sobota, 1 marca 2014

Rozdział XXXII- Psychiczna otchłań

Dwóch mężczyzn spowitych w ciemne płaszcze stało przed bajecznym zamkiem, otulając się szczelnie szalikami. W milczeniu wpatrywali się w szalejącą przed nimi śnieżycę, w różnorodne drzewa Zakazanego Lasu, nękane silnym wiatrem.
Jeden z nich- smuklejszy, o jasnych włosach opadających na czoło, zaklął siarczyście, myśląc jak przez jedną przeklętą noc pogoda była wstanie zupełnie się zmienić.
Los najwidoczniej nie był jedynym fanem płatania nieprzyjemnych figli Draconowi Malfoyowi.
-I zamierzasz tak po prostu oddalić się od zagrożenia?- przerwał milczenie ciemnoskóry brunet, wpatrując się na poły gniewnie na poły troskliwie w swojego towarzysza.
Blondyn spojrzał się na kumpla spode łba, unosząc do góry brew w lekko kpiarskiej sugestii.
-Chyba jednak nie jesteś najlepszą osobą do prawienia mi reprymend na ten temat, nie sądzisz Blaise?
-Masz rację, że nie jestem, ale jako twój przyjaciel nie mogę pozwolić ci na marnowanie uczucia do Hermiony i zapominanie o niej każdego wieczoru przy kieliszku twojego arystokratycznego wina, whiskey, a jak spadniesz wyjątkowo nisko mugolskiej wódki- dwa ostatnie słowa niemal wypluł, jakby czując niesmak na samą myśl o zastaniu chłopaka zalanego tym trunkiem.
-Może kiedyś ją jeszcze spotkam...Odnajdę...
-Draco, kiedyś znaczy tyle co zaraz. Tylko, że to stwierdzenie jest mniej zależne od ciebie.
Po tym jak poprzedniego dnia Draco wyznał Hermionie, że opuszcza Hogwart, jakaś cząstka jej przepadła w bezdennej otchłani. I mimo że próbowała ją znaleźć, a nawet odkryć jaka była, czym się cechowała, nie potrafiła. Zdawało jej się, jakby jej umysł owładnęła jakiegoś rodzaju przelotna mgła, która rozwiewała się za każdym razem, gdy zdawała sobie sprawę z jej obecności.
-Spokojnie, nie zmieniłem zdania, wciąż chcę cię chronić. Takiej decyzji nie można pstryk i zmienić. Jeśli chociaż to mogę zrobić dla ciebie, zrobię to.
Wiedziała, że chłopak próbował dbać o nią i robił to wszystko dla jej bezpieczeństwa, ale nie mogła wyzbyć się nieprzyjemnego ukłucia w klatce piersiowej.
-Tylko mi jeszcze nie mów, że mi współczujesz czy coś.
-A jak mam się czuć? Beznadziejnie, ale mogę poudawać, że jest okej. - powiedziała i po chwili zastanowienia dodała- Hej, z tobą też nie powinnam gadać, bo Pansy wyskoczy nagle zza rogu i aż strach się bać!
Rudowłosa sprawiła, że Granger zdała sobie sprawę z rozmowy toczonej przez jej towarzyszy.
-Hę?- spytała rozkojarzona, spotykając się z machnięciem ręki przyjaciółki.
-Jakiś oznak twojego szaleństwa. I gdzie właściwie jest twoja matka, co?
Blondyn przewrócił oczami i zrobił parę kroków, nie do końca prosto.
Zabini pokręcił głową, jakby nie potrafił znaleźć słusznego kontrargumentu. Rzeczywiście tak było. Draco mógł śmiało upajać się wygraną w ich ,,słownej potyczce''.
Jak mógł ganić go za uciekanie od obowiązków skoro sam podczas Drugiej Bitwy o Hogwart nie obrał żadnej strony i schował się z dala od całego zamieszania?
Jak bardzo jego zachowanie różniło się od przyjaciela?
Westchnął. Oczywiście, że było łatwo oceniać innych, myśleć, że potrafi się widzieć z ich perspektywy poprzez wyobraźnie. Trudniej było przyznać się, że samemu popełnia się te same błędy i patrzy się na nie o wiele bardziej pobłażliwie.
Pouczony Ślizgon przewrócił oczami o stalowo-szarej barwie niemal teatralnie.
-Myślałem, że ty nadajesz się jedynie do kabaretu- powiedział Malfoy, drwiąc z przyjaciela- Wiesz co? Myliłem się. Może wynajęliby cię do wymyślania głupich haseł reklamowych. ,, Kiedyś znaczy tyle co zaraz, więc już teraz wsiadaj na swoją miotłę, zabieraj galeony i posiądź nasz nowy produkt.''
