-Granger! To były moje ulubione!-skarżył się chłopak.
Hermiona zachichotała cicho, na widok zdenerwowania wymalowanego na twarzy ślizgona.
-Kupisz sobie drugie. W końcu nazywasz się Malfoy. O ile cie jeszcze nie wydziedziczyli, bo ja bym to zrobiła od razu.-podpuszczała chłopaka czesząc swoje brązowe włosy.
Pamiętała,jak wyglądały one w pierwszej klasie. Teraz przy odrobinie wiedzy o eliksirach potrafiła je trochę okiełznać.
-Nikt nie będzie niszczył moich rzeczy, a potem ze mnie kpił!- użalał się dalej blondyn, wiążąc w pośpiechu swój krawat.
Szatynka spostrzegła, że Ginny podchodzi do Blaisa i wiąże jego.Wyglądali ze sobą tak uroczo. Panna Granger bardzo cieszyła się ze szczęścia przyjaciółki, ale wciąż nie zapominała, że w Wielkiej Sali, gdzieś przy stoliku gryfonów siedzi Harry ze zranionymi uczuciami, złamanym sercem.
-Granger, nie masz ochoty mi pomóc?-dobiegł do niej rozbawiony głos blondyna, najwidoczniej obserwującego jak stoi bezczynie na środku pokoju wspólnego.
Wtedy uświadomiła sobie ilu uczniów musiało tędy przechodzić, podczas gdy oni jeszcze spali.
Na samą myśl zrobiło jej się słabo.
-Pieprz się Malfoy!- odpowiedziała wystawiając język.
-Jestem tak wspaniały, że czemu nie? Jak myślisz można wziąć ślub ze samym sobą, co Granger?
Dziewczyna prawie rozpłakała się ze śmiechu.Po chwili dołączył do niej Malfoy, którego prawdopodobnie bawiło zachowanie gryfonki. Pozostała dwójka patrzyła na nich, jak na wariatów.
Weasley odchrząknęła chcąc przerwać tą dziecinadę i zdążyć na posiłek.
-Idziemy?- spytała.
Na te słowa oboje przywrócili się do porządku i blondyn, jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia.
*
Ginny weszła do Wielkie Sali z zamiarem towarzyszenia Blaisowi przy stole ślizgonów. Zanim jednak przy nim usiadła, jej spojrzenie skierowało się w stronę stołu gryfonów, przy którym siedział Ron i Harry. Jej brat wciąż mierzył ją nienawistnym wzrokiem, natomiast Harry wyglądał na bardzo przybitego. Rudowłosa z natury była osobą odważną i silną, ale także bardzo czułą na uczucia innych. Zrobiło jej się żal chłopaka. Kiedyś był dla niej kimś wyjątkowo ważnym, należała mu się krótka rozmowa. Rzuciła przepraszające spojrzenie Zabiniemu i skierowała się w stronę Harry'ego. Dotknęła jego ramienia i spytała cicho:
-Możemy porozmawiać?- chłopak natychmiast strącił jej rękę, jednak skinął twierdząco głową.
Wyszli na błonia. Na dworzu było dość ciepło, jak na listopadowy poranek. Ginny zarzuciła na siebie sweter, który wyciągnęła ze swojej torby i przypomniała sobie jak robił to kiedyś Harry.
Wiedziała, jednak, że to już była przeszłość. Nie kochała go. Szanowała, lubiła, była mu wdzięczna, ale to nie było już to samo. Może czas, a może bliższe poznanie Zabiniego sprawiło, że coś między nimi pękło.
Znikło i nigdy już nie powróci. Te wszystkie słowa, uśmiechy, spotkania były dla niej serią odległych wspomnień. Tak jak Hogwart został zniszczony i odbudowany, mimo że wyglądał tak samo zmienił się na zawsze. To samo tyczyło się Ginny. Potrzebowała nowego początku, chciała czuć, że żyje. Rudowłosą przeszedł dreszcz. Nie wiedziała czy to przez panującą na dworze temperaturę, czy przez wizję rozmowy z jej byłym chłopakiem.
-Harry-zaczęła przełamując panującą między nimi ciszę- Wiem, że jesteś smutny, ale nie mogę cię okłamywać. Kocham kogoś innego.
Spojrzała się w kiedyś dla niej najsłodsze oczy na całym świecie. Te zielone tęczowi, które tak kochała.
Były przepełnione usilnie skrywanym bólem i urazą.
-Ja wciąż czuję to samo.-wyznał łamiącym się lekko głosem.
Dziewczyna rozumiała jego ból. Przez tyle lat czuła coś do niego, a on nawet nie poświęcał jej czasu.
Jej oczy zaszkliły się na moment, by następnie wrócić do normy. Przybrała najbardziej pokrzepiający uśmiech, na jaki było ją stać.
-Zapomnisz. Znajdziesz sobie kogoś, a ja będę tylko siostrą twojego kumpla, koleżanką ze szkoły. -próbowała pocieszyć chłopaka.
-Powinienem wrócić..-zaczął Potter, lecz dziewczyna przerwała mu w pół zdania.
