojej
zemście. Zrobiła wszystko o co ją prosiłam za solidną zapłatą.-
powiedziała rozbawiona.
Hermiona poczuła, jak trybiki w jej
mózgu zaczynają dostawać ADHD.
A więc Daphne okazała się
zdrajczynią? Wydawała się taka miła...
No właśnie! Była za pozytywnie
nastawiona do niej, szlamy, popierającej Harry'ego Pottera.
Czemu wcześniej nie wydawało jej się
dziwne, że dziewczyna, która nigdy nie kręciła się ani wokół
niej, ani wokół Malfoya, tak nagle zainteresowała się życiem
prywatnym ich obojga?
-To twoja sprawka te pogróżki.-
powiedziała powoli szatynka, kierując swoje słowa do blondynki.
-Brawo. Szybko jarzysz.-
odpowiedziała, bezczelnie puszczając jej oczko.
Tą dziewczynę bawiła ta cała
sytuacja! No tak, przecież zrobiła to dla kasy, której i tak
miała na umór. Może czerpała satysfakcje z tego wszystkiego?
-Dlaczego?- spytała Gryfonka.
Daphne przewróciła oczami.
-Ktoś musiał przytrzeć ci nosa.
Zawsze byłaś taka odważna i powszechnie uwielbiana! A jak twoi przyjaciele nie wrócili do
Hogwartu, postanowiłaś zrobić się sławna przez przyjaźń z
Draco i Blaisem. Nie mogę uwierzyć, że taka szlama jak ty jest
zdolna tak mącić w głowach silnym mężczyznom.
A więc to tak! Dziewczyna była o nią
zazdrosna. Tak samo, jak Pansy tylko tamtej chodziło także o
odegranie się za zrobienie z niej pośmiewiska. Po co oni się w to
pakowali?
Hermiona chciała wstać, uciec
stamtąd, ale nie wiedziała czy wtedy Ślizgonki nie zareagują
bardzo gwałtownie i jej czegoś nie zrobią. Ale przecież
znajdowali się w miejscu publicznym!
Nieświadomie przypomniała sobie, jak
w piątej klasie zbierała z Harry'm i Ronem podpisy przyszłych
członków Gwardii Dumbledora i popełniła błąd, organizując
spotkanie we Wrzeszczącej Chacie. W zatłoczonym pubie nikt nie
zwróciłby uwagi na to co mówią i robią. Podobnie mogło być
teraz. Nikt nawet nie zauważył, że Parkinson z nimi rozmawia i
nie zareaguję jeśli coś im się przydarzy.
Poczuła kluchę w gardle.
Znów to przeklęte uczucie. Strach.
-Nie wiedziałem Pansy, że aż
tak jesteś zdesperowana, by zwrócić na siebie moją uwagę.-
powiedział opanowany Draco, wyrywając Hermionę z zamyślenia.
-Pożałujesz, że ją wybrałeś,
gdy zamienię jej życie w istną katorgę. Będzie cierpieć, a ty
będziesz zmuszony patrzeć na to bezczynnie. Płacić za swoje
błędy.
- Największym błędem jaki
popełniłem było zamienienie z tobą chociażby jednego słowa.
Wstał i zanim Parkinson i
Greengrass zdążyły zareagować podniósł z jednej strony
stolik i kufle piwa spadły na ich kolana. Płyn wylał się, co
dało Malofoyowi i Granger chwilę na to by wyjść z Trzech
Mioteł. Spojrzenia wszystkim były skierowane w ich stronę, ale
nikt w żaden sposób nie zareagował.
Ślizgonki po chwili zaczęły ich
gonić, z niedopiętymi kurtkami i wściekłymi wyrazami twarzy.
Draco złapał Hermionę za rękę i oboje zaczęli biec, jakby od
tego zależało ich życie. Skręcili w jakąś tylną uliczkę i
gdy Pansy i Daphne zrobiły to samo, Malfoy wziął jakieś
kartony stojące przy sklepie i rozpakował ich zawartość. W
środku był zapas peruwiańskiego proszku natychmiastowej
ciemności. Hermiona nie wiedziała, że George sprzedawał swoje
produkty innym sklepom. Miała ochotę niezwłocznie wyściskać
tego rudzielca.
Wzięła z rąk Dracona trochę
proszku i cisnęła nim przed siebie. Chłopak zrobił to samo i
znów łapiąc szatynkę za rękę zaczęli uciekać.
Kiedy uznali, że byli już
wystarczająco daleko, w miejscu, w którym na pewno nie będą
ich szukały te wariatki, Hermiona osunęła się po ścianie,
łapiąc się za głowę, która ją niesamowicie bolała.
Po chwili dołączył do niej Draco
i powiedział uspokajająco.
-Nie martw się. Będzie wszystko
dobrze.
W oczach Gryfonki zebrała się
fontanna łez. Pomrugała, starając się jej nie wylać.
Nie było warto dla tych dwóch.
Była silna. Dokonała tak wiele.
I miała nie potrafić stawić czoła
tym dwóm?
Niedoczekanie.
-Wiem.-opowiedziała.
*
Draco nie poszedł na kolację. Leżał
w łóżku, zastanawiając się nad tym co wydarzyło się w
Hogsmeade. Nie mógł uwierzyć, że Hermiona była szantażowana, a
on dowiedział się o tym dopiero dzisiaj. W zasadzie...Czemu miałaby
mu o tym mówić? Na pewno zwierzyła się swojej przyjaciółce, ale
nie mogły przecież naprawdę wierzyć w to, że dadzą sobie same
radę.
Były odważne, inteligentne, ale
potrzebowały ochrony. Blondyn przyrzekł sobie w duchu, że nic im
się nie stanie przez znajomość z nim i Blaisem. Nie może.