Bruneta powoli zaczynało denerwować zachowanie kolegi. Chciał po prostu przekonać go do zmiany zdania lub chociaż zaoferować mu pomoc niezależnie czy zostanie czy odejdzie ze szkoły...
Draco był typem osoby, który jeśli miał własne zdanie na jakiś temat, nie dawał się choć trochę przekonać do cudzego. Nieważne czy chodziłoby o pierwszorzędną sprawę czy o małe, codzienne decyzje. Jeżeli czuł, że ktoś naciska na niego, reagował atakiem jako obroną.
- Nie udawaj takiego bezuczuciowego. Oboje wiemy, że jest wprost przeciwnie- zaczął Zabini i już miał dodać, że dowodem na to jest jego chwilowe zadurzenie w Lovegood, ale stwierdził, że życie mu miłe, dlatego poklepał go tylko po ramieniu, posyłając w jego stronę wymuszony uśmiech.
Kiedy miał już wejść przez główne drzwi do holu zamku na chwilę odwrócił się by spojrzeć na swojego przyjaciela. Wiedział, że będzie mu go brakowało przez pozostałe miesiące nauki, ale to nie o siebie się obawiał. Przymrużył oczy, zdając sobie sprawę, że mimo swoich Ślizgońskich cech nie pierwszy raz martwi się bardziej cudzym losem niż własnym.
*
Jak mogła żałować zerwania kontaktów z Malfoyem? Dobrze znała odpowiedz na to pytanie, ale oszukiwała samą siebie zmuszając się do pamiętania sposobu w jaki zachowywał się przed Bitwą, wszystkich wyzwisk skierowanych w jej stronę i złych rzeczy, które robił. Miała nadzieję, że w ten sposób przestanie żałować, że ich historia skończyła się w ten sposób. Ale to wszystko było na nic, bo ból złamanego serca nie dawał jej spokoju, bo jej mózg wciąż podsuwał jej wspomnienia jego ukradkowego uśmiechu, barwy jego oczu i czułości jego pocałunków. Cieszyła się, że po walentynkach był jeszcze jeden dzień wolnego i że nie była zmuszona siedzieć na lekcjach na skraju wybuchu czy rozpaczy. Cały dzień kręciła się po swoim dormitorium z desperacji składając setki razy ubrania, które i tak były wciąż w takim samym stanie co wtedy kiedy pakowała je podczas przerwy świątecznej. Ginny próbowała za wszelką cenę zorganizować jej jakąś rozrywkę, ale brązowowłosa za każdym razem ją zbywała. Tamta nie chciała ryzykować zobaczenia wściekłej Granger. Chyba rozumiała, że ona miała przy sobie Blaisa mimo że całą czwórką byli wpakowani w sytuację z Pansy, a ją Draco zostawił.
Kompletnie znudzona, nie wiedząc co ze sobą zrobić skierowała się do biblioteki w nadziei, że uda jej się tam skupić na jakiejś ciekawej lekturze i odlecieć myślami od nieprzyjemnego położenia w jakim się znalazła.
Kiedy szła jednym z pobocznych korytarzy, praktycznie ciemnym mimo wczesnej pory,
przez duże gotyckie okna mogła dostrzec grafitowe niebo, smętne i nijakie. Na dworze panowała zawierucha, która niesamowicie trafnie odzwierciedlała stan umysłu Granger.
Zupełnie jakby pogoda dogadała się wraz z jej marnym humorem.
Czyżby wszystko zwracało się przeciwko niej?
Nawet nie była świadoma jak szybko się poruszała, zanim nie usłyszała monotonnie, aczkolwiek często powtarzającego się stukotu jej butów o podłogę.
Zupełnie niespodziewanie poślizgnęła się na mokrej posadzce i omal by nie opadła, ale w ostatniej chwili udało jej się utrzymać na nogach, mimo że zrobiła obrót wokół własnej osi. Kiedy odwróciła głowę w kierunku, w którym zmierzała prawie podskoczyła. Ujrzała przed sobą znajomą bladą twarz.
Nieświadomie utonęła w mroźnym morzu zamkniętym w źrenicach chłopaka.
Radość, smutek i złość, które odczuwała tworzyły dziwne połączenie, widoczne poprzez jej minę. Z odrętwienia wyrwał ją głos, tak bliski, że zapiekły ją oczy i musiała się usilnie powstrzymywać od wylania fontanny łez.
-Granger, jak ktoś ci nie zrobi krzywdy, to przez przypadek zrobisz ją sobie sama. Gdzie ty masz głowę w ogóle?- zganił dziewczynę Malfoy, Przeciągle lustrując ją od góry do dołu.