-To nie twoja wina. Nawet nie moja. Nie mam wpływu na swoje uczucia, jestem tylko człowiekiem.
Życie to ironia. Pragniesz czegoś czego nie możesz mieć, a gdy to dostajesz przestajesz tego chcieć. Twa błędne koło, dopóki nie wydarzy się coś co sprawi, że rzeczywistość zacznie zaskakiwać cię każdego dnia na nowo. Ginny miała tylko nadzieję, że Harry znajdzie dziewczynę, która doceni to jaki jest, a nie jego osiągnięcia i pieniądze. Osobę, która zobaczy w nim tyle piękna ile potrafił ujrzeć Harry w ludziach, których kochał.
-Ginny?- z zamyśleń wyrwał ją głos Wybrańca.Odwróciła się w jego stronę. Chłopak zbliżył się do niej, a jego usta na sekundę musnęły jej.
-Dziękuję za wszystko.-szepnął.
Rudowłosa zamknęła oczy, a gdy je otworzyła już go przy niej nie było.
To był dla niej zamknięty rozdział.
*
-I jak? -spytał Zabini, kiedy jego dziewczyna wparowała do biblioteki i usiadła obok niego na krześle.
Popatrzyła się na ślizgona, tak różniącego się od Pottera. Ciemne, brązowe oczy, głęboko skrywające ciepło i troskę, zamiast tajemniczych zielonych. Inna karnacja, rysy twarzy,sylwetka, zachowanie. Przed nią siedział chłopak, przy którym czuła się jak w domu. Chciała poczuć jego ramiona wokół siebie, jego odurzające perfumy,usłyszeć słowa pocieszenia.
-Przytul mnie. Chcę wiedzieć, że dobrze zrobiłam.-powiedziała cicho nie spuszczając z niego wzroku.
Chłopak objął ją mocno, a ona wtuliła się w jego tors.
-Już dobrze, kochanie. Jestem tutaj. Kocham cię.
Dziewczyna wiedziała, jak trudne były dla niego takie wyznania.
Kochała go. kochała tak jak nigdy wcześniej by nie pomyślała, że może po dwóch miesiącach bliższej znajomości.
Nie wiedziała czemu, jak... To uczucie po prostu wkradało się do jej serca za każdym razem, gdy go widziała lub o nim myślała. Czuła motylki w brzuchu, a wszystkie jej troski momentalnie znikały. Co z tego, że był ślizgonem, co z tego, że ludzie gadali? Oni zawsze plotkowali i nigdy nie przestaną. Na pewno nie miała zamiaru go stracić przez zazdrość innych.
-Ja ciebie też kocham-usiadła na jego kolanach , wpiła się w jego usta i poczuła się taka szczęśliwa. Jakby wreszcie miała wszystko czego potrzebuje. Wiedziała, że muszą to skończyć. Byli w bibliotece, niedługo zaczynały się lekcję, ale nie to było wtedy ważne. Liczyło się tylko to, że był tam, przy niej i choć próbowała nie potrafiła sobie przypomnieć jak radziła sobie bez niego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam z nowym rozdziałem. Wiem, że na razie mało Dramione w tym opowiadaniu, ale parę rzeczy musi się najpierw wydarzyć za nim dojdzie do czegoś między tą dwójką. Mam nadzieję, że wam się podobało, naprawdę staram się poprawić styl i pisać dłuższe rozdziały. Proszę o komentarze, bo to one najbardziej motywują do pisania :)
Rozdział idealny, naprawdę. Nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńCzytało mi się lekko i naprawdę przyjemnie. Jest dłuższy niż reszta, jednak dziś nie patrzyłam na długość. Treść, słowa... super.
Pozdrawiam serdecznie,
DiaMent.
Dziękuję bardzo :) Naprawdę cieszę się, że podobał ci się rozdział i dziękuję, że cierpliwie czytasz moje wypociny.To, że piszę teraz lepsze rozdziały to także zasługa twoich rad :)
Usuńja się pytam dlaczego to jest takie krótkie?! O.O
OdpowiedzUsuńrozwalasz talentem ;)
Ps. mam prośbę, mogłabyś polecić mojego bloga w swoim następnym poście? odwdzięczę się tym samym ;)
Jasne z chęcią :) I dziękuję ;p
UsuńZgadza się - trochę mało dramione :) ( No wiesz, w sumie to w ogóle tu nie było tego tematu )
OdpowiedzUsuńWpis fajnie się czytało, ciągle mi szkoda Harrego :(. Mógłby sobie znaleźć kogoś nowego a nie tak okropnie grać na uczuciach czytelników :D
Angie
żal mi trochę Harrego...i czekam na dramione :)
OdpowiedzUsuńpiękne !! ;]
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten komentarz i pozostałe :). Że pozostawiasz tu po sobie ślad.
Usuń10 rozdzial za mna.
OdpowiedzUsuńJak na razie fajnie sie zapowiada.
Na poczatku akcja toczyla sie za szybko ale dajesz rade.
Lece czytac dalej :-)