Dwóch mężczyzn spowitych w ciemne
płaszcze stało przed bajecznym zamkiem, otulając się szczelnie
szalikami. W milczeniu wpatrywali się w szalejącą przed nimi
śnieżycę, w różnorodne drzewa Zakazanego Lasu, nękane silnym
wiatrem.
Jeden z nich- smuklejszy, o jasnych
włosach opadających na czoło, zaklął siarczyście, myśląc jak
przez jedną przeklętą noc pogoda była wstanie zupełnie się
zmienić.
Los najwidoczniej nie był jedynym
fanem płatania nieprzyjemnych figli Draconowi Malfoyowi.
-I zamierzasz tak po prostu oddalić
się od zagrożenia?- przerwał milczenie ciemnoskóry brunet,
wpatrując się na poły gniewnie na poły troskliwie w swojego
towarzysza.
Blondyn spojrzał się na kumpla spode
łba, unosząc do góry brew w lekko kpiarskiej sugestii.
-Chyba jednak nie jesteś najlepszą
osobą do prawienia mi reprymend na ten temat, nie sądzisz Blaise?-Masz rację, że nie jestem, ale jako twój przyjaciel nie mogę pozwolić ci na marnowanie uczucia do Hermiony i zapominanie o niej każdego wieczoru przy kieliszku twojego arystokratycznego wina, whiskey, a jak spadniesz wyjątkowo nisko mugolskiej wódki- dwa ostatnie słowa niemal wypluł, jakby czując niesmak na samą myśl o zastaniu chłopaka zalanego tym trunkiem.
-Może kiedyś ją jeszcze spotkam...Odnajdę...
-Draco, kiedyś znaczy tyle co zaraz. Tylko, że to stwierdzenie jest mniej zależne od ciebie.
Po tym jak poprzedniego dnia Draco wyznał Hermionie, że opuszcza Hogwart, jakaś cząstka jej przepadła w bezdennej otchłani. I mimo że próbowała ją znaleźć, a nawet odkryć jaka była, czym się cechowała, nie potrafiła. Zdawało jej się, jakby jej umysł owładnęła jakiegoś rodzaju przelotna mgła, która rozwiewała się za każdym razem, gdy zdawała sobie sprawę z jej obecności.
-Spokojnie, nie zmieniłem zdania, wciąż chcę cię chronić. Takiej decyzji nie można pstryk i zmienić. Jeśli chociaż to mogę zrobić dla ciebie, zrobię to.
Wiedziała, że chłopak próbował dbać o nią i robił to wszystko dla jej bezpieczeństwa, ale nie mogła wyzbyć się nieprzyjemnego ukłucia w klatce piersiowej.
-Tylko mi jeszcze nie mów, że mi współczujesz czy coś.
-A jak mam się czuć? Beznadziejnie, ale mogę poudawać, że jest okej. - powiedziała i po chwili zastanowienia dodała- Hej, z tobą też nie powinnam gadać, bo Pansy wyskoczy nagle zza rogu i aż strach się bać!
Rudowłosa sprawiła, że Granger zdała sobie sprawę z rozmowy toczonej przez jej towarzyszy.
-Hę?- spytała rozkojarzona, spotykając się z machnięciem ręki przyjaciółki.
-Jakiś oznak twojego szaleństwa. I gdzie właściwie jest twoja matka, co?
Blondyn przewrócił oczami i zrobił parę kroków, nie do końca prosto.
Zabini pokręcił głową, jakby nie
potrafił znaleźć słusznego kontrargumentu. Rzeczywiście tak
było. Draco mógł śmiało upajać się wygraną w ich ,,słownej
potyczce''.
Jak mógł ganić go za uciekanie od
obowiązków skoro sam podczas Drugiej Bitwy o Hogwart nie obrał
żadnej strony i schował się z dala od całego zamieszania?
Jak bardzo jego zachowanie różniło
się od przyjaciela?