Wtedy doszłyby kolejne wyrzuty
sumienia.
Nie tylko te, które zostały po tym
jakim człowiekiem był, po Bitwie, ale jeszcze żałował by
lepszych kontaktów z nimi. Bo były one niebezpieczne.
Wiedział, że musi iść patrolować
korytarze. Co prawda będzie wtedy przebywać z Hermioną, ale z
powodu późnej pory na pewno nie spotkają nigdzie ani Pansy, ani
Daphne.
Hogwart będzie właściwie
opustoszały.
Kiedy minęła 22, wyszedł na korytarz
i zaczął szukać dziewczyny. Po dłuższej przechadzce zauważył
ją przy jednej z sal. Podszedł do niej powoli tak, żeby się nie
przestraszyła.
Nie chciał napędzić jej
niepotrzebnego strachu, że może to być Pansy.
-Wszystko dobrze?- spytał, nie
wiedząc co powinien powiedzieć.
Hermiona westchnęła i odgarnęła
kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
-Nie dam im sobą gardzić. Teraz,
jak udało nam się im uciec, wierzę, że możemy stawić im
czoło.- powiedziała, a po chwili dodała smutno.- Nie takie rzeczy
się robiło.
Draco nagle zapragnął ją przytulić.
Była taka silna, nie poddawała się i nie załamywała.
Chciałby być do niej podobny i nie
uronić ani jednej łzy, kiedy był na szóstym roku.
Ale to może dzięki nim, zachował
chociaż cząstkę człowieczeństwa...
- Draco..- zaczęła dziewczyna.-
Wiedz, że to ty pojawiasz się, jak jest mi źle. I, że uważam,
że jesteś dobrym człowiekiem.
Malfoy poczuł, jak ciepło rozlewa
się po całym jego ciele. Czy ona zawsze wiedziała co powinna
powiedzieć?
Bez słowa podszedł do niej i
przygarnął ją do siebie.
Poczuł zapach jej brązowych włosów,
jej umiarkowany oddech...
Może ostatni raz dane było mu to
zrobić. Przytulić ją.
Teraz powinien jej po kryjomu strzec,
a nie narażać.
To wszystko znowu było jego winą.
Gdyby powstrzymał Ginny i Blaisa od
zemszczenia się na Parkinson, gdyby nie zbliżał się do
Granger...
Sam tego chciał...
-Nie możemy.- powiedział, a po
jego tonie było słychać, jak bardzo jest mu ciężko.- Trzymaj
się.
Trzymaj się- powtórzył sobie w
myślach te słowa, oddalając się od Gryfonki.
Nawet nie potrafił wymyślić nic
bardziej uczuciowego, mądrego...Ona z pewnością by to zrobiła.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przyznam się szczerze, że dużo mniej zapału mam do tego opowiadania niż do tego Scorose. Kiedy pisze tamto, to to wydaję mi się takie bez sensu, niepoukładane. Jednak dopóki mam dla kogo to pisać, będę to robić. Dopóki was nie zanudzę xD
Mam nadzieję, że chociaż trochę was zaskoczyłam i zaciekawiłam.
Wyrażenie szczerej opinii, trochę dłuższej niż jedno słowo- bardzo mile widziane :)
Dziękuję wszystkim, którzy komentują :))
Oj zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem jak każdym zresztą :)
OdpowiedzUsuń"Słońce było prawie niewidoczne..." - idealnie zgadza się z tym co jest za oknem :D pozdrawiam, Alice :)
Aww *-* dedyk Aww *-* Nuna Aww *-*
OdpowiedzUsuńWcale nie zanudzasz! Ale jeśli nie masz pomysłu, to mogę Ci kilka podsunąć, np. Draco kocha obie dziewczyny, Pansy i Dafne są razem xD nie no, tu przesadziłam :D może zrób coś z nauczycielami, spróbuj włączyć jakieś morderstwo, no nie wiem :)
Rozdział bardzo mi się podoba, może nie jest jakiś szokująco długi, ale wszystko co powinno, jest w nim zawarte. Nie dopatrzyłam się większych błędów i uważam, że piszesz coraz lepiej.
Życzę weny i pozdrawiam :*
Mam w zanadrzu parę pomysłów, ale jak mówię, do Scorose mam więcej zapału, chęci do pisania xD
UsuńMi tam się podobał :) Pochłonęłam go z zawrotną szybkością - jest naprawdę niezły. Byłam zaskoczona tą całą sytuacją z Daphne, a zwykle ciężko mnie zadziwić. Chyba straciłam czujność ;)
UsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam,
DiaMent.
U mnie kiepściutko z czasem, ale w końcu udało mi się przeczytać twój rozdzialik :). Patrzę, patrzę i normalnie same plusy widzę, jak dla mnie piszesz bardzo ładnie :). Styl mi się podoba, łatwo i przyjemnie się czyta. Pisz dalej i dużo weny forever :3
OdpowiedzUsuńAngie
Draco na końcu był taki kochany <3
OdpowiedzUsuńwwkęciłam się!
podoba mi się sposób w jaki piszesz.
Pozdrawiam
Bien
wyczekuj-tylko-chwili.blogspot.com
Dzięki, cieszę się :))
UsuńMasz rewelacyjną zdolność zamieszczania wielu uczuć w niewielu słowach.
OdpowiedzUsuńPotrafisz pięknie opisywać to, co wewnątrz bohaterów.
Zachwyconam dodaję Cię do linków.
Proszę- wpadnij do mnie i zostaw komentarz
www.well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com
Dziękuję :)
UsuńNa pewno do ciebie wpadnę :)).
Wcale nie zanudzasz! Rozdział super:D
OdpowiedzUsuń