czwartek, 24 kwietnia 2014

Epilog


Około trzech miesięcy później:

-Wdech i wydech, Hermiono- myślała dziewczyna o burzy kasztanowych włosów, stawiająca ostatnie kroki po znajomej ziemi, otoczonej tak dobrze znanymi jej murami. Żegnająca się z tym co było jej bliskie, niegdyś stanowiące jej codzienność. Z tym co nachalnie próbowało wyżłobić się głęboko w jej pamięci, ale nie chciało zatrzymać dla niej czasu.
Hermiona przechadzała się po Hogwarcie, jej drugim domu, do którego zawsze kochała wracać po wakacjach, wiedząc, że tym razem już ta bajka się nie powtórzy. Skupiając swój wzrok na rzeczach, korytarzach czy pomieszczeniach, które zawsze były dla niej na wyciągnięcie ręki, tak namacalne, że nie wystarczająco docenione. Wiedziała, że kończy pewien epizod w swoim życiu i zaczyna nowy wraz z mężczyzną, którego kocha, ale nie mogła pozbyć się uczucia smutku i rodzącej się tęsknoty na myśl, że rano już tu jej nie będzie, a wszystko czemu się przygląda z czasem zblednie w jej pamięci i będzie jedynie promykiem gdzieś w jej umyśle, który będzie rozpalał się jaśniej podczas zimowych wieczorów przy kominku. Myślała o swoim dzieciństwie z Harrym i Ronem, którzy nauczyli się być szczęśliwi bez niej. I ku swojemu zdziwieniu, nie wiadomo kiedy, ona nauczyła się tego samego. Wiedziała, że będzie tęsknić za wszystkim co wydarzyło się w tym zamku, za wszystkimi chwilami spędzonymi tu; nie tylko w ciągu siedmiu lat, ale i ostatniego roku. Wszystkimi najdrobniejszymi pogaduszkami z Ginny, za częstymi spotkaniami we czwórkę, z nią i Blaisem oraz Draconem. Za tą nutką niepewności, gdy znajdowała się w pobliżu tych dwóch uczniów Domu Węża. Teraz, gdy zna już ich tak dobrze, nigdy nie dane jej będzie doświadczyć tego uczucia po raz drugi...
Zastanawiała się nad tym jak mogła tak obawiać się Owutemów, jak mogły tak trząść się jej ręce zanim poznała treść zadań. I jak potem mogła jeszcze zastanawiać się jak wiele błędów popełniła.
Nawet nie spodziewała się, że pójdzie jej tak dobrze, że tylko w jednym zadaniu coś pomiesza właśnie przez paraliżujący ją z początku strach, który zabrał jej lecący szybko czas.
Gdy egzaminy coraz bardziej oddalały się w niepamięć, już nie była pewna nawet co miała źle.

