Czuł smak jej ust. Rozpływał się. Było mu tak dobrze..Nagle w przebłysku jakichś resztek świadomości, którą tracił przy tej dziewczynie przypomniał sobie coś ważnego.
-Gdzie jest Draco?-pomyślał Zabini, który nie widział go przez całą imprezę. Z żalem przeprosił Ginny i zaczął szukać przyjaciela. Miał dziwne przeczucie... jakby jakiś instynkt mówił mu, że znów wpakował się w jakieś tarapaty. Nie było go nigdzie w pokoju wspólnym. Pytał parę osób czy go nie widzieli, ale nie wiedzieli, gdzie się podział ślizgon albo nie chcieli mu powiedzieć. To by było takie typowe dla uczniów Domu Węża...
Skierował się długim korytarzem ku dormitorium, które dzielił z Draconem i Theodorem. Z trzaskiem otworzył drzwi. To co tam zobaczył, sprawiło, że stanął jak wryty.
Draco leżał na swoim łóżku, a w jego stronę zmierzała Pansy, powoli zdejmując z siebie kolejne warstwy ubrania.
Na szczęście szybko się otrząsnął.
-Co ty wyrabiasz!?- wrzasnął, popychając dziewczynę, czego zazwyczaj nie robił, nie zależnie od tego jak bardzo, któraś zaszła mu za skórę.-On jest pijany!
Spojrzał się na Dracona, który najwidoczniej nie był do końca pewien gdzie jest i co robi.
Nie myślał trzeżwo.
On i Parkinson?
Może byłoby możliwe, że się w sobie zakochali parę lat temu, gdy Pansy nie była jeszcze taką jędzą. W czasie wojny jej wredne, złośliwe i aroganckie cechy charaktery jeszcze bardziej się uwidoczniły..
W każdym pękło coś po bitwie...
Po za tym Draco nigdy nie traktował jej poważnie i to chyba ją najbardziej bolało.
Świadomość, że nigdy nie będzie jej.
-No i mamy skutki- pomyślał brunet.
-Co mnie to obchodzi?!- odpowiedziała mu dziewczyna prowokacyjnie uśmiechając się do niego, ostentacyjnie oblizując wargi... Wyczuł odór alkoholu zmieszany z duszącymi perfumami.
-Wynocha!- wypchnął ją za drzwi, rzucając jej błyszczący top, który został na podłodze pokoju.
-Znikaj mi z oczu! Póki nad sobą panuję!
Dziewczyna ujrzawszy furię w jego oczach szybko poszła do dormitorium dziewcząt.
Zabini trzasnął drzwiami, prawie wyrywając je z futryny.
-Cholerna Parkinson!- przeklął, patrząc jak blondyn nieprzytomnie wpatruje się w sufit.
- Wygląda, jakby czymś go nafaszerowała...- przemknęło mu przez myśli jeszcze bardziej psując już beznadziejny humor.
-Stary, czy ty musisz być taki głupi?
Malfoy wymruczał coś średnio zrozumiałego.
-Wypij to.
Blondyn myśląc, że to kolejna porcja Whiskey wyciągnął łapczywie ręce po małą buteleczkę...
I po chwili zasnął.
*
Obudził się z okropnym bólem głowy. W ustach czuł nieświeży posmak. Czuł, że jego ciałem wstrząsają lekkie dreszcze. Był w swoim dormitorium. Nie wiedział co się dzieje. Czy to bardzo źle?
-Musimy sobie poważnie porozmawiać.- do jego uszu doszedł głos przyjaciela, sprawiając, że głowa zaczęła go boleć jeszcze bardziej.
-Co się stało?- spytał chłopak, podnosząc się do pozycji siedzącej, czego szybko pożałował.
-Szczerze? Dopadła cię Parkinson i...
-Nie kończ. - przerwał mu blondyn- Nic nie widziałeś nic nie słyszałeś. Ta sytuacja nigdy nie miała miejsca,
-Draco!- krzyknął Blaise za chłopakiem, ale tamten już zniknął za drzwiami łazienki.
*
Ginny była szczęśliwa, że spędziła z Blasem wieczór, ale bała się o Dracona. Blaise opowiedział jej o wszystkim, chociaż blondyn mu tego zabronił. Ona oczywiście podzielała się swoimi obawami z Hermioną, która wysłuchała jej z lekkim przerażeniem wymalowanym w jej ciepłych, brązowych oczach.
-Wiesz, nie zazdroszczę sytuacji...No, ale co mu odbiło?!
-Nie mam pojęcia.- odpowiedziała Ginny.