Westchnął. Oczywiście, że było
łatwo oceniać innych, myśleć, że potrafi się widzieć z ich
perspektywy poprzez wyobraźnie. Trudniej było przyznać się, że
samemu popełnia się te same błędy i patrzy się na nie o wiele
bardziej pobłażliwie.
Pouczony Ślizgon przewrócił oczami
o stalowo-szarej barwie niemal teatralnie.
-Myślałem, że ty nadajesz się
jedynie do kabaretu- powiedział Malfoy, drwiąc z przyjaciela-
Wiesz co? Myliłem się. Może wynajęliby cię do wymyślania
głupich haseł reklamowych. ,, Kiedyś znaczy tyle co zaraz, więc
już teraz wsiadaj na swoją miotłę, zabieraj galeony i posiądź
nasz nowy produkt.''
Bruneta powoli zaczynało denerwować
zachowanie kolegi. Chciał po prostu przekonać go do zmiany zdania
lub chociaż zaoferować mu pomoc niezależnie czy zostanie czy
odejdzie ze szkoły...
Draco był typem osoby, który jeśli
miał własne zdanie na jakiś temat, nie dawał się choć trochę
przekonać do cudzego. Nieważne czy chodziłoby o pierwszorzędną
sprawę czy o małe, codzienne decyzje. Jeżeli czuł, że ktoś
naciska na niego, reagował atakiem jako obroną.
- Nie udawaj takiego bezuczuciowego.
Oboje wiemy, że jest wprost przeciwnie- zaczął Zabini i już miał
dodać, że dowodem na to jest jego chwilowe zadurzenie w Lovegood,
ale stwierdził, że życie mu miłe, dlatego poklepał go tylko po
ramieniu, posyłając w jego stronę wymuszony uśmiech.
Kiedy miał już wejść przez główne
drzwi do holu zamku na chwilę odwrócił się by spojrzeć na
swojego przyjaciela. Wiedział, że będzie mu go brakowało przez
pozostałe miesiące nauki, ale to nie o siebie się obawiał.
Przymrużył oczy, zdając sobie sprawę, że mimo swoich
Ślizgońskich cech nie pierwszy raz martwi się bardziej cudzym
losem niż własnym.
*
Jak mogła żałować
zerwania kontaktów z Malfoyem? Dobrze znała odpowiedz na to
pytanie, ale oszukiwała samą siebie zmuszając się do pamiętania
sposobu w jaki zachowywał się przed Bitwą, wszystkich wyzwisk
skierowanych w jej stronę i złych rzeczy, które robił. Miała
nadzieję, że w ten sposób przestanie żałować, że ich historia
skończyła się w ten sposób. Ale to wszystko było na nic, bo ból
złamanego serca nie dawał jej spokoju, bo jej mózg wciąż
podsuwał jej wspomnienia jego ukradkowego uśmiechu, barwy jego oczu
i czułości jego pocałunków. Cieszyła się, że po walentynkach
był jeszcze jeden dzień wolnego i że nie była zmuszona siedzieć
na lekcjach na skraju wybuchu czy rozpaczy. Cały dzień kręciła
się po swoim dormitorium z desperacji składając setki razy
ubrania, które i tak były wciąż w takim samym stanie co wtedy
kiedy pakowała je podczas przerwy świątecznej. Ginny próbowała
za wszelką cenę zorganizować jej jakąś rozrywkę, ale
brązowowłosa za każdym razem ją zbywała. Tamta nie chciała
ryzykować zobaczenia wściekłej Granger. Chyba rozumiała, że ona
miała przy sobie Blaisa mimo że całą czwórką byli wpakowani w
sytuację z Pansy, a ją Draco zostawił.
Kompletnie znudzona, nie
wiedząc co ze sobą zrobić skierowała się do biblioteki w
nadziei, że uda jej się tam skupić na jakiejś ciekawej lekturze i
odlecieć myślami od nieprzyjemnego położenia w jakim się
znalazła.