Rumor dochodzący z pobliskiej sali, w której odbywały się zazwyczaj zajęcia z zaklęć wyrwał ją z zamyślenia, przypominając o czymś co omal nie zginęło w huraganie myśli, krążących w jej głowie.
Weszła do klasy z promiennym uśmiechem, skrywającym targające nią uczucia.
-Wraz z końcem roku projekt między domami również zmierza do swojego finału. A to oznacza, że my, wasi nauczyciele wysłuchamy tego co przygotowaliście i dopiero po tym oddamy wam świadectwa ukończenia szkoły, tak jak poinformowaliśmy was niedawno podczas kolacji w Wielkiej Sali. Pierwsi mieli być Gryfoni i Ślizgoni....- mówiła Mcgonagall, która instynktownie przerwała swoją wypowiedz i skierowała swoje spojrzenie ku nowo przybyłej Prefekt Naczelnej.
-Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. Już jestem- powiedziała Hermiona grzecznym tonem, stając w miejscu gdzie niegdyś Flitcwick pokazywał im jak machać różdżką przy Wingardium Leviosa i kierując swój wzrok na zasiadających w pierwszym rzędzie ławek profesorów i Dyrektorkę, a także na zajmujących dalsze miejsca Gryfonów i Ślizgonów oraz mniejszą liczbę Krukonów i Puchonów, których większa część najwidoczniej postanowiła odpuścić sobie oglądanie cudzych występów i przyjść trochę później.
Mcgonagall skinęła głową i pozwoliła jej mówić.
Panna Granger po przedstawieniu się wszystkim, tak jakby istniała taka potrzeba, jakby nigdy nie stała się sławna i jakby nikt nigdy nie plotkował o jej cieplejszych kontaktach z Draconem, zaczęła opowiadać:
-Dawno temu, ponad tysiąc lat wstecz czworo najpotężniejszych czarodziei tamtych czasów postanowiło założyć szkołę mającą kształcić dzieci o magicznych zdolnościach- jej głos wypełniał pomieszczenie jakby to cały chór naraz głosił znajomą baśń, która żyła w sercach wszystkich znajdujących się w klasie ludzi- Byli to Godryk Gryffindor, Salazar Slytherin, Rowena Ravenclaw i Helga Hufflepuff. Wszyscy zgadzali się, że chcą przekazać swoją wiedzę kolejnym pokoleniom. Ale z czasem zaczęli się ze sobą kłócić. Slytherin nie chciał uczyć dzieci nieczystej krwi. Wdał się w spór z Gryffindorem i został przegoniony z zamku...
Wracając pamięcią do legendy, którą tak naprawdę znała perfekcyjnie po przeczytaniu parę razy Historii Hogwartu, czuła jakby na chwilę wróciła do bycia małą dziewczynką, tonącą pod stosem książek, tak łatwo mogącą zatopić się w tłumie. Jakby w ograniczonym czasie przeżywała od nowa przygodę jaką stało się jej życie w dniu przybycia do tej szkoły.
Widziała w swojej głowie wyraźne wizje: otrzymanie listu, pierwszą wizytę na Pokątnej czy pierwsze przekroczenie progu Wielkiej Sali i przydzielenie przez Tiarę do Gryffindoru, do miejsca dla ludzi odważnych i mężnych, takich jak założyciel domu.
Zdała sobie sprawę jak wiele osób przed nią musiało mieć podobny charakter co ona, stąpać tymi samymi ścieżkami i może czuć się bardzo podobnie do niej, stojącej na środku i opowiadającej o czasach, które zapoczątkowały ten cud. Gdyby ta historia się nie wydarzyła nie nastąpiłoby po niej wiele innych. Nie powstałby niewiarygodny łańcuch zdarzeń.
I w chwili gdy sobie to uświadomiła, poczuła wewnętrzny spokój. Wiedziała, że ona musi już stąd odejść, przejść do dorosłego życia, by inni mogli doświadczyć tego kawałka nieba, tego ciepła, które rozpływało się po jej całym ciele, gdy czuła, że jest częścią tego zamku, a zamek zawsze będzie częścią jej.
Zanim się obejrzała doszła do końca opowieści nad którą pracowała ze swoją grupą, właściwie nie za wiele się udzielającą. Większość zrobiła naprawdę mało, Draco odszedł ze szkoły bez jej ukończenia, a Pansy i Daphne unikały Gryfonki jak ognia i obu stronom w ten sposób chyba było łatwiej. Hermiona nie była z tych osób, które na silę szukają sprawiedliwości, ani tych które bez mrugnięcia okiem mogłyby namieszać w cudzym życiu.
Przypomnienie sobie tej historii było dla niej czymś w rodzaju daru, którego nikt nie mógł jej odebrać.
Usłyszała klaskanie, którego głośność utrzymywali głównie jej koledzy z Gryffindoru i zeszła ze sceny, usilnie próbując nie uronić łzy, wytrzymać bez spazmatycznego szlochu.
Kiedy Granger usiadła Blaise i Ginny wyszli z ławek. Zabini odchrząknął i zaczął mówić o tym, że ich dwójka jest najlepszym przykładem tego iż kłótnie między domami są bzdurą i że nie należy ślepo powtarzać błędów przodków, ani żadnych ich czynów, bo każdy człowiek jest indywidualny i musi mieć własne zdanie na każdy temat, samemu wybierać kogo kocha, kogo lubi i co uważa za słuszne o ile nie łamie prawa. Widząc to Hermiona naprawdę uwierzyła, że w ludziach drzemie dobro, które są w stanie z siebie wykrzesać. I była taka dumna z własnej postawy, że nie była do niego uprzedzona, że zareagowała kiedyś tak a nie inaczej, że w wyniku poczuła się jeszcze bardziej wzruszona. Potem wsłuchiwała się w pewny głos Ginny, tłumaczącej, że nie trzeba wszystkich lubić i rozumieć, ale nie trzeba też z nimi walczyć jeżeli z tej walki niczego się nie uzyska oprócz przemijającej dumy. I że status krwi i pochodzenie nie powinny mieć nic wspólnego z uczuciami jakie żywimy względem innych osób, bo to nie tworzy tego co siedzi w środku w ludziach, chyba, że pozwolimy temu zwyciężyć nad głosem serca i reszty ludzkich zachowań.
Hermiona nie mogła się powstrzymać i gdy wracali na miejsca wzięła ich w objęcia. Starała się pogodzić z tym, że niedługo mogą się rzadziej widywać, ale taka opcja wciąż wydawała jej się niedopuszczalna i nierealna.
Przedstawienie było punktem, który dodał całej sytuacji trochę komizmu. Okazało się, że Neville zaczął interesować się teatrem i świetnie się bawił w roli Gryffindora wyganiającego z zamku Slytherina, którego grał jakiś nieporadny Ślizgon, wybrany do tej roli chyba siłą. Longbottom nareszcie miał okazję by być tym, który stawia się dla dobra innych, rzucając dość śmiesznymi, uprzyzwoiconymi obelgami w stronę uciekającego w podskokach Ślizgona. Milicenta Bulstrode wcieliła się w Helgę, a Parvati w Rowene. Dziwnie było patrzyć na te dwie różne dziewczyny chodzące ze sobą pod rękę, ale kto wie jak los mógłby się potoczyć, gdyby nie wiele czynników, które na nie działały.
Opuściła salę w objęciach Blaisa i Ginny, ze świadectwem w ręku, żartując na temat kostiumów aktorów i zgorzkniałych min nauczycieli, ukrywając, że nawet za tym będzie tęsknić.
Te ostatnie chwile były dla niej tak samo wyjątkowe jak każdy inny dzień spędzony w Hogwarcie, dzierżącym jakąś większą siłę, potężniejszą niż najczarniejsza magia i najpotężniejsze zaklęcia jakie można znaleźć w najstarszych księgach.