- Co ty tu robisz?- zareagowała trochę za ostro, ale w porównaniu z tym co działo się z jej uczuciami to było nic- Nie powinieneś być już dawno w swojej posiadłości? Nagle zmieniłeś zdanie? Powiedz, że po prostu ci się znudziłam albo, że jestem tak nieszczęsna, że musiałeś mi wtedy pomóc i...
Wpadła w słowotok- nie ważne, że Draco próbował uciszyć ją skinieniem ręki, ona nawijała swoje, sama gubiąc się w pytaniach, które mu zadawała.
-Ale chciałem cię ostatni raz zobaczyć. I przeprosić, że byłem taki szorstki. Choć może powinienem był zostawić rzeczy, w takim stanie jakim były wczoraj. Wtedy możliwe, że szybciej byś o mnie zapomniała.
Gryfonka pokręciła głową zamaszyście, tak że część włosów opadła jej na twarz.
-Myślisz, że to w ogóle możliwe? Dzięki tobie poczułam, że znowu żyję...
Blondyn obejrzał się za siebie pośpiesznie i złapał ją mocno za ramiona.
-Ludzie będą cię ranić jeszcze wiele razy, Hermiono. I spotkasz jeszcze takich, którzy sprawią, że poczujesz się tak samo jak przy mnie, bo na to zasługujesz. Musisz o tym tylko pamiętać. Dla swojego dobra.
- Ja nie wiem czy potrafię, Draco...
Delikatnie ucałował ją w czoło, a potem w kącik ust.
-Ty potrafisz wszystko. Jesteś Hermioną Granger.
Zamknęła oczy wyobrażając sobie, że to co mówi jest czystą prawdą. Czyż nie jest tak, że jeżeli w coś się wierzy to zaczyna to być prawdziwe?
Kiedy otworzyła oczy nie zauważyła przed sobą jednak blondyna, którego pragnęła zobaczyć, jak nikogo innego na całym świecie. Widziała tylko ścianę znajdującą się parę kroków przed nią i pustkę w miejscu gdzie przed chwilą stał.
Jakby był tylko przywidzeniem, majakiem, złudzeniem.
Może był? Może była tak zrozpaczona, że zaczynała wariować?
Skołowana dotarła do biblioteki. Poczuła typowy zapach, który zawsze panował w tamtym pomieszczeniu i weszła do jednego z działów, sunąc palcami po grzbietach starych książek.
Wzięła jakiś tom, zawierający materiał powtórzeniowy z wszystkich siedmiu klas i skierowała się do stolika by usiąść. Jednak okazało się, że nie tylko ona pragnęła czymś się zająć. Zabini spoglądał na nią znad jakiejś książki trochę smutnym spojrzeniem.
Dosiadła się do niego, kładąc książkę na drewnianym meblu stojącym przed nią z taką siłą, że jakaś dziewczyna szukająca czegoś przy jednym regale odwróciła głowę w ich stronę.
-Nie zamierzałem. Chciałem zapytać się jak się czujesz?
Założyła pukiel swoich brązowych włosów za ucho, jakby myśląc w jaki sposób odpowiedzieć na jego pytanie, by nie żalić się nad sobą i nie wzbudzać litości.
-Nie histeryzuj.
Po tych słowach oboje zajęli się swoimi podręcznikami. Hermiona zastanawiała się gdzie mogła się podziewać Ginny, ale nie chciała przeszkadzać Blaisowi w nauce skoro już się za nią wziął. Po jakimś czasie stwierdziła, że wszystko co znajdowało się w grubej księdze zna na wyrywki i mogłaby to wyrecytować w środku nocy, gdyby ktoś ją poprosił.
Jej kujonowatość zadziwiała ją samą. Kiedy ona zdążyła się tego wszystkiego nauczyć?
Przecież zawsze miała na głowie spiski Voldemorta, a przyjaciół jej nie brakowało.
Wstała z miejsca trochę zrezygnowana i już miała pożegnać się z chłopakiem przyjaciółki, gdy tamten wrócił do tematu blondyna:
-Będę sprawdzał co u niego.
Hermiona wzruszyła ramionami, starając się wierzyć w słowa Malfoya, że to co czuła do niego wkrótce się powtórzy z kimś innym. Chciałaby być na niego tak obojętna.
-Czemu istnieje potrzeba sprawdzania go? Jesteście kumplami nikt wam nie zabrania spotykać się czysto towarzysko.
Zaczęła iść w stronę drzwi prowadzących na korytarz, gdy brunet, przechodząc obok niej szepnął:
-Wiesz czemu. Bo to Malfoy.
Ta odpowiedz wydawała jej się wystarczająco wyczerpująca.