Kiedy szła jednym z
pobocznych korytarzy, praktycznie ciemnym mimo wczesnej pory,
przez duże gotyckie okna
mogła dostrzec grafitowe niebo, smętne i nijakie. Na dworze
panowała zawierucha, która niesamowicie trafnie odzwierciedlała
stan umysłu Granger.
Zupełnie jakby pogoda
dogadała się wraz z jej marnym humorem.
Czyżby wszystko zwracało
się przeciwko niej?
Nawet nie była świadoma
jak szybko się poruszała, zanim nie usłyszała monotonnie,
aczkolwiek często powtarzającego się stukotu jej butów o podłogę.
Zupełnie niespodziewanie
poślizgnęła się na mokrej posadzce i omal by nie opadła, ale w
ostatniej chwili udało jej się utrzymać na nogach, mimo że
zrobiła obrót wokół własnej osi. Kiedy odwróciła głowę w
kierunku, w którym zmierzała prawie podskoczyła. Ujrzała przed
sobą znajomą bladą twarz.
Nieświadomie utonęła w
mroźnym morzu zamkniętym w źrenicach chłopaka.
Radość, smutek i złość,
które odczuwała tworzyły dziwne połączenie, widoczne poprzez jej
minę. Z odrętwienia wyrwał ją głos, tak bliski, że zapiekły ją
oczy i musiała się usilnie powstrzymywać od wylania fontanny łez.
-Granger, jak ktoś ci
nie zrobi krzywdy, to przez przypadek zrobisz ją sobie sama. Gdzie
ty masz głowę w ogóle?- zganił dziewczynę Malfoy, Przeciągle
lustrując ją od góry do dołu.
- Co ty tu robisz?-
zareagowała trochę za ostro, ale w porównaniu z tym co działo
się z jej uczuciami to było nic- Nie powinieneś być już dawno w
swojej posiadłości? Nagle zmieniłeś zdanie? Powiedz, że po
prostu ci się znudziłam albo, że jestem tak nieszczęsna, że
musiałeś mi wtedy pomóc i...
Wpadła w słowotok- nie
ważne, że Draco próbował uciszyć ją skinieniem ręki, ona
nawijała swoje, sama gubiąc się w pytaniach, które mu zadawała.
-Ale chciałem cię
ostatni raz zobaczyć. I przeprosić, że byłem taki szorstki.
Choć może powinienem był zostawić rzeczy, w takim stanie jakim
były wczoraj. Wtedy możliwe, że szybciej byś o mnie
zapomniała.
Gryfonka pokręciła głową
zamaszyście, tak że część włosów opadła jej na twarz.
-Myślisz, że to w
ogóle możliwe? Dzięki tobie poczułam, że znowu żyję...
Blondyn obejrzał się za
siebie pośpiesznie i złapał ją mocno za ramiona.
-Ludzie będą cię
ranić jeszcze wiele razy, Hermiono. I spotkasz jeszcze takich,
którzy sprawią, że poczujesz się tak samo jak przy mnie, bo na
to zasługujesz. Musisz o tym tylko pamiętać. Dla swojego dobra.
- Ja nie wiem czy
potrafię, Draco...
Delikatnie ucałował ją
w czoło, a potem w kącik ust.
-Ty potrafisz wszystko.
Jesteś Hermioną Granger.
Zamknęła oczy
wyobrażając sobie, że to co mówi jest czystą prawdą. Czyż
nie jest tak, że jeżeli w coś się wierzy to zaczyna to być
prawdziwe?
Kiedy otworzyła oczy nie
zauważyła przed sobą jednak blondyna, którego pragnęła
zobaczyć, jak nikogo innego na całym świecie. Widziała tylko
ścianę znajdującą się parę kroków przed nią i pustkę w
miejscu gdzie przed chwilą stał.
Jakby był tylko
przywidzeniem, majakiem, złudzeniem.