Szły w kierunku Wielkiej Sali na niedzielne śniadanie. Po drodze spotkały Blaisa, który przytulił obie dziewczyny i dołączył do nich.
Usiedli przy stole Slytherinu, a ich głównym tematem był ślizgon, wciąż nieobecny na posiłku.
-Ja nie zostawię tak tej Parkinson!- warknął Blaise, atakując widelcem jajecznice.
-Zostaw to mi. Z chęcią pokażę jej, gdzie jej miejsce. Herm, pomożesz?
Gryfonka po chwili zastanowienia postanowiła, że da swój wkład w ten plan, bo Parkinson też parę razy zaszła jej za skórę. A poza tym było jej żal Dracona...
Naprawdę go polubiła.
Ich spojrzenia skierowały się ku ogromnym drzwiom, które właśnie przekraczał wspominany przed chwilą ślizgon.
-O wilku mowa.- odezwał się Zabini, po raz pierwszy w ciągu pobytu w Wielkiej Sali, odwracając wzrok od jedzenia ( którego wcale nie jadł).
Blondyn, jak gdyby nigdy nic, przeszedł przez całe pomieszczenie, starannie maskując złe samopoczucie.
Miał na sobie błękitną koszulę i jasne dżinsowe spodnie. Na nogach miał zwykłe czarne trampki za kostkę.
Jego włosy były rozczochrane, co zazwyczaj mu się nie zdarzało. Dodawało mu to chłopięcego uroku i od razu wyglądał na bardziej pozytywnego człowieka. Nawet jeśli nim nie był.
Spojrzenia większości dziewczyn były skierowane w jego stronę. Nawet tych z Gryffindoru.
Był kapitanem drużyny ślizgonów, zwycięzcą wczorajszego meczu. No i pozostawał jego nadzwyczajny urok osobisty.
Zajął wolne miejsce obok Hermiony, spodziewając się krzyków i pretensji ( no bo przecież Zabini nie potrafi trzymać języka za zębami, szczególnie przy swojej dziewczynie), napotkał jednak głuchą ciszę.
Żaden z trójki znajomych nic nie mówił. Hermiona udawała, że jest bardzo zajęta jedzeniem i czytaniem książki, która leżała obok niej na stole. Ginny starała się zachowywać po prostu zwyczajnie, tylko po Blaisie było widać, że jest bliski wybuchu.
Wiedział, że źle postąpił poprzedniego wieczoru- upijając się. To nie był pierwszy raz, kiedy na imrezach urywała mu się taśma. Tylko tym razem zrobił to z beznadziejnej desperacji.
I musiała się napatoczyć ta Parkinson...
Draco postanowił sobie, że jak tylko ją zobaczy wygarnie jej wszystko co o niej myśli, tak że nie będzie chciała już się do niego nigdy odzywać.
Czego ona od niego chciała?
A może też była całkiem pijana?
Zawsze była trochę uciążliwa, ale nigdy by jej nie podejrzewał o wykorzystanie takiej sytuacji.
W końcu czasami była w porządku...
Hermiona, Ginny i Blaise wciąż nic nie mówili.
Może brunet nic nie powiedział dziewczynom o zajściu na imprezie i tylko oni o tym wiedzą?
Jego resztki nadziei prysły po zaledwie sekundzie.
-Czemu ty to zrobiłeś?- wyparowała Hermiona, do tej pory wyglądająca na spokojną. Tym większe było zdziwienie Dracona.-Wygrałeś mecz! Nie chciałeś świętować z innymi?
-Spokojnie, Granger. Nic się nie stało.- odpowiedział zdawkowym tonem.- I czemu w ogóle cię to tak interesuje?
-Nie uważasz, że powinieneś się zmienić!? Dostałeś od nas drugą szansę. Ode mnie i od Ginny. Blaise ufa ci mimo wszystko.- zmierzyła chłopaka wzrokiem i wstała, zabierając ze sobą swoją książkę.- Przemyśl to, Malfoy.
Wszyscy patrzyli na znikającą sylwetkę szatynki, myśląc nad jej słowami. Były przepełnione bolesną prawdą.
Malfoy musiał się w końcu zmienić.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wróciłam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie zepsułam nic i wam się podoba. Oczywiście wszystkie rady i krytykę przyjmuję otwarcie- ona także pomaga mi w pisaniu. Dodałam muzykę, jak zapewne zauważyliście :)
Zapraszam też na mój blog o Scorose :) Proszę pokażcie, że jesteście i zostawcie mi komentarz- byłabym wdzięczna :))