*
Dni lutego były krótkie i wszystkie takie same. Hermiona rzuciła się w wir nauki, a resztę wolnych chwil poświęcała na pomoc Ginny, która radziła sobie gorzej od niej. Nauczyciele zrobili się nagle wyjątkowo surowi i wymagający. Co chwilę sprawdzali przygotowanie uczniów, także ci którym zależało na dobrej, stabilnej przyszłości nie mieli czasu myśleć o niczym innym.
Zapracowanie panny Granger nie dawało jej najmniejszej satysfakcji, gdyż nie wymagało wiele wysiłku ze strony najmądrzejszej czarownicy od czasów Roweny Ravenclaw.
Cóż, przynajmniej skutecznie zajmowało mózg, nie pozwalając wracać pamięcią do ostatnich nieprzyjemnych wydarzeń z jej życia. Tylko czasami, gdy jej oczom ukazywała się Pansy czy Daphne wspomnienia wracały ze zdwojoną siłą, sprawiając, że ciężej jej było oddychać. Dziewczyny przestały się czepiać Hermiony, bo dostały to co chciały. Jej rozłąkę z Draconem.
Pansy wciąż nieskrępowanie okazywała swoją niechęć do najmłodszej latorośli Weasleyów, plotkując z koleżankami i rozprzestrzeniając nieprawdziwe plotki po Hogwarcie, jakoby Ginny była z Blaisem jedynie dla majątku i reputacji.
Starsza Gryfonka nie widziała ani trochę wiarygodności w teorii Parkinson, że ruda wykorzystuje Zabiniego, który nie dało się ukryć przyjaźnił się z byłym Śmierciożercom.
To chyba nie była najlepsza droga do zdobycia powszechnego szacunku, chyba, że wśród niektórych arystokratycznych rodzin, których stan i tak stracił na znaczeniu po obraniu przegranej strony w Bitwie.
Wszyscy tak zajęli się sobą, że praktycznie zapomnieli o blondynie, od którego nie mieli żadnych informacji. Kiedy jego najlepszy przyjaciel uświadomił to sobie na Eliksirach omal nie wylał zawartości chochli, którą trzymał w dłoni na swoją dziewczynę.
-Co ty wyrabiasz?- zganiła go Wiewiórka, posyłając mu znużone spojrzenie, a potem przenosząc wzrok na zapracowaną Hermionę w celu zobaczenia reakcji szatynki.
Zabini szybko odłożył przedmiot do kociołka i przybrał poważna minę, w nadziei, że nie będzie musiał ujawniać powodu swojej chwilowej niezdarności.
Wiedział, że nie może powiedzieć, że nie wyszedł mu wywar, bo byłoby to dziwne, zważywszy na to, że otrzymywał z tego przedmiotu same W.
-Przypomniałem sobie, że nie oddałem książki do biblioteki- powiedział i kiedy dotarł do niego sens własnych słów nabrał ochoty by uderzyć się czymś mocno w twarz.
Był przekonany, że było go stać na coś więcej.
-Nie oddałeś książki?- spytała Ginny, unosząc brwi do góry pytająco- I wytłumacz mi czym ty się tak przejmujesz? Wszyscy trzymają je za długo. To Hogwart, a nie publiczna biblioteka mugolska. Zdziwiło mnie Hermiono, że za dzień zwłoki mugole korzystający z nich muszę płacić karę pieniężną.
Eh, nieważne- rzekła po czym dodała- Blaise, robisz się histerykiem od tego nadmiaru obowiązków.
- No widzisz, a ty robisz się od tego niemiła.
Dziewczyna wyszczerzyła się szeroko, a w jej oczach pojawił się dziwny błysk.
Pozmienialiśmy się cechami. Może jak spojrzę w lustro zobaczę twoją twarz zamiast mojej.
- Wtedy moja droga nie powinnaś narzekać, bo jestem zniewalająco przystojny.

