,,And
could I be your hero or your villain?
I guess it just depends in
whose eyes ''
James
Arthur ,, Get Down''
I to tylko utwierdzało go w przekonaniu, że Hermiona wiedziała wszystko. Musiała słyszeć, że na imprezach nie wybrzydzał w alkoholach i kiedy po zwycięskim meczu, w sytuacji, w której powinien być nadzwyczaj szczęśliwy zamiast imprezować, wynalazł sobie problemy i po prostu się upił, musiała jakoś zareagować. Ona była perfekcyjna. Mimo, że wybaczyła mu wątpił by rzeczywiście potrafiła zrozumieć co on przeżywał przez całe swoje dzieciństwo.
Oddalał się od niej nie tylko z powodu Pansy i Daphne. To co do niej czuł nigdy nie powinno pojawić się w jego mrocznym sercu. Tak samo, jak uczucie do Lovegood. Zauważył, że po wojnie stał się jeszcze bardziej podatny na zranienia, uczucia. Dawniej bardzo łatwo mu było ukrywać swoje prawdziwe ja, a właściwie usuwać tą jasną część swojej osobowości i zastępować ją wrednym charakterem.
Okrutnym.
Bezlitosnym.
Egoistycznym.
Niewrażliwym.
W rzeczywistości był zupełnie inny, ale czemu miałby pokazywać to ludziom? By łatwiej było go wykorzystać, odrzucić?
Z każdym kolejnym łykiem będzie czuł, jak jego myśli stają się bardziej mętne. Wracać będzie do niego to piękne uczucie, oddalające smutki i chłód...
Ale ta sielanka była jedynie złudzeniem- oznaczała powrót na samo dno.
Może powinien przestać?
Wtedy do resztek jego świadomości dotarło, że powinien iść na patrol.
Postanowił to zrobić. Przejdzie się parę razy w kółko i wróci do swojego łóżka, pod którym wciąż miał schowane parę butelek- kolejny sekret zimnego Dracona Malfoya.
*
Hermiona
dzierżyła w swoich drobnych dłoniach kolejny list od Ronalda.
Koperta, wciąż pozostawała nie otwarta, tak jakby dziewczyna nie
pragnęła dowiedzieć się co jest w środku.I wcale nie musiała, bo przez drzwi prowadzące do dormitorium dziewcząt wpadła Ginny z mieszanką zdziwienia i złości wymalowanej na twarzy.
Spojrzała się na brązowowłosą dziewczynę, a potem skierowała wzrok na to co trzymała w rękach i powiedziała:
-Jeszcze
nie przeczytałaś?- zapytała, mimo że jej oddech wciąż był
nierówny po niedawnym biegu- To może dobrze. Posłuchaj mnie.
Podeszła
do starszej Gryfonki i złapała ją za ramiona.
-Ron
się żeni. A ja nawet nie wiem kto to jest ta Vanessa!- powiedziała
oburzona i z pewnością tego samego oczekiwała ze strony swojej
towarzyszki, ale ta informacja wcale nie była nowością dla byłej
dziewczyny chłopaka.
-Wiem.-
odpowiedziała obojętnie, podnosząc do góry zapieczętowaną
kopertę- Czyli tutaj znajduję się zaproszenie?
Ruda
pokiwała głową, siadając na swoim łóżku.
-Myślałam,
że ostatni list od Rona czytałaś mi przez ramię.- powiedziała
szatynka, patrząc sceptycznie na przyjaciółkę.
Dziewczyna
od razu się oburzyła i pokręciła energicznie głową.
-Oczywiście,
że nie!- rzekła, po czym dodała- No może kawałeczek.
Panna
Granger nie mogła powstrzymać się od śmiechu, mimo tego, że
ktoś komu tak ufała, kogo kochała, bierze ślub z inną. Ale
przecież to co było między nimi było przeszłością i nie mogła
przywrócić starych czasów. Nawet jeśliby mogła nie była pewna
czy na jej liście życzeń byłby związek z Weasleyem. Zapewne
nawet jakby dostali drugą szansę od losu, ich historia
przebiegłaby podobnie.
-No,
ale tego, że sobie kogoś znalazł nie doczytałam-przyznała
Ginny, po czym wstała i szturchnęła Hermione łokciem, szczerząc
przy tym zęby- Braciszek się ucieszy, jak przyjdę z Blaisem. Namów
jeszcze Draco, żeby z tobą poszedł. Może odwołają to halo i
poproszą mnie o błogosławieństwo...