Może był? Może była
tak zrozpaczona, że zaczynała wariować?
Skołowana dotarła do
biblioteki. Poczuła typowy zapach, który zawsze panował w tamtym
pomieszczeniu i weszła do jednego z działów, sunąc palcami po
grzbietach starych książek.
Wzięła jakiś tom,
zawierający materiał powtórzeniowy z wszystkich siedmiu klas i
skierowała się do stolika by usiąść. Jednak okazało się, że
nie tylko ona pragnęła czymś się zająć. Zabini spoglądał na
nią znad jakiejś książki trochę smutnym spojrzeniem.
Dosiadła się do niego,
kładąc książkę na drewnianym meblu stojącym przed nią z taką
siłą, że jakaś dziewczyna szukająca czegoś przy jednym regale
odwróciła głowę w ich stronę.
-Nie zamierzałem.
Chciałem zapytać się jak się czujesz?
Założyła pukiel swoich
brązowych włosów za ucho, jakby myśląc w jaki sposób
odpowiedzieć na jego pytanie, by nie żalić się nad sobą i nie
wzbudzać litości.
-Nie histeryzuj.
Po tych słowach oboje
zajęli się swoimi podręcznikami. Hermiona zastanawiała się
gdzie mogła się podziewać Ginny, ale nie chciała przeszkadzać
Blaisowi w nauce skoro już się za nią wziął. Po jakimś czasie
stwierdziła, że wszystko co znajdowało się w grubej księdze zna
na wyrywki i mogłaby to wyrecytować w środku nocy, gdyby ktoś ją
poprosił.
Jej kujonowatość
zadziwiała ją samą. Kiedy ona zdążyła się tego wszystkiego
nauczyć?
Przecież zawsze miała na
głowie spiski Voldemorta, a przyjaciół jej nie brakowało.
Wstała z miejsca trochę
zrezygnowana i już miała pożegnać się z chłopakiem
przyjaciółki, gdy tamten wrócił do tematu blondyna:
-Będę sprawdzał co u
niego.
Hermiona wzruszyła
ramionami, starając się wierzyć w słowa Malfoya, że to co czuła
do niego wkrótce się powtórzy z kimś innym. Chciałaby być na
niego tak obojętna.
-Czemu istnieje potrzeba
sprawdzania go? Jesteście kumplami nikt wam nie zabrania spotykać
się czysto towarzysko.
Zaczęła iść w stronę
drzwi prowadzących na korytarz, gdy brunet, przechodząc obok niej
szepnął:
-Wiesz czemu. Bo to
Malfoy.
Ta odpowiedz wydawała jej
się wystarczająco wyczerpująca.
*
Dni lutego były krótkie i
wszystkie takie same. Hermiona rzuciła się w wir nauki, a resztę
wolnych chwil poświęcała na pomoc Ginny, która radziła sobie
gorzej od niej. Nauczyciele zrobili się nagle wyjątkowo surowi i
wymagający. Co chwilę sprawdzali przygotowanie uczniów, także ci
którym zależało na dobrej, stabilnej przyszłości nie mieli
czasu myśleć o niczym innym.
Zapracowanie panny Granger
nie dawało jej najmniejszej satysfakcji, gdyż nie wymagało wiele
wysiłku ze strony najmądrzejszej czarownicy od czasów Roweny
Ravenclaw.
Cóż, przynajmniej
skutecznie zajmowało mózg, nie pozwalając wracać pamięcią do
ostatnich nieprzyjemnych wydarzeń z jej życia. Tylko czasami, gdy
jej oczom ukazywała się Pansy czy Daphne wspomnienia wracały ze
zdwojoną siłą, sprawiając, że ciężej jej było oddychać.
Dziewczyny przestały się czepiać Hermiony, bo dostały to co
chciały. Jej rozłąkę z Draconem.