Kiedy wybił dzwon zwiastujący koniec zajęć Blaise jak najszybciej odnalazł opiekunkę swojego domu, która w oczach wielu uchodziła za bardzo surową. Miała średniej długości kruczoczarne włosy i prostą grzywkę. Zawsze chodziła prosto jak deska. Wydawało mu się że kobieta nie będzie mogła zabronić mu opuszczać szkoły skoro osiągnął pełnoletność.
Jednak ktoś mógłby się martwić, gdyby nagle zniknął bez poinformowania nikogo na ten temat.
Kobieta z początku zachowywała się z rezerwą, powoli rozważając to co do niej mówił.
Jej czoło przecięła pojedyncza zmarszczka i brunetowi już wydawało się, że odmówi, gdy uśmiechnęła się kącikiem ust i wyraziła swoją zgodę.
Śpiesząc się jakby ktoś mierzył mu czas zbiegł po schodach do holu i skierował się do lochów.
W dormitorium, które ówcześnie dzielił także z Draconem odszukał swoją drogą miotłę i gustowny płaszcz.
Gdy wychodził spojrzał się przeciągle w stronę łóżka, na którym spał Malfoy, uświadamiając sobie, że jego przyjaciel już więcej się na nim nie położy. Nostalgiczne sentymenty wdarły się do jego podświadomości, znikając po zatrzaśnięciu eleganckich drzwi.
Wyszedł z zamku. Zimne powietrze smagnęło jego twarz. Owinął szyję szalikiem aż po brodę.
Wskoczył na miotłę jak doświadczony gracz w Quiditcha (którym był) i wzbił się w powietrze, odpychając się od pokrytego śniegiem podłoża.
Nie przepadał za lataniem w minusowych temperaturach, ale człowiek mógł się do wszystkiego przyzwyczaić.
Zawsze lubił obserwować świat z góry. Wszystko wydawało się takie małe,
Mijał mnóstwo domów po drodze, ale to ogromna posiadłość Malfoyów naprawdę przyciągała wzrok.
Wielką budowle zwaną domem o oknach przywodzących na myśl styl gotycki, otaczał rozmaity ogród z różnymi fontannami.
Nie przejął się wysoką bramą z kutego żelaza i wylądował na dziedzińcu przed wrotami ostentacyjnie zdobionego domu kolegi. Zastukał dwa razy złoconą kołatką o ogromne drzwi. Po dłuższej chwili oczekiwania zniecierpliwiony nastawił ucho, oczekując, że usłyszy jakieś odgłosy szamotaniny blondyna.
Wtedy drzwi gwałtownie się otworzyły, uderzając chłopaka w ramię.
-Co ty robisz w takiej pozycji, Blaise? Doprawdy nie musisz odpędzać złych duchów sprzed mojego domu i tak jest przeklęty- usłyszał znajomy zimny głos, mniej stonowany niż zwykle.
Zabini wyprostował się, prawie zrównując się wzrostem z właścicielem domu.
Przyjrzał mu się uważniej. Jego platynowe włosy znajdowały się w niesamowitym nieładzie. Jasna cera była wyjątkowo blada. Opierał się o framugę drzwi, więc brunet wnioskował, że był bardzo zmęczony lub wypił swoje i miał problemy z chodzeniem.
Bez słowa minął szarookiego i wszedł do środka.
Uderzył go zapach tytoniu i czegoś z lawendą.
Ciekawe czy ten przyjemniejszy zapach był sprawką jego skrzata domowego?
Ciemne kolory ścian i mebli były bardzo przygnębiające.
Pomyślał, że jeśli miałby spędzać tak wiele czasu w tym miejscu chyba by zwariował.
Matka Zabiniego gustowała raczej w jaśniejszych kolorach, uwielbiała używać ich całe gamy.
-Miło, że się tak o mnie troszczysz, jejku. Ale czego ty tam tak szukasz?
-Wyszła gdzieś z twoją, chyba. Patrzysz na największą i najgenialniejsza oznakę tego no...jak ty to ująłeś?- zaczął się gubić w swoich słowach- Ah, szaleństwa! Raczej jestem bardzo smutnym dużym chłopcem, który ma problem ze swoimi uczuciami i wszystko staje na jego ścieżce do spełnienia. Tak bym to ujął, wydaję mi się.
Brunet nie zwrócił dużej uwagi na monolog Dracona i wszedł do wielkiego salonu o fioletowych ścianach. Piękny, niemal zabytkowy żyrandol wisiał na środku sufitu.
Na starannie zdobionym niskim stoliku stały opróżnione butelki Ognistej i prawie wypalone cygaro.
-Już wiem skąd ten zapach. Robisz sobie ostrą imprezę w pojedynkę?
- Tylko wyselekcjo...kurde..wysekcjo...no wiesz o co mi chodzi- odpowiedział mu przyjaciel, opadając na kanapę i łapiąc się za głowę.- Dobre towarzystwo.
Ogień w kominku dawno się wypalił i w pomieszczeniu było niesamowicie chłodno.
-Kiedy ty przystaniesz się zachowywać jak dziecko?- zapytał brunet bardziej siebie niż jego.
-Nigdy! Niech żyją młodzi, głupi, piękni i bogaci!
Ogarniając salon w głowie Blaisa oprócz Malfoya pojawiała się wiele razy postać Hermiony Granger.
Wiedział, że to ona była powodem smutku blondyna i bał się, że przez to, że wcześniej nie znał takich uczuć jak miłość do dziewczyny mógł sobie nie poradzić po tym jak przydarzyło mu się ono dwukrotnie w tak krótkim czasie.
Nie wiedział jak miał mu pomóc. Nie mógł trzymać go na smyczy jak psa czy niańczyć jak dziecko. Draco musiał nauczyć się żyć. Nie ważne jak trudne byłoby to dla niego.
Obawiał się, że będzie musiał w końcu zaaranżować spotkanie Granger i Malfoya i miał pewien pomysł jak to zrobić, by odbyło się to bezpiecznie.
Zdawał sobie sprawę w jakiej oboje byli sytuacji i jak bardzo chcieliby spędzić ze sobą czas.
W ich przypadku rozdzielenie nie działało zbyt pozytywnie.
Może był głupi, że chciał wyświadczyć blondynowi taką przysługę, powinien nauczyć go radzić sobie bez Gryfonki.
Ale co miał zrobić, gdy widział, że chłopak rozpromieniał się i korzystał z życia naprawdę tylko wtedy, kiedy był z nią?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmm, rozdziały są stopniowo dłuższe z czego jestem zadowolona :). Nie jestem do końca przekonana, że udało mi się przekazać w tym rozdziale wszystko co na początku pragnęłam, ale też nie wiem co poprawić. Mam nadzieję, że podoba wam się tak jak jest i zostawicie po sobie komentarz.
Nie wiem dokładnie kiedy pojawi się następny rozdział, ale ostatnio jakoś skupiłam się na tym ff i nie brakuje mi zapału do pisania go, więc liczę, że jak znajdę czas to coś naskrobię.