Wraz ze swoją rudą przyjaciółką wróciły do dormitorium, uprzednio mówiąc brunetowi, że jeszcze się zobaczą. Z niemałym sentymentem zaczęły opróżniać szafki przy łóżkach i pakować wszystkie porozkładane po całym pokoju rzeczy do starego kufra. Przy sprzątaniu Hermiona wpadła na list, który przywołał całą masę różnych uczuć. Spojrzała się na szczelnie zapieczętowaną kopertę, korespondencję Dracona z Narcyzą. Poderwała się na nogi, nie wahając się ani chwilę gdzie powinna teraz pójść. Odprowadzona zdziwionym wzrokiem Ginevry i jej ciekawskimi pytaniami, wypadła z sypialni do Pokoju Wspólnego, z Pokoju Wspólnego na korytarz, a korytarze zaprowadziły ją do sowiarni gdzie Draco po raz pierwszy ją pocałował, i mimo że nie był to odruch spowodowany niedozgonną miłością czy namiętnością, był dowodem tego, że jego uczucia też da się zranić i nie jest tylko robotem do mieszania z błotem innych. Już wtedy pokazał, że w rzeczywistości jest wrażliwym mężczyzną, starającym się wyplątać z tego w co został wplątany. Niestety wtedy brakowało mu siły i wiary, którą ona miała nadzieję, że wreszcie mu dała. Z resztą on zrobił to samo dla niej, choć kiedyś mógł być przekonany, że nie jest do tego zdolny,
Podeszła do ściany z nieoszklonymi oknami, chcąc poczuć jak wiosenny wietrzyk przynosi ze sobą nową nadzieję i pozwala zapomnieć o starych sporach, dając nowe życie, zabierając stare wraz z jego pozytywami i negatywami. Ale ten niepozorny wietrzyk nie mógł być aż tak okrutny, by zostawić ją z niczym.
Oparła ręce o ramę jednego z kwadratowych otworów w murze i spojrzała się na list, który dzierżyła w rękach. Zabrany, ale nigdy nie odczytany.
To trwało sekundę.
Tak jak decyzja porzucenia magicznego świata i zamieszkania po szkole w mugolskiej części Londynu nie pozostawiała jej innego wyboru w jej mniemaniu. Zanim zdążyła pomyśleć o czym innym niż o powracającym uśmiechu na twarz jej ukochanego, po długotrwałej zimie, po trudach ostatnich lat, przerwała list i patrzyła jak jego strzępy unoszą się na wietrze, oddalając się od Hogwartu, oddalając się z pola widzenia, niszcząc dowody. Po chwili już nie mogła ich dostrzec, a jedynym co widziała był roztaczający się krajobraz świata budzącego się do życia i blask słońca, tak silny, że musiała zmrużyć oczy

Reszta dnia minęła w zawrotnym tempie, nie pozwalając uczniom na zatracenie się w tym słodko-gorzkim uczuciu towarzyszącym końcu roku. Słońce powoli chowało się za horyzontem, gdy wszyscy uczniowie kierowali się na uroczystą ostatnią kolację. Hermiona idąca u boku Weasleyówny ostatni raz spoglądała na rozgwieżdżone sklepienie, bo rano wiedziała, że zobaczy na nim jedynie jasne niebo i zasłaniające je częściowo obłoki. Stoły jak zwykle były przepełnione pysznym jedzeniem, które pannie Granger zawsze szkoda było spożywać przez to, że przygotowywały je skrzaty. Ale tym razem, gdy była to ostatnia okazja, nie zamierzała mieć już takich skrupułów. Wiedziała, że te małe uparte stworzonka nie będą miały nic przeciwko.
Kiedy zasiadła przy stole obok swojej przyjaciółki z trudem powstrzymała się od poszukiwania wzrokiem Ronalda denerwującego się, że nie może niczego zjeść zanim nie zostaną przyznane puchary. Uśmiechnęła się na tą myśl, była na to wystarczająco silna.
Mcgonnagal po raz pierwszy pełniła funkcję, którą tyle lat sprawował Dumbledore i to też było bardzo trudną rzeczą do stwierdzenia dla Hermiony, ale mimo to ten fakt jeszcze bardziej utwierdzał ją w przekonaniu, że wszystko ma swój wyznaczony czas i taka jest właściwa kolej rzeczy.
-Witam was wszystkich tego pięknego wieczoru, a w szczególności siódmoklasistów. Moi absolwenci jesteście tacy wyjątkowi... Będzie mi żal patrzeć na was jutro, kiedy będziecie opuszczać to miejsce i większość z was nigdy już tu nie powróci- mówiła dyrektorka, wolnym, poważnym tonem.
Granger mogła usłyszeć szczerość w wypowiadanych przez nią słowach i mogłaby przysiąc, że kobieta była bliska płaczu.
- Tak jak co roku każdy z czterech domów rywalizował o puchar. I jakże się cieszę, mówiąc, że mamy remis.
W całym pomieszczeniu zapanował niesamowity gwar. Wszyscy zaczęli szeptać, próbując ustalić o kogo chodzi.
-Są to Gryffindor- powiedziała, po czym zrobiła pełną napięcia pauzę- I Ravenclaw.
Wybuchły gromkie brawa ze strony zwycięzców. Szatynka widziała, że nie wszyscy zadowoleni byli tym werdyktem, ale ona nie miała żadnych zastrzeżeń co do niego.
Gryffindor wygrywał rok w rok, gdy uczęszczała do tej szkoły i tak jak się cieszyła, że jej dom wygrał raz jeszcze tak cieszyła się, że inny dom uzyskał także tą szansę, może zapoczątkowując swój okres świetności, który każdy powinien mieć okazję przeżyć. A jeżeli ten czas miałby być spowodowany zgodnością ogółu, wspólną pracą w stronę zwycięstwa, uważała, że jest to piękna wizja.
Wiedziała kto jest zwycięzcą jeśli chodzi o rozgrywki Quiditcha. Była na wszystkich meczach. Spojrzała się w stronę stołu Ślizgonów, gdzie zauważyła mrugającego do niej Blaisa. Podziwiała jego i całą drużynę pozbawioną kapitana za taki sukces. Uśmiechnęła się na wspomnienie Zabiniego opowiadającego jej i Ginny o tym jak to musiał wygłosił mowę motywacyjną pełną gróźb karalnych, by osiągnąć taki wynik.
Nie wiedziała jakim cudem to mu się udało, ale poprowadził drużynę Malfoya do zwycięstwa, tak jak tamten to zaplanował w swoich marzeniach.
Kiedy z ust Mcgonagall wyszło słowo ,, Slytherin'' połączone z ,,Quiditch'' i ,,Puchar'', przy stole uczniów Domu Węża rozległy się piski, dźwięki przybijanych piątek i pogwizdywanie. Ujrzała chłopaka swojej przyjaciółki zrywającego się z miejsca i odstawiającego jakiś dziwny taniec w ich stronę, a potem przyjmującego zasłużone gratulacje.
Przeniosła swój wzrok na siedzącą po drugiej stronie Pansy. Uśmiechała się trochę krzywo, ale Hermiona mogła dostrzec,że skrywa ona satysfakcję, że to jej dom wygrał w konkurencji sportowej, a nie Gryfonów. Ale brunetka z nikim nie rozmawiała na ten temat, tylko wpatrywała się w talerz. I wtedy zrobiło jej się szkoda Parkinson, zaczęła jej współczuć. Że było w niej tyle złośliwości i chęci zemsty. Tyle negatywów próbujących przejąć przez całe dzieciństwo panowanie nad nią, aż w końcu chyba im się udało. Było jej przykro z powodu tego, że ta Ślizgonka nie miała najwidoczniej nikogo i czuła się niekochana i niekochająca. Kiedy tamta podniosła wzrok szatynka uśmiechnęła się do niej, na co brunetka wytrzeszczyła oczy zdumiona. To sprawiło tylko, że panna Granger wyszczerzyła się jeszcze bardziej, zadowolona z tego, że jest ponad tak wiele rzeczy.

Następny ranek był z całą pewnością dniem najtrudniejszym, ale wcale nie mniej szczęśliwym. Całą podróż Hermiona, Ginny i Blaise przegadali wspominając, żartując, dziękując sobie i ustalając jak często będą mogli się spotykać w najbliższym czasie. Pociąg wydawał głośne dźwięki, jadąc po szynach, między dolinami, a dzieci i nastolatkowie w przedziałach robili jeszcze większy szum, sprawiając, że ta podróż była unikatowa.
Mimo, że ten pociąg jeździ co roku z powrotem do KingsCross, pomyślała starsza była Gryfonka, nigdy nie odbywa takiej samej podróży. Ludzie starzeją się, zmieniają, kończą kolejny rok nauki i rozmowy toczą się na odmienne tematy.
Każdy powrót jest inny i wyjątkowy.
W połowie drogi, do ich przedziału zawitała Luna, która wyściskała wszystkich, promieniejąc i paplając bez opamiętania o remisowym Pucharze Domów, jak to zaczęto go nazywać, o przedstawieniu na projekcie, gdzie miała zaszczyt być Roweną, matką Heleny, z której duchem tyle razy rozmawiała, o tym jak Neville świetnie się bawił i o tym, że razem z nim wybiera się w podróż, szukać samej siebie.
Zniknęła jakiś czas przed dojazdem do celu, żegnając się z niemałą czułością.
Hermiona z przyjemnością patrzyła jak ta dziwaczna, ekscentryczna dziewczyna potrafi wnieść gdziekolwiek się pojawi tyle szczęścia. Rozumiała dlaczego udało jej się roztopić nawet lód spowijający serce Dracona.
Po jak zwykle za krótkiej podróży pociąg zatrzymał się na stacji w Londynie i to na co wszyscy szykowali się przez tak długi czas, w końcu nastąpiło. Pożegnania.
Dwóm dziewczynom, które łączyło coś więcej niż zwykła przyjaźń bagaże pomógł zdjąć chłopak, który w krótkim czasie stał się kimś innym niż nielubianym chłopakiem ze znienawidzonego domu w Hogwarcie. Wyszli razem na peron, gdy pociąg już prawie opustoszał, gdy wszyscy już wybiegli z niego, by przywitać się z rodzicami czy po prostu jak najszybciej pojechać do domu.
Hermionie ani trochę się nie śpieszyło.
Po opuszczeniu ekspresu wtopili się w tłum ludzi, poszukując znajomej bladej twarzy i nadzwyczajnie jasnych włosów. Gdy już myśleli, że Malfoy nie przyszedł parę osób odsłoniło widok.
Stał tam- uśmiechnięty, lekko opalony, zadbany, ale nie przesadnie wystrojony- jej Draco.
Podbiegła w jego stronę i rzuciła mu się w ramiona, omal nie wywalając go na ziemię. Na szczęście w ostatniej chwili podparł się o stojącą nieopodal ławkę i uniknął upadku. Na chwilę cały świat się zatrzymał. Patrzyła w jego szare oczy, a on w jej brązowe. Wtedy wypuścił ją delikatnie z ramion i przywitał się z Blaisem przyjacielskim uściskiem i poklepywaniem po plecach. Zabini szepnął mu coś do ucha i pozwolił by Ginny przywitała się też z dawno niewidzianym przez nich przyjacielem.
Parę razy powtarzali sobie, że niedługo się zobaczą i zanim rzeczywiście udało im się rozstać więcej niż jeden raz padło ,, do zobaczenia''.
Kiedy Blaise i jego ruda dziewczyna, najmłodsza latorośl Weasleyów powoli zniknęli w tłumie, Draco wyciągnął rękę w stronę szatynki:
-Gotowa na nowe życie z Amadeusem Watsonem?
Przybrał ten swój krzywy uśmiech i podniósł do góry jasną brew, czekając na jej reakcje.