Kiedy
dziewczyna wspomniała o Malfoyu humor jej towarzyszki automatycznie
się pogorszył. Drażniło ją wszystko co jego dotyczyło. Niby
nie miała mu niczego za złe, ale miała pretensję do życia za
to, że nie mogli ze sobą rozmawiać. Może chociaż wyjaśniliby
ze sobą to co zaprzątało ich głowy i pogodzili się z tym, że
nie są księciem i księżniczką tylko Granger i Malfoyem. Niepokoiła
ją też kwestia jej przyjaciółki. W końcu byli w podobnej
sytuacji, ale wybrali własne szczęście zamiast unikania się w
nieskończoność. Tylko, że ta dwójka kochała się z
wzajemnością.
Ona
nie była pewna czy to co czuję do Malfoya to coś aż tak ważnego
by tak wiele ryzykować czy najzwyczajniejszy kaprys podobno
dorosłej kobiety. Nie wiedziała czy Draconowi nie przejdzie to coś
co do niej czuje. Jeśli w ogóle nie była tylko ramieniem do
wypłakania....
Na
niego chyba nie ma co liczyć, Gin. Nie rozmawiamy- powiedziała
Hermiona i gdy zalała ją fala pytań ze strony jedynej córki
Molly Weasley natychmiast tego pożałowała.
Było
trzymać buzię na kłódkę. Ślub miał odbyć się dopiero pod
koniec marca.
-
Chodzi o Pansy. Daj spokój. Nawet mi na nim tak nie zależy. A do
wielkiej uroczystości jeszcze sporo czasu. Znajdę sobie kogoś kto
zechce być moim tymczasowym partnerem- odpowiedziała jej starsza
Gryfonka, przybierając fałszywy, pokrzepiający uśmiech.
-
Przepraszam cię Ginny. Muszę iść na patrol z Panem Malfoyem,
więc jeśli się na niego natknę muszę udawać, że wszystko
okej. Dlatego nie chcę o tym z tobą gadać.
Kiedy
wychodziła z pokoju dosłyszała jak jej przyjaciółka woła lekko
rozdrażnionym, ale też troskliwym głosem:
-Przed
chwilą stwierdziłaś, że cię nie obchodzi. Miona, czekaj!
Szatynka
pośpiesznie zbiegła po schodach do Pokoju Wspólnego i wyszła na
korytarz. Nie zamierzała dać się dogonić Ginny. Sama gubiła się
w swoich myślach, uczuciach, problemach. Nie chciała ich jeszcze
analizować wraz z zakochaną po uszu w Zabinim koleżanką.
Wolała
udawać, że nie boi się dawniej tchórzliwej Pansy o twarzy mopsa,
że nie zależy jej na kontaktach z chłopakiem, który ją wyzywał,
ale potem był przy niej dokładnie wtedy gdy tego potrzebowała...
Przez
jej głowę przeleciało parę nachalnych wspomnień i przyśpieszyła
kroku. Miała ochotę biec, by wyładować gniew, który ogarniał
jej ciało, ale jakby ludzie na nią patrzyli?
A
miała patrolować korytarze, a nie kierować się na błonia.
Potem
zauważyła go.
-O
nie, nie, nie.- pomyślała- Tył zwrot!
On
nie zdawał się jej widzieć, idąc z wzrokiem wlepionym w podłogę.
Coś go gnębiło, ale postanowiła się zbytnie nie zastanawiać.
Przecież wszędzie mogła się czaić Pansy.
Hermiono
od kiedy ty jesteś takim tchórzem- krzyczał jakiś głos w
głowie, którego w żaden sposób nie potrafiła uciszyć.
-
Może chcę być tchórzem. Całe życie byłam odważna. Lubię
próbować nowych rzeczy- powiedziała do siebie.
Poprawka.
Ona wręcz wrzasnęła. Parę głów odwróciło się w jej stronę,
a ktoś nawet odrzekł:
-Spoko,
spoko. Nikt ci nie broni.
Grupka
kolegów chłopaka, który to powiedział wybuchła śmiechem, a ona
nie potrafiła się przepchać przez tłum, więc zmuszona była
zawrócić.
I
wtedy zobaczyła Ginny, która szła w jej kierunku jakimś cudem
przepychając się między ludźmi między, którymi jej się nie
udało.
Ruda
złapała ją za rękę i powiedziała cicho, ale tak by mogła ją
dokładnie usłyszeć:
-Pogódź
się z nim. Nie chcę żebyś potem żałowała. Pansy nie musi od
razu nic wiedzieć. Poza tym myślisz, że Malfoy nie da jej rady?
Proszę cię, on był śmierciożercą...
Hermiona
zachowywała się, jakby tego nie wiedziała. Pomijała fakt, że
chłopak służył Voldemortowi, jakby nigdy do tego nie doszło.