Pansy wciąż
nieskrępowanie okazywała swoją niechęć do najmłodszej
latorośli Weasleyów, plotkując z koleżankami i
rozprzestrzeniając nieprawdziwe plotki po Hogwarcie, jakoby Ginny
była z Blaisem jedynie dla majątku i reputacji.
Starsza Gryfonka nie
widziała ani trochę wiarygodności w teorii Parkinson, że ruda
wykorzystuje Zabiniego, który nie dało się ukryć przyjaźnił
się z byłym Śmierciożercom.
To chyba nie była
najlepsza droga do zdobycia powszechnego szacunku, chyba, że wśród
niektórych arystokratycznych rodzin, których stan i tak stracił
na znaczeniu po obraniu przegranej strony w Bitwie.
Wszyscy tak zajęli się
sobą, że praktycznie zapomnieli o blondynie, od którego nie mieli
żadnych informacji. Kiedy jego najlepszy przyjaciel uświadomił to
sobie na Eliksirach omal nie wylał zawartości chochli, którą
trzymał w dłoni na swoją dziewczynę.
-Co ty wyrabiasz?-
zganiła go Wiewiórka, posyłając mu znużone spojrzenie, a potem
przenosząc wzrok na zapracowaną Hermionę w celu zobaczenia
reakcji szatynki.
Zabini szybko odłożył
przedmiot do kociołka i przybrał poważna minę, w nadziei, że
nie będzie musiał ujawniać powodu swojej chwilowej niezdarności.
Wiedział, że nie może
powiedzieć, że nie wyszedł mu wywar, bo byłoby to dziwne,
zważywszy na to, że otrzymywał z tego przedmiotu same W.
-Przypomniałem sobie,
że nie oddałem książki do biblioteki- powiedział i kiedy dotarł
do niego sens własnych słów nabrał ochoty by uderzyć się czymś
mocno w twarz.
Był przekonany, że było
go stać na coś więcej.
-Nie oddałeś książki?-
spytała Ginny, unosząc brwi do góry pytająco- I wytłumacz mi
czym ty się tak przejmujesz? Wszyscy trzymają je za długo. To
Hogwart, a nie publiczna biblioteka mugolska. Zdziwiło mnie
Hermiono, że za dzień zwłoki mugole korzystający z nich muszę
płacić karę pieniężną.
Eh, nieważne- rzekła
po czym dodała- Blaise, robisz się histerykiem od tego nadmiaru
obowiązków.
- No widzisz, a ty robisz
się od tego niemiła.
Dziewczyna wyszczerzyła
się szeroko, a w jej oczach pojawił się dziwny błysk.
Pozmienialiśmy się
cechami. Może jak spojrzę w lustro zobaczę twoją twarz zamiast
mojej.
- Wtedy moja droga nie
powinnaś narzekać, bo jestem zniewalająco przystojny.
Kiedy wybił dzwon
zwiastujący koniec zajęć Blaise jak najszybciej odnalazł
opiekunkę swojego domu, która w oczach wielu uchodziła za bardzo
surową. Miała średniej długości kruczoczarne włosy i prostą
grzywkę. Zawsze chodziła prosto jak deska. Wydawało mu się że
kobieta nie będzie mogła zabronić mu opuszczać szkoły skoro
osiągnął pełnoletność.
Jednak ktoś mógłby się
martwić, gdyby nagle zniknął bez poinformowania nikogo na ten
temat.
Kobieta z początku
zachowywała się z rezerwą, powoli rozważając to co do niej
mówił.
Jej czoło przecięła
pojedyncza zmarszczka i brunetowi już wydawało się, że odmówi,
gdy uśmiechnęła się kącikiem ust i wyraziła swoją zgodę.
Śpiesząc się jakby ktoś
mierzył mu czas zbiegł po schodach do holu i skierował się do
lochów.
W dormitorium, które
ówcześnie dzielił także z Draconem odszukał swoją drogą miotłę
i gustowny płaszcz.
Gdy wychodził spojrzał się
przeciągle w stronę łóżka, na którym spał Malfoy,
uświadamiając sobie, że jego przyjaciel już więcej się na nim
nie położy. Nostalgiczne sentymenty wdarły się do jego
podświadomości, znikając po zatrzaśnięciu eleganckich drzwi.
Wyszedł z zamku. Zimne
powietrze smagnęło jego twarz. Owinął szyję szalikiem aż po
brodę.
Wskoczył na miotłę jak
doświadczony gracz w Quiditcha (którym był) i wzbił się w
powietrze, odpychając się od pokrytego śniegiem podłoża.
Nie przepadał za lataniem w
minusowych temperaturach, ale człowiek mógł się do wszystkiego
przyzwyczaić.
Zawsze lubił obserwować
świat z góry. Wszystko wydawało się takie małe,
Mijał mnóstwo domów po
drodze, ale to ogromna posiadłość Malfoyów naprawdę przyciągała
wzrok.
Wielką budowle zwaną domem
o oknach przywodzących na myśl styl gotycki, otaczał rozmaity
ogród z różnymi fontannami.
Nie przejął się wysoką
bramą z kutego żelaza i wylądował na dziedzińcu przed wrotami
ostentacyjnie zdobionego domu kolegi. Zastukał dwa razy złoconą
kołatką o ogromne drzwi. Po dłuższej chwili oczekiwania
zniecierpliwiony nastawił ucho, oczekując, że usłyszy jakieś
odgłosy szamotaniny blondyna.
Wtedy drzwi gwałtownie się
otworzyły, uderzając chłopaka w ramię.
-Co ty robisz w takiej
pozycji, Blaise? Doprawdy nie musisz odpędzać złych duchów
sprzed mojego domu i tak jest przeklęty- usłyszał znajomy zimny
głos, mniej stonowany niż zwykle.
Zabini wyprostował się,
prawie zrównując się wzrostem z właścicielem domu.
Przyjrzał mu się
uważniej. Jego platynowe włosy znajdowały się w niesamowitym
nieładzie. Jasna cera była wyjątkowo blada. Opierał się o
framugę drzwi, więc brunet wnioskował, że był bardzo zmęczony
lub wypił swoje i miał problemy z chodzeniem.
Bez słowa minął
szarookiego i wszedł do środka.
Uderzył go zapach tytoniu
i czegoś z lawendą.
Ciekawe czy ten
przyjemniejszy zapach był sprawką jego skrzata domowego?
Ciemne kolory ścian i
mebli były bardzo przygnębiające.
Pomyślał, że jeśli
miałby spędzać tak wiele czasu w tym miejscu chyba by zwariował.
Matka Zabiniego gustowała
raczej w jaśniejszych kolorach, uwielbiała używać ich całe
gamy.
-Miło, że się tak o
mnie troszczysz, jejku. Ale czego ty tam tak szukasz?
-Wyszła gdzieś z
twoją, chyba. Patrzysz na największą i najgenialniejsza oznakę
tego no...jak ty to ująłeś?- zaczął się gubić w swoich
słowach- Ah, szaleństwa! Raczej jestem bardzo smutnym dużym
chłopcem, który ma problem ze swoimi uczuciami i wszystko staje na
jego ścieżce do spełnienia. Tak bym to ujął, wydaję mi się.
Brunet nie zwrócił dużej
uwagi na monolog Dracona i wszedł do wielkiego salonu o fioletowych ścianach. Piękny, niemal zabytkowy żyrandol wisiał na środku sufitu.
Na starannie zdobionym
niskim stoliku stały opróżnione butelki Ognistej i prawie
wypalone cygaro.
-Już wiem skąd ten
zapach. Robisz sobie ostrą imprezę w pojedynkę?
- Tylko
wyselekcjo...kurde..wysekcjo...no wiesz o co mi chodzi- odpowiedział
mu przyjaciel, opadając na kanapę i łapiąc się za głowę.-
Dobre towarzystwo.