Po chwili aportowali się do pięknego apartamentu, skąpanego w beżu i w barwach szarości, jedynych idealnych kolorach do opisania całokształtu życia i ludzi. Nic nie jest po prostu czarne czy białe, są tylko kolory pomiędzy. Nawet biały i czarny może mieć różne odcienie.
Na twarzy Hermiony pojawił się szeroki uśmiech, wyraz szczęścia i wzruszenia. Blondyn złapał ją za rękę i poprowadził ku sypialni skrytej za drzwiami z jasnego drewna.
Ujrzała przed sobą ogromne łoże, stojące przy półokrągłym oknie, zasłoniętym białymi żaluzjami. Wystrój był minimalistyczny, ale gdy Draco pociągnął ją ku łóżku, po drodze okręcając ją w tańcu, aż w końcu na nim wylądowali okazało się, że materac jest bardzo wygodny, jakby stworzony dla nich, dla ich ciał mających na nim leżeć. Był tak idealnie dopasowany.
Nic nie mówili.
Hermiona leżała z głową na torsie swojej jedynej prawdziwej miłości i wsłuchiwała się w bicie jego serca, bijącego dla niej i może dzięki niej. Panowała cisza, ale słyszała jak myśli kołują w głowach ich obojgu, jak zastanawiają się ile mieli szczęścia w nieszczęściu, że znaleźli siebie. Zastanawiali się czy ich przypadek jest normalny, właściwy. Dlaczego ktoś tam na górze nagrodził ich taką nagrodą.
Mogliby tak spędzić całą wieczność, ciesząc się swoją obecnością.

,, Jest nam tak cicho, że słyszymy
piosenkę zaśpiewaną wczoraj:
Ty pójdziesz górą a ja doliną...
Chociaż słyszymy- nie wierzymy.

Nasz uśmiech nie jest maską smutku,
a dobroć nie jest wyrzeczeniem.
I nawet więcej niż są warci,
niekochających żałujemy.

Tacyśmy zadziwieni sobą,
że cóż nas bardziej zdziwić może?
Ani tęcza w nocy,
Ani motyl na śniegu.

A kiedy zasypiamy,
w śnie widzimy rozstanie.
Ale to dobry sen,
ale to dobry sen,
bo się budzimy z niego.''



Wisława Szymborska ,, Zakochani''

13 komentarzy:

  1. Och szkoda, że to już koniec... :((
    Ale za to świetne zakończenie :)
    super wiersz dobrałaś, gdzieś już go chyba czytałam, może na polskim :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rycze
    Jak to koniec
    I ten wiersz piękny
    Historia była niesamowita
    Dobrze, że masz drugiego bloga. To mnie chociaż pociesza. :)
    Pozdrawiam
    Aqua :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł połączenia epilogu, z zakończeniem roku szkolnego. Ukazałaś koniec pewnego etapu, tworząc tym samym obietnicę lepszego być może, początku.
    Jak już wspominałam, naprawdę bardzo się rozwinęłaś, z czego jestem naprawdę dumna.
    Cieszę się, że dotrwałaś do końca, nie poddając się przy porażkach.
    Wykonałaś kawał naprawdę dobrej roboty i mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane czytać Twoje teksty.
    Życzę Ci powodzenia i dziękuję.
    M.D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie przeczytałam i.... Poryczałam się. Piękne.
    Koniec roku opisałas tak emocjonalnie... Ale jednak pozostawiłaś nadzieję- coś się kończy, coś zaczyna....
    No i niezmiernie jestem wdzięczna, że zakończyłaś Dramione TAK.....
    Majstersztyk!
    Będzie mi brakować dramione w Twoim wydaniu...

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz co ci napisze jestem zdenerwowana ... ale nie na ciebie tylko na innych którzy czytają tego bloga a nie dają komentarzy pod epilogiem .!
    ale co do rozdziału/epilogu
    wow ( czyt. łał ) czy tylko ja płaczę bo to już koniec opowiadania
    to jest już nawet nie wiem które z kolei opowiadanie jakie czytam o Harrym Poterze raczej o Dramione ale na pewno zawsze będzie ono na 1 miejscu ♥
    szkoda że już się skończyło.
    To opowiadanie wywierało na mnie emocje. Kiedy się je czytało można było wcielić sie w głównego bohatera bo tak dobrze opisywałaś wszystko ♥
    ok już chyba troszkę się rozpisałam więc napiszę tylko jeszcze jeden raz że to opowiadanie jest najlepszym opowiadaniem na świecie♥
    I ♥'it

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny epilog!
    Szkoda że to już koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  7. ojej :c szkoda, że to koniec, ale był po prostu piękny... nic więcej dodać ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafilan tu przypadkiem i nie zaluje. Masz cudownego bloga. Przeczytalam wszystko w ciagu dwoch dni. Na poczatku rozdzialy byly krotkie ale rozkrecilas sie i tego ci gratuluje. Piszesz cudownie. Chetnie przeczytam twojego drugiego bloga.

    Zapraszam do mnie na miloscDramionr.blogspot.com

    pozdrawiam malagwiazdka / Leilah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo się cieszę! Wiem, że pierwsze rozdziały nie były pewnie za bardzo zachęcające, dziękuję ci, ze poświeciłaś 2 dni na czytanie tego opowiadania i dobrnęłaś do epilogu :) To dla mnie wiele znaczy, gdy ktoś docenia moją pracę i uświadamia mi tego typu rzeczy...
      :)
      hopelessdream

      Usuń
  9. Blog jak najbardziej super :) swoetna fabula i pomimo, ze czasem nie rozumialam co i kto, to byl naprawde rewelacyjnie czytac to opowiadanie :) kocham cie x

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę o like ↓

    https://m.facebook.com/profile.php?id=1608092202744015&ref=m_notif&notif_t=page_new_likes&actorid=100004064752483

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowite! Strasznie mi się podoba Twoje opowiadanie. Tak pięknie obrazujesz uczucia bohaterów, że nie sposób się nie wciągnać w tę historię ! :)
    Mam nadzieję, że w wolnej chwili rzuciłabyś okiem na mojego świeżo powstałego i dopiero kształtującego się bloga i może udzieliłabyś mi paru cennych wskazówek? :)
    http://uczuciaprzelanenapapier-dramione.blogspot.com/
    Serdecznie pozdrawiam !;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Skromne, leciutkie, krótkie - w sam raz.

    OdpowiedzUsuń