Ale Weasley jej przypomniała jeszcze o tym.
Mówisz
tak, jakby nie przejmowało cię, że zna jakieś czarno-magiczne
zaklęcia i może rzucić je na Parkinson! Ta wywłoka to też
człowiek. Nie chcę krzywdzić znowu ludzi, Ginny! Nie chcę by
byli ranieni! Nie chcę być krzywdzona, nie chcę...- mówiła
bliska płaczu, próbując zachować resztki godności i nie
rozryczeć się na środku korytarza.
Już
raz popełniła błąd okazywania swoich uczuć publicznie. Podczas
pocałunku z Draconem.
I
nic dobrego z tego nie wyszło
Plotki
rozsiały się po całym Hogwarcie.
Ginny
zamilkła. Nie patrzyła się na swoją przyjaciółkę mimo że nie
odwróciła głowy.
Kiedy
Hermiona chciała zobaczyć na czym bądź na kim skupiona jest
dziewczyna, usłyszała zimny stonowany głos:
-Nie
uważacie, że jakbym chciał trochę potorturować Parkinson zrobił
bym to już dawno?- powiedział Draco Malfoy, swoim starym, zimnym
tonem.- Albo chociażby wypróbował nowych zaklęć na was?
Osobach, które udają moje przyjaciółki i obgadują mnie za
plecami?
Zapadła
między nimi cisza. Hermiona miała wrażenie, jakby nawet część
rozmów, dobiegających do ich uszu z każdej możliwej strony
nieco ucichła.
-Draco,
wiesz, że to nie tak- powiedziała Granger, próbując załagodzić
sytuację.
Szkoda,
że tak późno pomyślała o tym co by było, gdyby blondyn
usłyszał ich rozmowę
-Nie
bądź dziecinna, Hermiono- użył jej własnych słów przeciwko
niej.
Miał
zamiar odejść, ale ona złapała go za rękaw. Nie chciał się
zatrzymać.
Popchnęła
go.
Chłopak
odwrócił się z prędkością światła i złapał ją za
nadgarstek.
-Co
się z tobą znowu dzieję, Draco?- spytała, patrząc na niego
smutnym wzrokiem- Unikanie się było nasza wspólną decyzją.
Czemu to utrudniasz?
-
Mówisz ,,znowu''. Jakbym był tylko kolejnym problemem.-odparł
ponuro- Może jestem? Gdy tylko się do ciebie zbliżę niosę same
problemy, prawda? Blaise mnie nie potrzebuje, zresztą z nim też
się pokłóciłem...
Spojrzała
przerażona w jego stalowe tęczówki w próbie odnalezienia
ciepła. Nie mógł tego znów robić.
Izolować
resztki swojego człowieczeństwa. Nie doceniać, nie zauważać
tych co go kochają...
-
Draco, słuchaj mnie.- powiedziała wyraźnie, a gdy odwrócił
wzrok wolną rękę położyła na jego ramieniu.- Nie możesz tak
myśleć. Nie jesteś problemem. Jest nim Pansy. Ale jeśli
zobowiążesz się być odpowiedzialny możemy dalej się spotykać.
Nastała
chwila milczenia, ale ich oczy powoli się spotkały, a uścisk
Dracona nieco poluźnił.
Malfoy
prychnął pod nosem.
-Nie
potrafimy sobie poradzić ze sobą, gdy jesteśmy sami ale nie
dajemy sobie rady także w e dwójkę. Co za pech.- zaśmiał się
delikatnie.
-Może
jestem poprana, ale pocieszające jest to, że ty także.
Uśmiech.
Uśmiech
na jego bladej twarzy.
Niczym
słońce wychylające się zza chmur.
Delikatnie
przybliżył się do niej, a ona mogła poczuć rytmiczne bicie
jego serca i zapach alkoholu w jego oddechu.
-Piłeś
coś?- powiedziała karcąco.
-Sama
stwierdziłaś, że jestem popaprańcem- wzruszył ramionami i
niespodziewanie wziął ją na ręce. Jej nogi oplotły się wokół
jego pasa, a ich usta złączył tęskny pocałunek.
Hermiona
Granger.
Ktoś
mógłby pomyśleć, że Panna-Wiem-To-Wszystko zgłupiała.
Kiedyś
musiało do tego przecież dojść.
Prawdą
było to, że gdy znajdowała się obok tego chłopaka znajdowała
siłę by czynić dużo rzeczy lepiej.Zmieniać się i uczyć się patrzeć z innej perspektywy. Pamiętać, że nawet najciemniejszy charakter ma w sobie światło. I,że nawet najgorsze dni kiedyś mijają i może pojawić się nadzieja. Teraz rozumiała, że musi dalej pokonywać strach, mimo że Bitwa się skończyła. Musi chwytać szansę na szczęście.
Życie jest jak piękna książka, ale także jak nieustanna walka o to co się pragnie mieć.
Miłość,
przyjaźń, sukces.
To wszystko nie przychodzi samo.
Trzeba mieć odwagę, by spełniać swoje marzenia.
Ona była w końcu Gryfonką, a on nie bez powodu znalazł się w Slytherinie, którego założyciel uwielbiał ludzi zdeterminowanych.
Mimo wszystko był jej kompletnym przeciwieństwem. Dopełnieniem.
Właściwie jaki mógł być sens w zauroczeniu się w swojej własnej kopii?
Tylko kompletne przeciwieństwa mogą siebie nawzajem nauczyć czegoś nowego. Czegoś czego brakowało w ich życiu.
Dostarczyć nadzieję, której wielokrotnie im brakowało.
Wprowadzić do ich życia iskierkę szczęścia, która póki ich uczucia będą ciepłe, nie zgaśnie, nie zniknie.
Oderwała swoje usta od jego.
Rozejrzała się wokół siebie. Wszyscy się na nich gapili.
Ale może tak miało być.
Pamiętała słowa Hagrida:
,, Co ma być to będzie, a jak już będzie to trzeba się z tym zmierzyć.''
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z rozdziałem 29 :). Nie wiem jak to się stało, że napisałam już tyle notek- wciąż pamiętam jak dopiero zaczynałam pisać to opowiadanie. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że wytrwałam aż do teraz i mam nadzieję, że po tym rozdziale mnie nie opuścicie i będziecie dalej czytać moje Dramione :)).
Proszę o zostawienie po sobie komentarza- to chyba już mój zwyczaj xD
To wszystko nie przychodzi samo.
Trzeba mieć odwagę, by spełniać swoje marzenia.
Ona była w końcu Gryfonką, a on nie bez powodu znalazł się w Slytherinie, którego założyciel uwielbiał ludzi zdeterminowanych.
Mimo wszystko był jej kompletnym przeciwieństwem. Dopełnieniem.
Właściwie jaki mógł być sens w zauroczeniu się w swojej własnej kopii?
Tylko kompletne przeciwieństwa mogą siebie nawzajem nauczyć czegoś nowego. Czegoś czego brakowało w ich życiu.
Dostarczyć nadzieję, której wielokrotnie im brakowało.
Wprowadzić do ich życia iskierkę szczęścia, która póki ich uczucia będą ciepłe, nie zgaśnie, nie zniknie.
Oderwała swoje usta od jego.
Rozejrzała się wokół siebie. Wszyscy się na nich gapili.
Ale może tak miało być.
Pamiętała słowa Hagrida:
,, Co ma być to będzie, a jak już będzie to trzeba się z tym zmierzyć.''
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z rozdziałem 29 :). Nie wiem jak to się stało, że napisałam już tyle notek- wciąż pamiętam jak dopiero zaczynałam pisać to opowiadanie. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że wytrwałam aż do teraz i mam nadzieję, że po tym rozdziale mnie nie opuścicie i będziecie dalej czytać moje Dramione :)).
Proszę o zostawienie po sobie komentarza- to chyba już mój zwyczaj xD
no i kolejny udany rozdział :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWow, ty tu potrafisz opisywać uczucia <3 Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńAch, wiesz co? Już mogłaś zostawić Draco zimnego na kilka rozdziałów, byłoby nad czym płakać! :D No, mam nadzieję, że utrudnisz jeszcze życie miłosne bohaterom.
Pozdrawiam i, jak zwykle, życzę dużo weny, czasu oraz cierpliwości!
jest świetnie, czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńJejku, jestem na tym blogu pierwszy raz i mam trochę zaległości. Ale naprawdę myślę, że jesteś strasznie utalentowana w tym co robisz.
OdpowiedzUsuńZapraszam również na:
http://wilczyca-musi-umrzec.blogspot.com/
wow! zachwyciłam się! czekam na kolejne części! gratuluję talentu!
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
piękny rozdział, choć baaardzo mi byłło jakoś smutno, jak go czytałam....
OdpowiedzUsuńCzytało mi się naprawdę bardzo lekko. Jest to znak, że naprawdę się wyrobiłaś od początku przygody z pisaniem :) Rozdział jest naprawdę dobry. Cieszę się, że zdecydowali się jednak walczyć :)
OdpowiedzUsuń