Ogień w kominku dawno się
wypalił i w pomieszczeniu było niesamowicie chłodno.
-Kiedy ty przystaniesz
się zachowywać jak dziecko?- zapytał brunet bardziej siebie niż
jego.
-Nigdy! Niech żyją
młodzi, głupi, piękni i bogaci!
Ogarniając salon w głowie
Blaisa oprócz Malfoya pojawiała się wiele razy postać Hermiony
Granger.
Wiedział, że to ona była
powodem smutku blondyna i bał się, że przez to, że wcześniej
nie znał takich uczuć jak miłość do dziewczyny mógł sobie nie
poradzić po tym jak przydarzyło mu się ono dwukrotnie w tak
krótkim czasie.
Nie wiedział jak miał mu
pomóc. Nie mógł trzymać go na smyczy jak psa czy niańczyć jak
dziecko. Draco musiał nauczyć się żyć. Nie ważne jak trudne
byłoby to dla niego.
Obawiał się, że będzie
musiał w końcu zaaranżować spotkanie Granger i Malfoya i miał
pewien pomysł jak to zrobić, by odbyło się to bezpiecznie.
Zdawał sobie sprawę w
jakiej oboje byli sytuacji i jak bardzo chcieliby spędzić ze sobą
czas.
W ich przypadku
rozdzielenie nie działało zbyt pozytywnie.
Może był głupi, że
chciał wyświadczyć blondynowi taką przysługę, powinien nauczyć
go radzić sobie bez Gryfonki.
Ale co miał zrobić, gdy
widział, że chłopak rozpromieniał się i korzystał z życia
naprawdę tylko wtedy, kiedy był z nią?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmm, rozdziały są stopniowo dłuższe z czego jestem zadowolona :). Nie jestem do końca przekonana, że udało mi się przekazać w tym rozdziale wszystko co na początku pragnęłam, ale też nie wiem co poprawić. Mam nadzieję, że podoba wam się tak jak jest i zostawicie po sobie komentarz.
Nie wiem dokładnie kiedy pojawi się następny rozdział, ale ostatnio jakoś skupiłam się na tym ff i nie brakuje mi zapału do pisania go, więc liczę, że jak znajdę czas to coś naskrobię.
Fajnie, że już wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału wciągający, ciekawy i co najważniejsze dobrze, że dłuższy :) Czekam na kolejne :) pozdrawiam
Blaise <3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału- ach, cudowny, smutny, długi i uczuciowy!
Zaczyna się robić coraz ciekawiej, mam tylko nadzieję, że szybko dojdzie do spotkania...
Zabieram się za lekturę Twojego sco-rose i zapraszam do mnie na miniaturkę :)
Cudny rozdział :)
OdpowiedzUsuń-Ty potrafisz wszystko. Jesteś Hermioną Granger.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten fragment, strasznie:)
Dopiero znalazłam Twojego bloga i jestem zaskoczona, że masz tyle wytrwałości, żeby aż tak dużo pisać:D Podoba mi się styl, epitety i piękne opisy postaci, bardzo realistyczne, łatwo jest wyobrazić sobie wszystko chociażby stalowo - szare oczy Draco;)
Jeżeli nie padnie mi internet, to już zabieram się za pozostałe rozdziały.
Dodaję też do czytanych blogów, czy jak to tam się na blogspocie nazywa(tak, lata spędzone na Onecie;p)
Narcotic-story
Świetny blog! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
www.uratujmarzenia.blogspot.com
Szczerze mówiąc, ten rozdział podobał mi się najmniej.. moze dlatego, że nie wszystko rozumiałam. Niektóre dialogi strasznie chaotyczne, że zastanawiałam się momentami kto co mówi i po co. A w pierwszej części to już w ogóle zrobił się jakiś miszung... no nic, lecę dalej.
OdpowiedzUsuń