6 komentarzy:

  1. Fajnie, że już wróciłaś :)
    A co do rozdziału wciągający, ciekawy i co najważniejsze dobrze, że dłuższy :) Czekam na kolejne :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Blaise <3
    Co do rozdziału- ach, cudowny, smutny, długi i uczuciowy!
    Zaczyna się robić coraz ciekawiej, mam tylko nadzieję, że szybko dojdzie do spotkania...
    Zabieram się za lekturę Twojego sco-rose i zapraszam do mnie na miniaturkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. -Ty potrafisz wszystko. Jesteś Hermioną Granger.

    Podoba mi się ten fragment, strasznie:)

    Dopiero znalazłam Twojego bloga i jestem zaskoczona, że masz tyle wytrwałości, żeby aż tak dużo pisać:D Podoba mi się styl, epitety i piękne opisy postaci, bardzo realistyczne, łatwo jest wyobrazić sobie wszystko chociażby stalowo - szare oczy Draco;)

    Jeżeli nie padnie mi internet, to już zabieram się za pozostałe rozdziały.

    Dodaję też do czytanych blogów, czy jak to tam się na blogspocie nazywa(tak, lata spędzone na Onecie;p)

    Narcotic-story

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog! :)
    Zapraszam do mnie
    www.uratujmarzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, ten rozdział podobał mi się najmniej.. moze dlatego, że nie wszystko rozumiałam. Niektóre dialogi strasznie chaotyczne, że zastanawiałam się momentami kto co mówi i po co. A w pierwszej części to już w ogóle zrobił się jakiś miszung... no nic, lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń